Miejscami dedykacja w książce staje się nieco rozmyta. Tego dnia wracając ze spotkania autorskiego z Sylwią Zientek, autorką "Tylko One. Polska sztuka na bez mężczyzn. Muter, Rajecka, Szapocznikow, Bilińska, Kobro i inne." w Big Book Cafe w Warszawie, dopadła mnie ulewa.
Nic nie szkodzi, ta książka intensywnie towarzyszyła mi przez cały rok, a ślady po deszczu to tylko początek jej życia.
Wszelkie oznaki użytkowania, znaczniki i podkreślenia świadczą o tym, że książka żyje własnym życiem, że stała się przedmiotem użytkowania i jest dla mnie ważna.
To właśnie po tę książkę sięgałam najczęściej w 2024 roku. Była ona inspiracją po odkrywaniu artystek, nie tylko tych, które już dobrze znałam, ale przede wszystkim tych mniej mi znanych. Niektóre z nich pokochałam na dobre, a inne odkryłam i doceniłam dzięki herstoriom opowiedzianym przez Panią Sylwię Zientek.
"Tylko one" towarzyszyły mi podczas kilku ważnych wystaw. Przyznaję, że to moja siostra @ najczęściej dźwigała to tomiszcze😉.
Patrząc na obrazy, instalacje, asamblaże i rzeźby artystek, dostrzegam doświadczenia i losy, które odcisnęły swoje piętno na ich twórczości. Bez nich nie byłoby tego, co zostało stworzone, a historia sztuki byłaby znacząco uboższa. Przez pryzmat ich osobistych historii, często dramatycznych, wydaje się, że lepiej rozumem ich twórczość.
Bez tych historii, emocji i pierwiastka kobiecości, świat sztuki straciłby wiele.
Nie byłoby Anny Bilińskiej, której "męski talent" kryje w sobie serce kobiety.
Nie byłoby portretów Olgi Boznańskiej, tętniących zarówno ludzkim, jak i metafizycznym życiem. Choć mogą się wydawać wypłowiałe i zabrudzone, ja czuję ich nieoczywiste piękno, wrażliwość i melancholię.
Nie byłoby szalonych, żywych, kolorowych i roztańczonych obrazów równie szalonej Zofii Stryjeńskiej - "księżniczki polskiego malarstwa".
Ani sztuki niezwykłej Erny Rosenstein, obciążonej traumatycznymi doświadczeniami, tworzącej światy, jakich nikt inny nie potrafiłby stworzyć. Jej twórczość balansuje na granicy jawy i snu, koszmaru i wojennej traumy, co mnie głęboko porusza.
Sylwia Zientek w "Tylko one" przedstawia dwadzieścia portretów artystek, z których każda jest wyjątkowa. Szukam ich śladów nie tylko w książce, ale także w galeriach, muzeach, domach aukcyjnych i miejscach dotkniętych sztuką. To mnie wzrusza, dotyka i inspiruje do poszukiwań oraz rozumienia sztuki, przede wszystkim sercem i wrażliwością, na mój własny, indywidualny sposób.
Po tę książkę sięgnę jeszcze wiele, wiele razy - tego jestem pewna.
Fantastico! 🫶