„Kozioł” autorstwa Przemysława Kowalewskiego jest to debiut, a zarazem najlepszy kryminał, który udało mi się przeczytać w maju! Do tej pory nie potrafię wyjść z szoku - ta książka jest tak dobra, że nie byłam w stanie się od niej oderwać. Autor przygotował tak zawiłą intrygę, a niektóre fragmenty były na tyle brutalne, że czasami łapałam siebie na tym, że przymykam oczy, by chociaż przez chwilę ich nie widzieć.
Zanim przybliżę Wam fabułę, to zdradzę Wam pewną ciekawostkę... Wiedzieliście, że Przemysław Kowalewski w swoim debiucie posłużył się archiwalnymi materiałami dotyczącymi zabójstwa Ireny Jarosz (sprawa Józefa Cyppka)?
Rok 1957. Do szczecińskich szpitali zgłaszają się chorzy cierpiący na nieznaną chorobę. Infekcja błyskawicznie niszczy ich organizmy, doprowadzając do zgonu. W Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej zostaje powołany specjalny zespół do zbadania tej sprawy. Na jego czele staje porucznik Ugne Galant. Milicjanci muszą wrócić do nierozwiązanych śledztw sprzed kilku lat. W tym do tego, o którym oficjalnie się nie mówi – morderstwa, które miało miejsce we wrześniu 1952 w domu przy ulicy Wilsona 7 na Niebuszewie. Śledczy ścigają się nie tylko z czasem, ale z własnymi słabościami. Każda godzina śledztwa przybliża ich do odkrycia mroczniej prawdy o pionierach, którzy przybyli do Szczecina, by zbudować nowy, lepszy świat.
Muszę się Wam do czegoś przyznać - obawiałam się tej lektury. Nie wiem czemu, sądziłam, że ta historia mi się nie spodoba, ponieważ jestem zdecydowanie fanką powieści kryminalnych, które dzieją się w teraźniejszości niż w przeszłości. Jednak zaczęłam czytać i wręcz czułam, jak z każdym kolejnym rozdziałem moja ciekawość rośnie, a oczy otwierają się coraz szerzej ze zdumienia. No mówię Wam, „Kozioł” jest genialnym kryminałem!
Bardzo się cieszę, że autor postawił tutaj na zdecydowanie szybszą akcję, która wpłynęła na tempo mojego czytania. W trakcie lektury tego tytułu zauważyłam pewną rzecz - im więcej faktów z przeszłości wychodziło na jaw, tym cała sprawa okazywała się coraz bardziej zawiła, ponieważ z każdym kolejnym tropem okazywało się, że coraz więcej osób maczało w tym palce...
Kolejnymi elementami, które przypadły mi do gustu są: tło fabuły oraz sposób jej przedstawienia. Pan Przemysław bardzo dobrze oddał realia tamtych lat - wręcz idealnie ukazał jak zniszczony przez wybuchy wojen, był nasz kraj oraz fakt, że mięso w tamtych czasach nie było dobrem powszechnym i ludzie robili co mogli by go pozyskać. Jeśli chodzi o sposób przedstawienia tej historii - z jednej strony będziecie śledzić śledztwo milicjantów, a z drugiej z zapartym tchem będzie obserwować poczynania naszego mordercy (nie radzę Wam jeść żadnych posiłków w trakcie lektury tej książki).
Czy książkę polecam? Coś czuję, że o Przemysławie Kowalewskim będzie niedługo bardzo głośno, jeśli jego kolejne powieści okażą się tak dobre jak ta! „Kozioł” to idealnie skonstruowany kryminał, który stał się jednym z moich faworytów tego gatunku. Brutalność mordercy oraz sam opis poczynań jego są godne podziwu.