Niedawno premierę miała trzecia książka Przemysława Kowalewskiego ,,Sierociniec". Z tego co wiem jest odrębną historią, ale pojawiają się postaci i wspomnienia z wcześniejszych części.. Żeby wiedzieć o co chodzi, stwierdziłam, że będę je czytać chronologicznie. Tym bardziej, że dwie wcześniejsze mam na swojej prywatnej półce. I tak oto zmniejszyłam moją hałdę wstydu o jedną pozycję.
W 1957 roku w szczecińskim szpitalu wykryto tajemniczą chorobę, która zbiera śmiertelne żniwo. Po dokładnych badaniach doktor Ferenc wie co dolegało zmarłym. Odkrycie tej choroby wywołuje u niego szok i niedowierzanie. Ferenc wie, że ta infekcja rozwija się nawet kilkanaście lat i wyjaśnień trzeba szukać w przeszłości.
Doktor zgłasza zaistniałą sytuację na Komendę Milicji. Tam zostaje powołany zespół, który ma zbadać sprawę tych zgonów. Na czele grupy staje porucznik Ugne Galant. Zespół milicjantów musi cofnąć się kilka lat w przeszłość, żeby odnaleźć przyczynę tajemniczych zgonów. Przed nimi trudne i zawiłe śledztwo, które będzie bezpośrednio zagrażać ich życiu. Milicjanci mimo zagrożeń docierają do przerażającej prawdy, przy okazji odkrywając mroczne tajemnice wysoko postawionych mieszkańców Szczecina.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Początkowo czytało mi się ciężko. Jakoś trudno było mi się wbić w fabułę, potem już było lepiej. Przemek świetnie pokazał powojenny Szczecin, a także mentalność ludzi i ówczesny ustrój. Bardzo dużo było tu opisów historycznych, które niestety mnie nie porwały, cóż nie lubię historii.
Bardzo irytująca była wg mnie postać Ugne Galanta. Nie wiem dlaczego, ale mnóstwo autorów z policjantów robi pospolitych alkoholików. Nie wiem może to wynikało z mentalności ówczesnego człowieka, uważam jednak, że bohater mógł mniej spożywać alkoholu. Może się czepiam, ale w co drugim kryminale pojawia się nadużywający alkoholu przedstawiciel policji. A to jest dla mnie trochę wkurzające.
Oczywiście to nie tak, że wszystko było źle w tej książce, bo to nie prawda. Jak już wspomniałam Przemek świetnie pokazał Szczecin i ustrój. Do tego morderca też był świetnie wykreowany. W ogóle cała ta mroczna tajemnica, którą odkrywają milicjanci jest wciągająca i mrożąca krew w żyłach. To było naprawdę świetne. I w momencie kiedy pojawiają się opisy zbrodni, zaczęłam stopniowo pochłaniać tą historię.
Zaczynając czytać wiedziałam, że jest to debiutancka książka Przemka i jak zawsze miałam nadzieję, że się nie zawiodę. Tak naprawdę za każdym razem, kiedy sięgam po debiut mam taką nadzieję. Uważam, że Przemek odwalił tu kawał dobrej roboty. Mam nadzieję, że Ugne w kolejnej książce będzie mniej pił, to naprawdę świetna postać, która na ogromny potencjał. To samo z Basią. Tej dziewczynie wystarczy dodać odrobinę pazura i będzie świetna.
Zatem czy polecam Wam ,,Kozła"? Oczywiście, że tak. To książka, z którą warto spędzić czas. Było kilka rzeczy, które mnie denerwowały, ale ogólnie jest to naprawdę dobra książka. Teraz zabieram się za ,,Szóstkę". Jestem go bardzo ciekawa czy Przemek zmienił naszych bohaterów?
Polecam