Powróciłem po latach do książki jednego z apostołów Nowego Ateizmu i muszę powiedzieć, że jest to trudna lektura. Rzecz jest chaotyczna, a praca redakcyjna woła o pomstę do nieba. Może największą wadą książki jest jej emocjonalność i jednostronność, Hitchens jest święcie przekonany, że wszelkie religie są jedynie źródłem zła, jego permanentne ataki na wszelkie wyznania i instytucje z nimi związane po pewnym czasie stają się mocno monotonne i wyraźnie nużą. Owa emocjonalność bardzo obniża wartość książki, samo chłodne przedstawienie faktów wywołałoby silniejszy efekt.
Jest wszakże jeden wątek, który sprawia, że książka się broni: dokładny opis powstania religii mormońskiej, stworzonej przez niejakiego Josepha Smitha, młodego obieżyświata i oszusta. . Tenże Smith ogłosił w latach 20. XIX wieku, że miał widzenie, w którym zobaczył anioła imieniem Moroni: «Ów anioł przekazał mu wiadomość o księdze „zapisanej na złotych płytkach”, w której wyjaśniono pochodzenie życia na kontynencie północnoamerykańskim, a także ogłoszono prawdziwą dobrą nowinę.» Potem Smith, wedle jego przekazu, przyniósł do domu wykopane z ziemi złote płytki a następnie zaczął tłumaczyć owe księgi na angielski (Hitchens nie podaje z jakiego języka). Dalej: „Powstałe w rezultacie „księgi” okazały się zapisem wypowiedzi dawnych proroków, poczynając od Nefiego, syna Lefiego, który zbiegł z Jerozolimy około 600 roku p.n.e. i dotarł do Ameryki. Jego własnym oraz jego licznego potomstwa późniejszym wędrówkom towarzyszyły niezliczone bitwy, klątwy oraz nieszczęścia.” Co ważne: „Smith nie pokazał nikomu złotych płytek, twierdząc, że każdy, kto je zobaczy, padnie martwy na miejscu.”
Ponieważ Smith był analfabetą, potrzebował kogoś, kto zapisałby na papierze jego natchnione słowa. Skrybą został jego sąsiad Martin Harris. Odbywało się to tak, że Smith dyktował, a Harris siedział w drugiej części pomieszczenia za prześcieradłem i zapisywał, nie mógł widzieć płytek, bo, jak już powiedziano: „próba rzucenia spojrzenia na złote płytki czy nawet na proroka zakończy się jego natychmiastowym i nagłym zgonem.” Po zakończeniu przekładu i zapisywania: „wszystkie złote płytki zostały odtransportowane do nieba, gdzie, jak można domniemywać, są przechowywane do dzisiaj.” Piękna historia...
Analiza powstałej w ten sposób Księgi Mormona wskazuje na olbrzymią ilość zapożyczeń ze Starego i Nowego Testamentu, zatem to nic nowego pod słońcem. Dlaczego zatem przekaz Smitha odniósł sukces, zwłaszcza że w Ameryce w tym czasie istniało wielu fanatyków głoszących dobrą nowinę? Hitchens uważa, że z dwóch powodów, po pierwsze charyzma, Smith: „posiadał ogromny i wrodzony urok osobisty oraz autorytet, a także potrafił płynnie mówić.” Po drugie opowiadał rzeszom biedaków marzących o lepszym losie o ziemi obiecanej na zachodzie Ameryki. Jego nauki trafiły na żyzny grunt, jak pisze Hitchens: „Wędrówki mormonów do stanów Missouri, Illinois i Utah oraz masakry, jakich doświadczyli i jakich sami się dopuszczali, stały się krwią i ciałem dla idei o męczeństwie i exodusie”.
Nauczanie Smitha odniosło wielki sukces, powstała nowa religia, mormonizm, licząca sobie obecnie ponad 16 milionów wyznawców. Jej apostołowie, elegancko ubrani młodzi ludzie, pojawiają się też w naszym kraju.
Takie to były okoliczności powstania pewnej religii. Mam silne podejrzenie, że podobne były początki innych, obecnie potężnych religii, które się zaczęły dużo wcześniej, ale obrosły tyloma mitami, legendami, przekłamaniami, że niepodobna dociec co w ich genezie jest prawdą a co kłamstwem.