Tak łatwo zazdrościć komuś życia. Patrzeć z boku i oceniać po pozorach. Marzyć o większym mieszkaniu, lepszym samochodzie, zakupach w drogich sklepach. Ale czy ci, których na to stać naprawdę są szczęśliwsi? Czy za pieniądze można kupić wszystko? Odpowiedź wydaje się prosta.
Życie bez marzeń jest smutne i puste. Zdolność do ich snucia to błogosławieństwo i jednocześnie przekleństwo człowieka. To one motywują do działania i pchają ludzkość na przód, ale to one też sprawiają, że ciągle czujemy niedosyt, a bywa, że to czego nie możemy dostać przesłania nam wszystko inne.
Niedawno czytałam „Trzy połówki jabłka” pani Antoniny Kozłowskiej. Powieść tak bardzo mi się spodobała, że postanowiłam zapoznać się z innymi książkami tej Autorki. I tak trafiłam na „Kukułkę”. Przyznam, że ściągnęłam ją z półki w bibliotece zupełnie nie zastanawiając się nad swoim wyborem. Intuicyjnie wyczuwałam, że się nie zawiodę.
Marta należy do tych uprzywilejowanych. Choć życie jej nie rozpieszczało, odbiła się od dna i sporo osiągnęła. Ma męża, piękne mieszkanie, pracę, która przynosi spore zyski, dzięki temu stać ją na drogie ubrania i kosmetyki. Marta jest piękna i zadbana. Brakuje jej tylko jednego – dziecka – a akurat tego los brutalnie jej odmawia. Dziewczyna z każdą nieudaną próbą traci radość życia, a każda jej myśl krąży wokół upragnionego dziecka. I kiedy wydaje się, że wszystkie możliwości zostały już wyczerpane, poznaje Iwonę. Kobiety tak bardzo się różnią, a marzeniem każdej z nich jest akurat to, co tej drugiej przyszło z łatwością. Iwona ma dwójkę dzieci, które wychowuje sama, tyrając na dwóch etatach i ledwo wiążąc koniec z końcem. Kiedyś myślała, że będzie taka jak Marta, ale nie wyszło. Co połączyło te dwie tak różne osoby? Czy ich plan ma szansę na szczęśliwe zakończenie?
Dawno już nie czytałam powieści, która aż tak bardzo mnie wciągnęła.. Po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Pani Antonina Kozłowska porusza bardzo poważny temat, który z pewnością dotyczy wielu kobiet. Jednocześnie omówiła drażliwy problem niepłodności w sposób subtelny i obiektywny, nie raniąc niczyich uczuć, nie potępiając, ale też nie pochwalając. Autorka bardzo dokładnie i szczegółowo skupiła się na psychice kobiety dotkniętej niepłodnością. Główna bohaterka radziła sobie ze swoim kłopotem wyjątkowo ciężko. Nie miała w nikim oparcia, a traumatyczne przeżycia z dzieciństwa sprawiły, że nie potrafiła rozmawiać o swoich rozterkach. Nauczyła się uciekać od rzeczywistości i zamykać we własnym świecie. Na to kim się stajemy i jak sobie radzimy z problemami z pewnością wpływa wiele czynników, co widzimy na przykładzie obydwu postaci.
Nie chcę opowiadać się po żadnej ze stron, bowiem sytuacja obu kobiet jest trudna. Nie wiem jak zachowałabym się będąc na miejscu każdej z nich. Autorka bardzo się postarała abyśmy poznali wszystkie czynniki, które wpłynęły na decyzje Marty i Iwony. Poznajemy ich przeszłość, najważniejsze wydarzenia w życiu, rozumiemy czym się kierują i co je ukształtowało.
„Kukułka” to powieść niezwykle wzruszająca, pełna skrywanych emocji, napisana pięknie i ze znawstwem tematu. Autorka przywiązuje sporą wagę do drobiazgów przez co fabuła zyskuje na autentyczności. Właściwie można się pokusić o stwierdzenie, że jest to książka pisana przez życie, bo taka historia może się przydarzyć każdej z nas. Jest to też powieść o niespełnionych marzeniach, o radzeniu sobie z porażką, o tym jak wiele człowiek jest w stanie poświęcić aby osiągnąć swój cel, o tym co jesteśmy w stanie zrobić dla pieniędzy, a po części także o mężczyznach, których jedynym sposobem na problem jest ucieczka od niego.
„Kukułkę” powinna przeczytać każda kobieta niezależnie od tego czy ma dzieci i w jakim jest wieku. Dlaczego? Może dlatego żeby powstrzymać się od zadania komuś po raz setny pytania: „to kiedy w końcu wam się powiększy rodzina?”.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/