"Stracone pokolenie" to najlepsza część trylogii "Matki Rzeszy", której autorką jest Sabina Waszut. I chociaż w stylu autorki nie znajdujemy elementów mocno działających na nasze emocje, to jego prostota i reporterski zadzior działają na wyobraźnię. Polscy czytelnicy beletrystyki II wojnę światową znają bardzo dobrze. Na rynku wydawniczym każdego roku pojawia się mnóstwo powieści poruszających tę tematykę - lepszych i gorszych, infantylnych i poważnych, opartych na własnym wyobrażeniu i tych, do napisania których autorzy się przygotowali. Lepsza, poważna i przygotowana na podstawie dostępnych źródeł - taka jest powieść "Stracone pokolenie".
Sabina Waszut podejmuje w powieści bardzo ważny temat - ofiary wojny znajdują się po każdej stronie - atakujących i broniących się. Żadna wojna nie kończy się także w momencie podpisania rozejmu czy kapitulacji, gdyż wojna zbiera swoje żniwo wiele lat po jej zakończeniu. Cierpią kobiety i dzieci, rośli mężczyźni nie potrafiący nieść brzemienia tego, czego byli świadkami lub tego, do czego wojna ich zmusiła, cierpi świat próbujący podnieść się z ruiny materialnej i psychicznej. Są też jednostki, które na wojnie skorzystały, którym udało się uniknąć kary - o tym autorka jedynie napomyka, gdyż nie to jest głównym tematem powieści.
Sabina Waszut pokazuje nam jak radzili sobie z okrucieństwem wojny Niemcy, którzy jak wiadomo nie zawsze zgadzali się z narzuconą im ideologią, ale też nie zawsze mieli odwagę się jej sprzeciwić. Odbudowanie zrujnowanego kraju - każdego - to żmudny proces, a przejmowanie władzy i tworzenie nowego porządku nie jest łatwe. Zawsze jest tak, że są zwolennicy i przeciwnicy.
W "Straconym pokoleniu" autorka niejako zamyka wątek dzieci (jasnowłosych i niebieskookich) odebranych przez Niemców polskim rodzinom. Niejako, gdyż nie mamy tutaj szczęśliwego zakończenie, w którym dzieci wpadają w objęcia rodziców i wszyscy żyją odtąd długo i szczęśliwie. Sabina Waszut daje nadzieję na takie zakończenie, ale też zadaje pytania czy warto szukać, odnajdywać i ponownie skazywać tamte dzieci na traumę. Odebrana tożsamość, imiona i nazwiska, wytarte z pamięci wspomnienia, nieświadomość i nowa rodzina w świadomości wielu dzieci będąca tą jedyną i prawdziwą - czy warto mówić tym dzieciom prawdę, jeśli są szczęśliwe, a ich prawdziwi rodzice prawdopodobnie nie żyją. Takie pytanie zadaje sobie główna bohaterka Ruth i to pytanie autorka stawia również czytelnikom. Ruth ostatecznie podejmuje decyzję, ale czy jest ona słuszna i ostateczna? Jak się okazuje - nie, gdyż prawda, która nie zostanie unicestwiona do końca zawsze wypłynie na wierzch.
Sabina Waszut pokazała świat wojny oczami kobiet niemieckich, których nie idealizuje, nie próbuje nam wmówić, że one nie wiedziały. Autorka pokazuje nam przede wszystkim człowieka, który dostosowuje się do warunków, jakie oferuje mu życie i ci, którzy rządzą światem. Człowiek może być słaby lub silny, jeden się podporządkuje, drugi buntuje, wielu można w tym buncie złamać, gdyż wojna często czyni z człowieka egoistę walczącego tylko o siebie. Trudno oceniać te postawy, gdy samemu nie przeżyło się podobnych sytuacji, a człowiek chce przede wszystkim żyć.