Niedawno miałam okazję zapoznać się z twórczością amerykańskiej pisarki Gayle Forman. "Zostań, jeśli kochasz" miło wspominam, a więc nie czekałam długo z sięgnięciem po kolejne dzieła tej autorki. Jesteście ciekawi jak spodobał mi się "Ten jeden dzień"?
Życie Allyson jest stateczne i poukładane, dziewczyna stroni od wszelkich przygód, i wydawałoby się, że to jej wystarczy. Do pewnego momentu, bo gdy zbliża się już koniec europejskich wakacji nastolatki, główna bohaterka poznaje pewnego przystojnego Holendra z którym spontanicznie wybiera się do Paryża. Ally odkrywa jak potężną siłę ma jeden dzień. I ile może zmienić...
"Ten jeden dzień" to absolutnie niesamowita i zachwycająca historia od samego początku, aż do końca. Musicie wiedzieć, że gdy przystąpiłam do jej lektury oczekiwałam czegoś lekkiego do poczytania na wakacje, a to, co otrzymałam to zgoła co innego. Gayle Forman nie wymyśliła mdłej i nudnej fabuły, która choć byłaby naiwna, to i tak przyjemna. Nie, ta autorka poszła o krok dalej, bowiem jej historia jest poważniejsza i dostarcza sporego materiału do przemyśleń. Właśnie to ze mną zrobiła i muszę Wam się przyznać, że tego rodzaju książki czyta mi się zdecydowanie najlepiej. Forman podjęła wiele tematów, o których warto rozmawiać. O nadmiernej opiekuńczości rodziców, przez co w późniejszym życiu bardzo ciężko jest się wyrwać spod takiego "klosza", o tym, jak ludzie się zmieniają, nie zawsze na dobre i o tym, że nieważne co się dzieje, zawsze powinniśmy podążać za naszym sercem, a nie za tym, co mówi nam ktoś inny. W końcu mamy jedno życie do przeżycia. Swoje.
Zdecydowanie największą zaletą tej powieści jest pomysłowość Gayle Forman. Można by pomyśleć, że cała historia Allyson zaczyna się dosyć banalnie. Ot, amerykańska nastolatka tuż przed rozpoczęciem studiów wybiera się na wycieczkę do Europy. Niby nic specjalnego, a w istocie naprawdę nieraz autorka mnie zaskoczyła, zaciekawiła, wzruszyła i rozbawiła. Pod pozorem banalnej historyjki obserwowałam prawdziwe problemy, które być może wielu z nas męczą. Główna bohaterka, Allyson, wybierając się na jednodniową wycieczkę do Paryża odkrywa, jak potężną siłę ma jeden dzień. Właśnie za sprawą tego dnia wszystko w jej życiu się odmienia i odkrywa ona, że ta spokojna egzystencja, którą zawsze wiodła, jej nie wystarcza, tylko po prostu się do niej przyzwyczaiła. Gayle Forman na przestrzeni kilkunastu rozdziałów ukazała przemianę, którą przeszła ta młoda dziewczyna i jak stopniowo zaczęła ona wyrywać się spod rąk zbyt opiekuńczych rodziców, którzy chcieliby układać za nią życie. I właśnie za ten aspekt tak bardzo polubiłam Ally, jest ona niezaprzeczalnie inspiracją i przypomnieniem, że każdy z nas może zmienić sposób, w który żyje i że wszystko zależy od nas, a nie nikogo innego.
Niezaprzeczalną zaletą "Tego jednego dnia" jest także warsztat pisarski Gayle Forman. Jest lekki i przystępny, co daje wręcz wrażenie "sunięcia" po lekturze. Będąc kompletnie szczerą, w ogóle nie czułam upływu czasu. Jak zahipnotyzowana przewracałam każdą kartkę, chcąc wiedzieć, co będzie dalej, spragniona większej ilości informacji... To oczywiste, że się w tą książkę wciągnęłam, co nie miało miejsca już od długiego czasu i przypomniało mi to, jak bardzo kocham czytać. Ta powieść oderwała mnie od rzeczywistości i jednocześnie uświadomiła mi wiele spraw. To wręcz niesamowity zbieg okoliczności, że ją przeczytałam w momencie, w którym sama mam do podjęcia wiele decyzji i w którym sama zaczynam się uczyć samodzielności.
"Zostań, jeśli kochasz" sprawiło, że polubiłam twórczość Gayle Forman, ale to "Ten jeden dzień" sprawił, że się w niej zakochałam. Naprawdę dawno nie czytałam tak ciepłej, mądrej i podnoszącej na duchu historii, która w tak dużym stopniu zawładnęłaby moim sercem. Nie wiem jak ja wytrzymam do września, do premiery kontynuacji tej serii pt. "Ten jeden rok". Gorąco polecam!