Lunapolis. Miasto przyszłości, w którym każdy dąży do doskonałości w swoim fachu. Wszystko ma być idealne, ma być sztuką – stosunki międzyludzkie, praca, a nawet morderstwa czy kradzieże.
Dzieci nie rodzą się. Ich „produkcją” zajmują się duszoinżynierowie, a geny i talenty, które dziecko będzie posiadało, zależą od tego, ile rodzice są w stanie za nie zapłacić.
Nie podoba ci się twój wygląd? Chciałbyś zostać śpiewakiem, a umiesz tylko malować obrazy? Żaden problem! Wystarczy, że zapłacisz odpowiednią sumę, a zmiana genów będzie szybka i zadowalająca.
Jest tylko jedna sprawa, która spędza sen z powiek dążącym do ideału mieszkańcom. Skoki. Każdy boi się Skoku, boi się, że zostanie w tyle.
Światem bowiem rządzą istoty zwane Przedksiężycowymi . Komunikują się oni z ludźmi poprzez napisy na niebie. Gdy zostanie wymyślony nowy wynalazek, który Przedksiężycowi zaakceptują, zostaje podany czas kolejnego Skoku. Podczas tego strasznego zdarzenia dochodzi do załamania czasu – osoby uznane przez Przedksiężycowych za beztalencia i nieudaczników zostają w świecie teraźniejszym, natomiast ci, którym dane jest dalej żyć i się rozwijać, przenoszą się w przeszłość.
Oni są w stanie podróżować do światów pozostawionych w tyle, jednak ci, którzy zostali odrzuceni takiej wędrówki odbyć nie mogą. Są skazani na śmierć, gdyż stare światy zaczynają się powoli rozpadać, a pomiędzy nieszczęśnikami wybuchają spory i zamieszki w walce o przetrwanie, która i tak nie ma większego sensu.
Głównym obiektem Lunapolis jest Archiwum. To dzięki niemu można podróżować do niższych światów. Tam też powstają projekty wynalazków oraz same wynalazki. Na wyższych piętrach budynku przechowuje się owe plany – zarówno te zatwierdzone przez Przedksiężycowych, jak i odrzucone.
Wszyscy mieszkańcy miasta mają nadzieję doczekać ostatniego Skoku, po którym pozostaną sami najlepsi i najzdolniejsi. Na czym będzie polegało ich życie – tego nie wie nikt.
Prym w tej powieści wiedzie historia Finena – zwyczajnego malarza oraz Kairy – córki wpływowego bogacza, który co rusz zmienia swoje talenty (bo ma za co) i lubi pogrywać na uczuciach innych, zwłaszcza swoich własnych dzieci. Oboje (Finen i Kaira) byli przekonani, że podczas ostatniego Skoku zostaną w tyle. Przedksiężycowi najwyraźniej postanowili pokrzyżować ich plany. Spotkanie tej dwójki na placu przed Archiwum zaowocowało przyjaźnią i wieloma kłopotami.
Finen pomaga Kairze uwolnić się spod wpływu ojca i zmienić tożsamość. Sama dziewczyna ma teraz bardzo ambitny i altruistyczny plan, bowiem ni stąd ni z owąd budzi się w niej chęć pomocy osobom, które zostały w tyle. Najchętniej chciałaby przekazać im któryś z istotnych wynalazków, dlatego zatrudnia się do pracy w Archiwum, mając w ten sposób do nich lepszy dostęp.
Tejże historii towarzyszą dodatkowo losy Daniela Pantalekisa. On i jego przyjaciele wylądowali na innej planecie, a historia ich wizyty w pewnym mrocznym, zniszczonym mieście zamieszczona w Prologu to jeden z najmocniejszych aspektów tej książki. Biedny młodzian zostaje uwięziony w rozpadających się światach, odkrywa jednak, że może bardzo łatwo przemieszczać się pomiędzy nimi.
Kim tak naprawdę jest Daniel? Jaką rolę ma do odegrania? Czemu ktoś bardzo pragnie jego śmierci?
I kim, do jasnej ciasnej, są Przedksiężycowi?
Tyle razy pisałam już, że bardzo lubię pióro pani Kańtoch, że powoli zaczyna stawać się to nudne. Jej nazwisko na okładce przyciąga jak magnez, dlatego i tej powieści nie mogłam się oprzeć.
Mamy tutaj dokładnie wykreowany świat, którym rządzą określone zasady. Bądź doskonały, albo zginiesz!
Po genialnym Prologu spodziewałam się jednak historii w stylu horroru lub chociażby thrillera. A tu niestety, wszystko się uspokoiło i dostaliśmy, owszem, nieco akcji i trochę kryminału, ucieczki, kłopoty i ukrywanie się (a nawet fingowanie własnej śmierci), ale ogień nieco przygasł.
Mimo to podobała mi się ta książka. Miała swoje zagadki, które wciąż nie zostały rozwiązane (bo po to za pewne powstał tom 2) oraz naprawdę ciekawe momenty.
Szczerze kibicowałam Danielowi, żeby udało mu się wreszcie wydostać z rozpadających się światów i żeby nie dał się zabić, chociaż początkowo nie lubiłam tej postaci. Pantalekis nie jest żadnym herosem czy zdolnym do poświęceń altruistą. Jest zwyczajnym młodym człowiekiem, może nawet nieco ciapowatym, bo nie był specjalnie lubiany wśród swojej dawnej kompanii. Jedyne, czego pragnie to przeżyć i wrócić do domu.
Tożsamość Daniela wzbudza zainteresowanie. Wydaje się, że przybył on z naszej planety, jednak jeśli tak rzeczywiście jest, to gdzie leży Lunapolis? I dlaczego Pantalekis może dowolnie podróżować między odrzuconymi światami i naginać je do swojej woli?
Mam swoje podejrzenia oraz nadzieję, że cała rzecz wyjaśni się w drugim tomie.
Kaira, pomimo swych altruistycznych zapędów, była bohaterką raczej bladą. Chociaż większość wydarzeń skupiała się wokół niej, nie polubiłam jej jakoś szczególnie.
Na uwagę zasługuje jej ojciec – zdecydowanie postać negatywna – psychopata, tak bym go określiła. Jedyne, co go obchodzi, to jego własna osoba. Bawi się swoimi dziećmi jak marionetkami, bawi się ich cierpieniem, wmawiając im jeszcze, że je kocha. Brudny typ.
Powieść czyta się bardzo dobrze i szybko. Styl jest lekki, wszystko zostało ładnie podzielone na części, a poszczególne rozdziały nie są bardzo długie.
Pomimo zawodu fabularnego, książka ląduje w ulubionych. Mam nadzieję, że na jej następczyni już się nie zawiodę.