Są autorzy, od których oczekuję się naprawdę dużo. Ba, po Meg Cabot spodziewałam się książki wbijającej w fotel i równie zaskakującej, jak jej poprzednia powieść „Nienasyceni” ,zwłaszcza, jeżeli opis książki kusi i zaprasza czytelnika do zagłębienia się w świat mitów. Mogę nazwać nowością na naszym rynku, bo ta tematyka nie przewija się w dotychczas wydawanych tytułach młodzieżowych.
Pierce Oliviera nie jest typową nastolatką. W wieku 15 lat umarła. I miejsce, do którego trafiła nie można nazwać rajem. Na szczęście dziewczynę w porę reanimują. Od tamtej pory cierpi na zaburzenia typowe dla osób, które przeżyły śmierć kliniczną: problemy z koncentracją, nadpobudliwość, zamknięcie w sobie.
Nie mówi też nikomu, co tak naprawdę przydarzyło jej się „po drugiej stronie”. W Świecie Podziemi poznała Johna, chłopaka odpowiedzialnego za owe miejsce. Nie przypuszczała też, że tamto spotkanie zmieni całe jej dotychczasowe życie. Kiedy przeprowadza się z matką na jej rodzinną wyspę wie, że kłopoty ją odnalazły. Kim naprawdę jest John? I przed jakim niebezpieczeństwem ostrzega on Pierce?
Największym plusem całej książki jest postać samej Pierce. Polubiłam są od początku. Być może właśnie przez te problemy, które towarzyszą jej od momentu poznania Johna. Mimo posiadania bogatych rodziców, jest dziewczyną dobrą i nie rozwydrzoną, nie obnosi się swoim majątkiem (nie posiada nawet własnego auta).
Mimo to ma kłopoty z zaaklimatyzowaniem się w nowym otoczeniu. Jest niczym „Śpiąca Królewna”, zamknięta w szklanej trumnie. Zdaje sobie sprawę ze swojej inności. Nie kryje się ze swoimi problemami i nie szuka akceptacji na siłę.
I to chyba jedyny plus całej książki. Dalej jest już tylko gorzej. Postać Johna nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia i stwierdzam z bólem serca, że pierwszy raz bohater książki jest mi zupełnie obojętny. Od poznania Pierce jest jej aniołem stróżem, choć mieszka w Podziemnym Świecie. Niestety to tyle, co mam do powiedzenia o tej postaci. Aż dziwne, ponieważ przeważnie główna postać męska pozostawiała po sobie jakiekolwiek wrażenie, nie ważne czy pozytywne, czy negatywne. Żadnych fascynujących historii dotyczących jego wcześniejszego życia, brak jakiejkolwiek skupiającej uwagę tajemnicy czy zagadki. Nic! Równie dobrze, mogłoby go w tej książce nie być i nie odczułabym jego braku.
Nawet fabuła nie jest w stanie uratować tej powieści w moich oczach. Cała akcja trwa w przeciągu 3-4 dni. W takim razie, co zajmuje trochę ponad 300 stron? Opisy pobytu Pierce w szkole, czy też na cmentarzu, przemieszane z retrospekcjami wcześniejszych wydarzeń (jej pobyt w Podziemnym świecie, powód wydalenia z poprzedniej szkoły). Denerwował mnie fakt, że wstawki z przeszłości pojawiały się w tekście ni z tego ni z owego, rozpraszając moją uwagę. Ciężko odróżnić moment, w którym autorka zaczyna mieszać teraźniejszość z przeszłością. Wprowadza to chaos w tekście i niestety źle wpływała na jego odbiór.
Z przykrością muszę stwierdzić, że sama historia oparta (ponoć) na micie o Persefonie i Hadesie nie jest ani interesująca ani wciągająca. Zasadniczo nie dowiadujemy się nic, co miałoby jakiekolwiek większe powiązanie z tym właśnie mitem. Nie licząc kilku suchych faktów, wplecionych gdzieniegdzie. Jestem bardzo rozczarowana całą powieścią, bo liczyłam na zapierającą dech w piersiach akcję. Samych odniesień do w.w. mitu jest zaledwie kilka i nawet one wypadają blado.
Jeżeli liczycie na coś nowego i oryginalnego, to tego tutaj mimo wszystko nie uświadczycie.
Mojej opinii nie ratuje nawet wydanie, które wydawnictwo puściło na nasz rynek. Okładka jest przepiękna, a same ozdobniki, które możemy znaleźć w książce przykuwają wzrok. Ja jednak odradzam ocenianie książki po okładce..
Z żalem stwierdzam, że to jedna z najnudniejszych i nużących książek, na jakie trafiłam od początku tego roku. Obawiam się, co autorka może zaserwować w kolejnych dwóch częściach. Liczę, że dowiem się tego z jakiś dobrych recenzji, bo osobiście nie sięgnę już po nic z twórczości Meg Cabot. Pierwszy raz nie mogę polecić jakiejś książki. Większość z przeczytanych przeze mnie tytułów miała jakieś pozytywne cechy, które mimo wszystko ratowały je w moich oczach. Tutaj niestety tego nie ma. A postać samej Pierce nie zafascynowała mnie znowu na tyle, żeby wystawić tej książce dobrą notę.