Przyznać się - ilu z Was czytało kiedyś polski kryminał? Zapewne niewiele osób może odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Według mnie, są dwa powody takiego stanu rzeczy. Po pierwsze polska literatura kryminalna dosłownie ginie w czeluściach nicości, przytłaczana całymi tonami literatury z Zachodu (czy też Północy, jako że Szwedzka i Norweska szkoła pisarska w ostatnich kilku latach zdobyła niesamowitą popularność). Drugim elementem mającym wpływ na małe zainteresowanie rodzimą literaturą detektywistyczną jest wyjątkowo skąpa promocja polskich autorów. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie kiedy spotkałem się z reklamą jakiegoś polskiego twórcy kryminałów. Owszem, ktoś mógłby powiedzieć, że twórców takiej literatury w naszym kraju jest mało. Nie jest to w moim odczuciu żaden argument, bo autorów jest sporo a dobrym przykładem wysokiego poziomu polskich kryminałów jest Maciej Słomczyński.
Urodzony w 1920 roku w Warszawie jest znany głównie z faktu bycia świetnym tłumaczem (wszakże to on przetłumaczył na polski Ulissesa). Swoje powieści kryminalne, których napisał całkiem sporo, ukrywał pod pseudonimem Joe Alex. Omawiana w tym poście książka zatytułowana Cicha jak ostatnie tchnienie była pierwszą przeczytaną przeze mnie pracą tegoż autora. Fabuła opowiada o losach wydawcy Melwina Quarendona, który zaprasza do swego zamku grupę osób związanych różnorako z kryminologią. Celem spotkania jest uczczenie kolejnego sukcesu wydawniczego. W związku z tym w ponurym, nadmorskim zamczysku pojawia się również Joe Alex - detektyw i zarazem pisarz powieści kryminalnych (pseudonim pod jakim Maciej Słomczyński wydawał książki jest równocześnie imieniem i nazwiskiem ich głównego bohatera). Melwin proponuje przybyszom zabawę i to nie byle jaką - uczestnicy mają za zadanie znaleźć szczątki Ewy de Vere, która kilkaset lat temu została zamordowana przez swojego męża właśnie w tym zamku. 'Gra' jednak wymyka się w pewnym momencie spod kontroli i prowadzi do nieszczęścia, które powoduje, że Joe Alex będzie musiał stawić czoła prawdziwemu wyzwaniu.
Cicha jak ostatnie tchnienie to powieść w niemalże brytyjskim stylu. Mamy ciekawą lokację, rodzinną tajemnicę sprzed setek lat, grupę ludzi odciętych od świata przez sztormowe fale oraz detektywa, który poprzez dedukcję próbuje rozwiązać całą zagadkę. Jednocześnie styl autora sprawia, że książkę czyta się bardzo przyjemnie, przerzucając kolejne kartki jedną za drugą. Intryga, z którą mamy do czynienia jest naprawdę dobrze przemyślana i posiada wiele ciekawych zwrotów akcji.
Całość prezentuje się nad wyraz solidnie. Moim zdaniem śmiało mogą sięgnąć po nią nawet osoby, które za bardzo za kryminałami nie przepadają. Z kolei fani tego gatunku literatury nie powinni mieć w stosunku do tej książki zbyt wielu negatywnych uwag.
Jednym słowem - gorąco polecam.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://sniacy-za-dnia.blogspot.com