Sięgając po takie książki zawsze obok mnie pojawia się urocza Alicja. Postać stworzona przez Lewisa Carrolla rzutuje na każdą historię, w której przekracza się pewne ramy, wstępuje w światy magiczne, niedostępne, w których dla wielu jedynym słowem opisującym jest… niemożliwe by tam wejść. Niestety Alicja, to wysoka poprzeczka i bardzo ostry krytyk. Ja krytykiem nie jestem. Ale inne światy, owe niemożliwe to spenetrowania, uwielbiam.
Niezbyt obszerna, o intrygującej okładce, powieść Marianne Malone przyciągnęła mnie przede wszystkim opisem. Obiecała wkroczenie w świat dla mnie nieznany, o którym nawet nie słyszałam. Bo choć każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że domki dla lalek dla wielu – wydawałoby się nazbyt dorosłych – są ważne, stają się pasją i oderwaniem od rzeczywistości, to jednak stworzyć aż 68 pokojów? Właśnie tyle wspaniałych, miniaturowych wnętrz europejskich (XIII wiek do lat trzydziestych XX wieku) i amerykańskich (XVII wiek do lat trzydziestych XX wieku) odwzorowano pomiędzy rokiem 1932 – 1940. A wszystko dzięki małej obsesji pani James Ward Thorne. To ona zgromadziła w ciągu tych lat nie tylko przedmioty, ale przede wszystkim doskonałych rzemieślników, którzy wykonali wnętrza tak małe, a tak idealne w szczegółach. Ekspozycję obecnie można oglądać w Instytucie Sztuki w Chicago. I właśnie tam ma miejsce akcja tej opowieści. Historii współczesnej o parze przyjaciół, Ruthie i Jacku, dwunastolatków, którzy odnajdują tajemniczy klucz. Klucz, który pozwala im wejść w to, co dotąd mogli tylko oglądać poprzez wystawową szybkę.
Ruthie i Jack to typowe i nadzwyczaj skromne osobowości. Obydwoje kochają swoje rodziny i mimo odmiennych kolei losu, tworzą nadzwyczaj zgraną parę. Ona wydaje się być bardziej stanowcza, on wprost szalony. Ona zastanawia się jak przetrwać czas, który dominuje jej starsza siostra, on myśl tylko o tym, czy wraz z mamą uda im się zatrzymać mieszkanie. Obydwoje potrzebują pewnego oderwania się od rzeczywistości i przywrócenia sobie wiary w to, iż marzenia się spełniają. I właśnie w tym, jakże ważnym dla obydwojga momencie, znajdują klucz, dzięki któremu mogą wkroczyć w cudowny świat pokoi. Przeróżnych, barwnych, pełnych historycznych niespodzianek, ale też wielkich karaluchów czy zaskakujących, współczesnych znalezisk. Tego mogli się spodziewać, w końcu, choć wszystkim wydaje się, że to, co przeżywają, właśnie im przytrafiło się po raz pierwszy, to jednak… dorastając rozumiemy, że tak nie jest. Jednakże pojąć… w jaki sposób dzięki odwzorowanym z taką pieczołowitością wnętrzom, można usłyszeć za oknem śpiew ptaków, poczuć jakże świeże, pachnące powietrze i usłyszeć kroki we francuskim parku sprzed wieków? Jak można wkroczyć w światy innych ludzi, z których wielu mogło być ich przodkami?
„… tajemnice są częścią życia – wspaniałą częścią.”
I jedną z takich tajemnic odkrywamy z tą parą bohaterów. Dzięki pełnemu szacunkowi autorki dla czytelnika, sami wkraczamy w historię niemożliwie możliwą. Wraz z Ruthie i Jackiem spacerujemy po zachwycających wnętrzach, pokonujemy trudności, poznajemy historię. Ale mimo owych przygód autorka nie zapomina o rzeczywistości. Nagradza dobro, wskazuje poprawne postępowanie, wprost czujemy jakby gniewała się za niektóre wyczyny swoich bohaterów i lekko popychała ich w stronę tego, co dobre – ale nie odbiera im jednocześnie wolności wyboru. Uczy nie krzycząc, ale pokazując wyniki postępków dzięki kilku postaciom z dalszego planu. Sprawnie łącząc dwie rodziny oraz tych, których dzieci napotykają na swojej drodze, pokazuje nam czym jest doświadczenie dojrzałego wieku i ile możliwości daje jego… brak.
Trzeba przyznać autorce, że potrafi zaintrygować, ale też należy napisać, iż jest to historia dla młodszego czytelnika. Takiego, któremu Alicja nie zmąciła jeszcze postrzegania świata. To dla niego opowieść spisano lekkim, poprawnym językiem, dbając o bohaterów, kreśląc sprawnie ich osobowości, ale nie obciążając fabuły zbyt wieloma szczegółami. Bardziej dojrzałemu czytelnikowi zaczyna brakować przypisów i kilku rycin. Ale chyba naprawdę nie można odmówić tej historii owego czaru, który pozwala wierzyć!
Przede wszystkim jednak, w „68 pokojach” Marianne Malone ofiaruje czytelnikowi wspaniałą, pełną przygód wyprawę, którą śmiało wielu nazwie niemożliwą. Magiczną, udowadniającą, że życie to wiele tego, co dla innych jest naprawdę niewyobrażalne. Co dorośli określają, jako wybujałą, dziecięcą wyobraźnię. A jednak przecież warto sobie czasem przypomnieć, że dorastanie nie jest przymusowe!
Może właśnie dzięki pięknym wnętrzom pani Thorne?
Może wystarczy tylko zapukać?
A może macie już swój klucz?