Komunizm można porównać do panny na dyskotece. Piękne hasła o równości dla wszystkich trafiły na podatny grunt i stały się podwalinami dla rewolucji. Jednak kiedy impreza dobiegła końca i nasza dziewczyna zmyła makijaż... To co ukazało się pod kolejnymi warstwami pudru przyprawiło jej kochanka o palpitację serca. W książce „Komunista obnażony” W. Cleon Skousen – absolwent prawa i pracownik FBI – podjął próbę wytłumaczenia na czym polega ta idea, jakie zagrożenia niesie, a także ostrzega, jak ją rozpoznać, żeby więcej nie natrafić na pięknie umalowaną maszkarę.
„Komunista obnażony” to książka bardzo dobra, ale też bardzo wkurzająca. W. Cleon Skousen w kompleksowy sposób podszedł do tematu. Omawia komunizm w różny aspektach – jako ideę i jako ustrój. Zajmuje się twórcami, filozofią, historią, założeniami, celami, kierunkami rozwoju (a może raczej ekspansji). Wygląda na to, że podjął wszelkich starań, aby wyczerpać temat. Czytelnicy otrzymują więc kompendium wiedzy o komunizmie. Spodoba się wam też język publikacji. Jest bardzo przystępny, jak na prezentowane zagadnienie. Autorowi udaje się prosto i krótko wyjaśnić wszelkie kwestie. Książka jest bardzo dynamiczna. Czyta się ją nie jak publikację naukową czy popularno-naukową, ale jak fascynującą powieść. Szczerze mówiąc, nie przypuszczałam, że da się w taki sposób napisać pracę z dziedziny politologii, a jednak. Jestem pod wrażeniem tego, jak autor wychodzi naprzeciw czytelnikowi, bo chce, żeby jego książka była powszechnie dostępna i zrozumiana. Pierwszy raz wydano ją w 1958 roku i Skousen chciał, aby w zimnowojennej zawierusze, każdy Amerykanin rozumiał z czym ma do czynienia na przeciwległym biegunie.
Skoro jest tak pięknie, dlaczego napisałam, że „Komunista...” jest też wkurzający. Ja określam tak napisane książki „za dużo przymiotników”. Wydziera z niej dwubiegunowy podział świata – wspaniała Ameryka kontra okropne ZSRR. Z jednej strony błyszczący się brokat, a z drugiej mamy gnój po same pachy. Już od pierwszych stron autor podsuwa nam ten gnój pod sam nos do powąchania. Przykład z tekstu. Rozdział pierwszy jest o twórcach komunizmu, czyli o Karolu Marksie i Fryderyku Englesie. Co z biografii tych postaci zostało wyolbrzymione? To, że Marks żył w brudzie i był porywczym, niesympatycznym ateistą. Skousen nie zaczyna jego życiorysu od „Urodził się w...”, ale od opisu fatalnych warunków, w jakich żył on i jego rodzina na emigracji w Anglii. Pytam się: „Dlaczego?”. Odnoszę wrażenie, że na wstępie ktoś próbuje zdyskredytować tego człowieka. Że ktoś coś kombinuje i to rodzi we mnie opór i nieufność, ale nie do bohatera wywodu, a do jego autora. Stwierdzicie zapewne, że rzeczy należy nazywać po imieniu. Oczywiście. Jednak ja nie lubię, kiedy ktoś pcha się na mnie ze swoimi ocenami. Lubię sama wyrobić sobie opinie. I właśnie ten „straszący” charakter publikacji działa mi na nerwy.
Podczas czytania „Komunisty...” cały czas zastawiałam się, czy Polakom – narodowi, który na własnej skórze odczuł co to komuna – należy tłumaczyć na czym ten ustrój polega. Myślę, że nie zaszkodzi, bo cały czas dość dużą rolę odgrywa na świecie. Książka W. Cleona Skousena została napisana w czasach zimnej wojny i dla Amerykanów. To czuć podczas jej czytania, jednak nie dyskredytuje to tej publikacji. Nie przypadł mi do gustu natomiast „straszący” ton. Powiem tak. To nie idee, a ludzie czynią zło. Fanatyk zawsze znajdzie umotywowanie swoich działań. A jeżeli jest również charyzmatyczny to... Historia chyba już nam pokazała do czego może dojść.
Podsumowując, „Komunista obnażony” to dobra, przenikliwa, kompleksowa, a także przystępnie napisana publikacja. Warto się z nią zapoznać.