Początek Pandemii zastał nas na różnych etapach życia. Niektórych przeraził, jeszcze innych ucieszył możliwością całodziennego przebywania w domu. W tym szczególnym czasie wszyscy próbowali znaleźć namiastkę normalności. Niektórzy szukali nowego hobby, inni adoptowali zwierzaki, a jeszcze inni próbowali na papier przelać wszystkie pandemiczne myśli i tym samym zostawić namiastkę przeszłości dla przyszłych pokoleń.
Siódemka zwykłych ludzi w niezwykłej książce "Jutro nie mieści się w głowie", przedstawia, mogłoby się wydawać, zwykłe, prozaiczne życie osób, które z dnia na dzień zostają zamknięte w domach. W swoich wpisach opisują próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Odczuwają różne emocje, jednak na początku wszystkim im towarzyszy strach i niepewność. My jako czytelnicy śledzimy ich drogę w ciągu tych kilku miesięcy.
Muszę przyznać, że początkowo podchodziłam do książki sceptycznie. Miałam poczucie, że skoro sama w takim pandemicznym świecie żyję, nie znajdę w niej nic, co by mnie zaskoczyło. Będzie to prosta książka o ludziach takich jak ja. I po części nie myliłam się. Nie znajdziemy tu na pewno masy akcji, ale prozę życia, która jednak jest opisana w na tyle zajmujący sposób, że książka nie nudzi. Mamy tutaj przestrzał różnorodnych bohaterów, w których można próbować odszukać siebie. Większość autorów polubiłam, miałam problem tylko z jedną osobą.
Ka Klakla, bo to właśnie ją mam na myśli swoje wpisy umieszczała w formie wierszy białych, najeżonych metaforami i bardzo nieoczywistych. Odniosłam wrażenie, że są napisane w trochę protekcjonalny sposób i na dobrą sprawę ich sens może zrozumieć jedynie ich twórczyni. Jak dla mnie były troszkę bełkotem, ale może wpływ na to miało moje niezrozumienie ich sensu, a komuś gustującemu w najeżonych metaforami wierszach bezrymowych, bardzo współczesnych, przypadną do gustu. Stanowiły one jednak tylko niewielki wycinek książki, więc dało się przez nie przebrnąć.
Podobały mi się trafne komentarze na temat sytuacji politycznej, gospodarczej, społecznej w kraju. Dzięki temu książka była bardziej "ludzka", można się z nią było utożsamiać i czuć się bliżej związanym z opisywaną historią.
Podsumowując, myślę, że "Juto nie mieści się w głowie" będzie idealną lekturą za parę lat, kiedy (miejmy nadzieję) widmo pandemii trochę przygaśnie. Dla przyszłych pokoleń taki dziennik będzie idealną okazją do zapoznania się z emocjami przodków i myślę, że da im ciekawy punkt odniesienia i inne spojrzenie na pandemię. My, czyli ludzie, którzy znają pandemię "od podszewki" nie znajdą w książce nic odkrywczego, ale jednocześnie mogą dobrze się bawić, poznając emocje innych ludzi przeżywających ten sam stan, utożsamiać się z nimi. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że jeśli tematyka książki wydaje się komuś interesująca, polecam zapoznać się z treścią. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla wielu może być przytłaczająca (ja sama czułam czasami przygnębienie w czasie lektury). Osobom, na które pandemia nie wpływa zbyt dobrze, lekturę odradzam w trosce o zdrowie psychiczne...
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl