Ta historia to było coś pięknego. Nie będę ukrywać, to nie tak, że podobała mi się w całości i uważam ją za doskonałą, nie, ale była po prostu piękna i rozumiem skąd wyrazy miłości wobec tego tytułu.
"Tam, gdzie las spotyka się z niebem" to opowieść o trzech zupełnie różnych i obcych sobie osobach, ale jedno ich łączy - wszyscy są po ciężkich przeżyciach. Historia rozpoczyna się od spotkania dwóch głównych bohaterek - doktorantki ornitologii oraz 8-letniej, bosej dziewczynki, która twierdzi, że przybywa z kosmosu, wypożyczyła ciało martwej dziewczynki i ma za zadanie nauczyć się czegoś o Ziemi. Po drodze do głównych bohaterów dołącza także 25-letni mężczyzna, sąsiad tej starszej.
Już sam początek mnie zaintrygował, ale zwiastował ciężkie tematy. Były to słuszne przeczucia.
Co mi się podobało?
Historia była prosta i konkretna - zarówno jej przebieg, jak i styl napisania, dzięki temu autorka zdobywała całą uwagę czytelnika, w trakcie czytania towarzyszyła mi niepewność i ciekawość - jak mam odbierać niektóre wydarzenia, słowa, czy ta książka jest o tym co myślę, czy może to jednak coś innego? Świetny zabieg, który nie pozwalał mi odłożyć lektury. Do tego, doceniam częste subtelne zwracanie naszej uwagi na to, że świat jest cudem, takie proste oczywistości, o których na co dzień zapominamy.
Uwielbiam historie, które opowiadają o nawiązywaniu relacji i ich rozwoju, uwielbiam, kiedy zwykłym życiem doprowadzają do wzruszeń, kiedy uderzają w mój czuły punkt. Rozwijanie więzi od obcej do najdroższej osoby przynosi mi ukojenie, a kiedy to wszystko jest zasługą niezwykłej pełnej uroku istoty, to wzmacnia magię, która biła z tej książki.
Czy była odkrywcza? Zupełnie nie, ale mogłam przy niej zwolnić, uspokoić się i uśmiechnąć, chociaż wzruszenia też nie zabrakło.
Co mi się nie podobało?
Szczerze mówiąc, to nie było czegoś co odbierałabym osobiście jako duży minus. Natomiast jest kilka punktów, które chciałabym wyszczególnić, bo ogółem są to pewne braki i wielu mogą przeszkadzać.
Po pierwsze, to nieco powierzchowne, płytkie podejście do tematów, jest ich tutaj całkiem sporo - trauma, ciężkie choroby, przemoc, nawet molestowanie, to wszystko jest wspomniane, ich następstwa lekko muśnięte, ale to byłoby na tyle, wracamy do historii. Z jednej strony rozumiem powód wplecenia tego, nakreślamy przeszłość bohaterów, ale jednak brakowało tu rozbudowania.
Kolejny przypadek jest nieco skomplikowany, ponieważ działa u mnie zarówno na plus, jak i na minus. Podobał mi się wątek różnych spojrzeń, różnych zdań i tego, że mimo wszystko można dojść do porozumienia. Jednak ponownie zatrzymam się nad tym jak płytko zostało to potraktowane, ponieważ bez głębszych, większych dyskusji czy nawet innych argumentów, druga osoba po prostu nagle zmieniała zdanie. Z tego powodu wydało mi się to zbyt naciągane i jak ogólnie brak rozbudowania mi nie przeszkadzał, tak ta kwestia już tak.
Dołożyć do tego mogę finał książki, kończy się tak jak autorka chce, ale nie zostało nam dane dowiedzieć się w jaki sposób do tego doszło, bo przecież nic (poza schematem tego typu opowieści) na to nie wskazywało.
Piękna, wspaniała, cudowna - po jej skończeniu zaczęła do mnie docierać jej niedoskonałość, ale czy piękne musi być doskonałe? Świetnie bawiłam się przy tej książce, chciałabym móc przeczytać ją od nowa, treść równie magiczna co okładka.
Ode mnie 7/10. Szczerze polecam.