Zamek po drugiej stronie lustra to książka wyjątkowa, która w świecie pełnym chaosu daje chwilę wytchnienia, otula spokojem i zrozumieniem. Mizuki Tsujimura mistrzowsko balansuje między rzeczywistością a fantazją, tworząc historię idealnie wyważoną, która wydaje się zarówno baśniowa, jak i boleśnie prawdziwa.
Jeśli oglądaliście Kimi no na wa (Twoje imię), łatwiej zrozumiecie moje odczucia wobec tej powieści. To ten sam typ historii – jest subtelna, poruszająca i idealnie skomponowana, ale nie znajdziecie tu wątku romantycznego. Na pierwszy plan wysuwają się przyjaźń, wsparcie i akceptacja. A co najważniejsze, będziecie czuli, że wszystko jest tutaj na swoim miejscu.
Krótko o fabule - jeśli wolisz niespodziankę, to przejdź dalej!
Główną bohaterką jest Kokoro, dziewczyna, która z powodu trudnych doświadczeń w szkole zamyka się w sobie i odcina od świata. Pewnego dnia odkrywa, że lustro w jej pokoju jest portalem do tajemniczego zamku. Tam poznaje rządzącą nim wilczycę oraz sześcioro innych nastolatków, którzy również niosą pewne traumy i lęki. Wilczyca stawia im zadanie: muszą odnaleźć ukryty klucz do pokoju życzeń, w którym spełni się JEDNO z ich życzeń, a zasady, których muszą przestrzegać, są niepodważalne. To rywalizacja, ale z czasem bohaterowie zaczynają się poznawać i odkrywają jak wiele ich łączy, między nimi narodzi się więź wynikająca z wzajemnego zrozumienia.
Język i styl
Mizuki Tsujimura pisze w sposób prosty, ale niezwykle przejmujący. Nie znajdziemy tu przesadnie poetyckich opisów czy metafor. W końcu to książka kierowana do młodzieży i autorka skupia się na subtelności i realizmie. Narracja jest oszczędna, a fabuła płynie powoli mimo długiego okresu i zdaję sobie sprawę, że niektórzy mogą uznać, że zbyt powoli, ale to jest czas, w którym dostajemy szansę poznać bohaterów i lepiej zrozumieć końcowe wydarzenia. To jak w życiu – nie zawsze jest spektakularnie, prawda? Dialogi są naturalne, a postacie pełnowymiarowe, różnorodne. Widać, że autorka emanuje dużą empatią. Narracja nie wymusza wzruszenia, ale pozwala czytelnikowi je poczuć. Język nie jest też przesadnie młodzieżowy i myślę, że jest wystarczająco prosty by zdobyć uwagę młodszych czytelników, ale i na tyle dojrzały by przekonać do siebie dorosłych.
Moje wrażenia - to już polecam przeczytać ;)
To nie jest kolejna książka, która daje gotowe odpowiedzi i moralizuje, nie znajdziecie tu sztucznych czy błachych porad. Tsujimura pokazuje, jak rzeczy pozornie niewinne mogą być dla kogoś źródłem traumy. Obnaża istotę samotności, prześladowania i izolacji, i to jak trudno jest rozmawiać na takie tematy. Wplatając w tę historię elementy baśniowe, pozbawia ją nadmiernego ciężaru emocjonalnego i pozwala nam zatracić się w przeżyciach bohaterów i poczuć z nimi głęboką więź. Ta historia została opowiedziana dokładnie tak, jak powinna.
To chyba pierwsza książka w moim życiu, przy której mam wrażenie, że nie dało się tego rozegrać lepiej. Fabuła, postacie, tempo, narracja, rozwiązanie – to wszystko składa się w idealnie dopasowaną całość. To książka, która nie próbuje zaskoczyć czytelnika na siłę. Zwroty akcji można przewidzieć, motywy nie są nowe, ale to nie ma znaczenia. Bo liczy się to, jak idealnie zostały ułożone w jedną historię. Bo właśnie taka dla mnie była po przeczytaniu. IDEALNA.
To opowieść magiczna, kojąca, podnosząca na duchu. I w końcu… TEN FINAŁ. Przy moich ukochanych książkach zawsze pojawiają się łzy, tutaj nie było inaczej. Zżyłam się z bohaterami tak bardzo, że ostatnie strony rozłożyły mnie na łopatki, nie da się być na nie obojętnym. I nie ukrywam, że chciałabym dostać kontynuację, nawet drobną, ale taką, która ukoi moje stęsknione serce.
Książkę otrzymałam w ramach współpracy reklamowej [patronat] z wydawnictwem We Need Ya.