Zacznijmy od pozytywu: pomysł na książkę, na akcję książki był bardzo, ale to bardzo dobry. Myślę, że autorka „Ostatniej siostry” ma szansę napisać kiedyś naprawdę dobrą książkę, bo ma to, co ważne: wyobraźnię i marzenie, by to, co wykiełkowało w jej głowie przenieść do komputera i stworzyć książkę.
Kolejna dobra rzecz- OKŁADKA! Klimatyczna. I jeszcze jedna - jest kilka scen, które naprawdę warto przeczytać i pomysły narracyjne, które są dobre! Jest na czym budować. Ale to nie jest książka, do której bym wróciła.
Opis wydawcy
NovaeRes I Mika Wing tak przedstawiają swoją książkę:
Ile poświęcisz, by ocalić tych, którzy są dla ciebie najważniejsi?
Goye ma tylko jeden cel: pragnie odnaleźć swoje siostry, których byty cielesne i duchowe dawno temu odłączyły się od siebie i rozproszyły. Aby znów się z nimi zjednoczyć, kobieta jest w stanie poświęcić wszystko i wszystkich. Podczas poszukiwań, trwających kilka tysięcy lat, Ziemia, jaką znamy, przestaje istnieć, a życie przenosi się na inne planety i ulega całkowitej metamorfozie. Goye spotyka na swojej drodze ludzi, którzy mogą jej pomóc, jednak każdy krok przybliżający ją do zaginionych sióstr ma swoją cenę. Kluczem do rozwiązania zagadki może okazać się starożytna kula. Wkrótce okaże się, czy jej moc przyniesie ostatnim ocalonym ratunek czy zniszczenie...
I opis jest akuratny
Obserwujemy trwające millenia poszukiwania zaginionych sióstr, widzimy zamieszanie, manipulację, poświęcenie oraz poświęcanie wszystkiego i wszystkich.
To czemu narzekam?
Bo książka jest źle napisana. Akcja przypomina rozbity kalejdoskop. Rozłożyliście kiedyś jakiś na części? Nie zachęcam, ale w środku jest kilka niespecjalnie pięknych plastikowych ścinków, barwnych wielościanów, które w kalejdoskopie tworzą magię, a wysypane z niego są tylko… kawałkami kolorowego papieru.
Za dużo wszystkiego. W „Ostatniej siostrze” co chwila pojawia się nowa postać
Miałam takie wrażenie, że Mika Wing dodaje kolejnego bohatera, bo po prostu lubi wymyślać dla nich imiona. Rozumiem to, także lubię tę część pisania. Tutaj jednak szybko miałam przesyt i zastanawiałam się: po co tylu bohaterów? Owszem, losy wielu z nich „schodzą się” przy końcu książki, ale mimo wszystko…
No i są polowania na czarownice, i sztuczna inteligencja, i wyklęta cesarzowa Chin, i… - wiecie, jakby wziąć do kupy wszystkie odcinki pierwszego sezonu StarGate i umieścić w jednej książce. Nie oglądaliście? Szkoda. Uwierzcie mi na słowo: za dużo! Są nawet Orkowie! (Nie żartuję, pojawiają się s. 280)
Nauka! Nauka! Nauka!
Jestem szczególarzem i cenię sobie autorów, którzy robią research. W „Ostatniej siostrze” go nie widać.
Wiem, że wydawnictwo oznaczyło tę powieść jako „fantasy”, więc podejście do nauki mogłoby być "dowolne", ale dla mnie to SF! SCIENCE fiction. Niechby i fantasy! I tak fakty naukowe, te które są nam znane, powinny się trzymać kupy.
A tu widać owszem - zapał, ale i naiwność autorki. Jest na przykład jedna z bogiń stworzenia jest porzucona w kuli „ nieopodal zabudowań Egiptu”, w czasach faraonów [s. 42]. „Nieopodal zabudowań Egiptu”, czyli gdzie? Koło jakich zabudowań?
Są przeloty przez czarne dziury, niezgodna z wiedzą naukową ewolucja gwiazd i życia na Ziemi, są niemożliwe do utrzymania układy gwiezdne. Wiem, rozumiem: to fantastyka! Ale chciałabym, byśmy nie gwałcili nauki.
Bohaterowie
Rzadko zdarza się książka, w której nie ma bohatera, którego mogłabym polubić. Niestety, z tym przypadkiem mamy do czynienia w "Ostatniej siostrze". Ani Sally, ani siostry-boginie stworzenia, ani Luk, ani Lilly, ani nikt, nikt, nikt - nie daje się lubić. W każdym razie do mnie bohaterowie Miki Wing - nie przemówili.
A szkoda! Bo tę historię i jej bohaterów można było zagrać pięknie! Można było zbudować… no ok. Koniec.
Język
Kłopotem książki jest jej język. Widać, że Mika Wing stara się napisać to, co ma w głowie, bardzo chce ubrać w słowa ten nieźle wymyślony świat, w którym rozgrywają się perypetie bohaterów „Ostatniej siostry”.
Ale dodać trzeba, że z językiem przegrywa.
Najbardziej irytująca rzecz?
Prócz akcji, która jest poplątana i skomplikowana ponad ludzką miarę? To, jak narrator mówi o bohaterce „młoda”: młoda to, młoda tamto, młoda coś jeszcze innego.
Jestem staroświecka, ale mnie to uwierało, bo nie pasowało do niczego, ale to do niczego w książce.
Podsumowanie: „Ostatnia siostra” Miki Wina mogłaby być dobrą książką, gdyby tylko była lepiej napisana. Zwłaszcza że zakończenie wskazuje jasno na to, że powstanie kolejna część tej powieści.