Jak wiele bylibyście gotowi poświęcić, gdyby chodziło o życie bliskiej dla Was osoby? Mam przeczucie, że dość duża liczba osób bez zawahania odpowiedziałaby, że własne życie. Zgadza się? Jeśli tak, to pójdźmy dalej. Własne życie jest pewnego rodzaju darem, który należy do nas samych i my decydujemy, co z nim robimy. Dlatego podwoję stawkę i zadam inaczej pytanie – czy bylibyście w stanie poświęcić czyjeś życie dla życia kochanej przez Was osoby? Tym razem nie będę zgadywać żadnych odpowiedzi, bo pytanie jest zbyt trudne, zbyt nieosadzone w kontekście i zbyt oddziaływujące na moralność i etykę. Miejmy nadzieję, że nigdy nikt z nas nie znajdzie się w takiej sytuacji.
Goye wie, co to znaczy strata bliskich. Od tego momentu w życiu ma tylko jedno pragnienie – odnaleźć swoje siostry, z którymi przed wieloma latami została rozdzielona. Razem tworzą całość, więc muszą wreszcie połączyć się. Jednak poszukiwania są trudne i zagmatwane, ponieważ toczą się na przestrzeni tysięcy lat. Wyobrażacie sobie, jak przez ten czas zmieniła się Ziemia i prawa natury? Czy uda się Goye odnaleźć ukochane siostry? Czy ludzkość ma jakąś przyszłość? I jaka jest prawdziwa cena za życie?
"Ostatnia Siostra" najpierw przyciągnęła moją uwagę poprzez magnetyzującą okładkę, a następnie intrygujący opis. Bardzo rzadko czytam powieści w pogranicza fantastyki i science fiction. Zazwyczaj nie umiem się w nich odnaleźć i z czasem zaczynam się nudzić. Lecz tutaj wiedziałam od początku, że sama koncepcja historii może pokonać wiele wad i dać mi niesamowitą radość z czytania. Jest to unikatowe połączenie przeszłości z przyszłością, która bierze pod uwagę wielowymiarowość i nie ogranicza umysłu.
Styl autorki niesie dla mnie powiew świeżości, który jest zarazem duszący, ale też prowadzący przez nieznane. Nie są to wyłącznie zdania, ale obraz przyszłości i naszych możliwości. Dlatego z taką pasją wzięłam się za czytanie i brnęłam przez kolejne strony. Ta językowa niepowtarzalność oczarowała mnie i dała godziny w skupieniu i zaintrygowaniu. Nie ma co ukrywać, jest on bardzo ciężki w odbiorze i momentami wręcz dławiący, ale dla mnie to olbrzymia zaleta, gdyż ten styl tworzy fascynujący klimat i pasuje do fabuły. Lubię takie pasujące połączenie. Problemem mogą się okazać słowa, które zazwyczaj nie są przez nas używane, a czasami nawet neologizmy. To oczywiste, że przy motywie science fiction pojawiają się, jednakże momentami treść stawała się mało zrozumiała.
Ogólnie jeśli miałabym wskazać jeden główny problem powieści, jest to fabuła. Niestety jest ona jednym, wielkim chaosem. Przez ten mankament historia jest nieklarowna, a czasami w ogóle niezrozumiała. Ubolewam nad tym bardzo, bo to jednak stracony potencjał. Dopiero środkowa część fabuły nabiera dla mnie przejrzystych barw i to właśnie tam dobrze się bawiłam. Nie zmienia to faktu, że cała opowieść niesie ze sobą tę wcześniej wspomnianą wielowymiarowość. Powroty do przeszłości, odniesienia do teraźniejszości i tysiące lat przyszłości to przygoda pełna pasji i wspaniała uczta dla naszej wyobraźni. Kto by nie chciał dowiedzieć się, jak będzie wyglądał nasz świat za 5000 lat? Czy będzie istniał? Czy pozostaną jakieś nasze prawa? Pytań jest nieskończenie wiele, a "Ostatnia Siostra" przedstawia alternatywę.
Natomiast z bohaterami jest też zabawna sytuacja, ponieważ przez całą powieść miałam wrażenie, że jest ich wyjątkowo wiele, ale po zastanowieniu doszłam do wniosku, że to tylko pozory, a my skupiamy się na głównych postaciach. Jeśli miałabym Wam opisać jednego z bohaterów, to nie dałabym sobie rady, gdyż ich kreacja jest dla mnie nieuchwytna. Bez wątpienia istnieje, ale jest za mgłą i trudno zrozumieć ich motywacje czy uczucia. Najbardziej polubiłam Teo, bo wydawał mi się niesamowicie ludzką postacią. Czasami cierpiał, czasami się radował, a czasami zachowywał głupio i ten brak wyidealizowania przekonał mnie do niego. Poczułam również sympatię do Lilly, ale ostatecznie mało o niej wiem i z chęcią lepiej poznałabym ją.
"Ostatnia Siostra" ma wielki potencjał, który miejscami jest mocno wykorzystany, a miejscami niestety stracony. Sama historia do kreatywna linia prowadząca nas przez wymiary i czas, by dojść do jednego punktu. Bawiłam się przy niej naprawdę dobrze i myślę, że fanom takich opowieści powinna przypaść do gustu.