Kiedy kwitną oliwki recenzja

Jeśli macie ochotę opuścić zaśnieżoną Polskę i przenieść się na chwilę w znacznie cieplejsze miejsce, to w mojej dzisiejszej recenzji zapraszam Was na Zakynthos. Dajcie porwać się chwili :)

Aurelia, popularna piosenkarka i autorka tekstów, ucieka przed tym, co wydarzyło się w Polsce. Chcąc wyleczyć złamane serce, odpocząć od wszędobylskich paparazzi i zaszyć się „na końcu świata”, kupuje bilet w jedną stronę na Zakynthos. Będąc w Grecji, spotyka na swej drodze same przychylne jej osoby, m.in. Gretę, która zajmuje się zorganizowaniem noclegu dla Aurelii. Okazuje się, iż Polka ma zamieszkać u syna sympatycznej Greczynki.

„Kiedy kwitną oliwki” to bardzo wartościowa lektura, opowiadająca o tym, że czasami warto się zatrzymać, przemyśleć istotne sprawy, a być może i obrać nowy, świeży kierunek, którym chcemy podążać w naszym życiu. Bywa, iż przypadkowe spotkanie potrafi odmienić wszystkie dotychczasowe plany i postanowienia. Fabuła książki toczy się niespiesznie, dzięki czemu możemy rozkoszować się ciekawymi opisami malowniczej przyrody, ale i obserwować spokojnie rozwijające się uczucie dwójki bohaterów wśród kwitnących drzew oliwnych i szumu morskich fal.

Autorka w wyjątkowy sposób przedstawiła krajobraz greckiej wyspy, pięknie opisała tamtejsze atrakcje, racząc czytelnika wieloma ciekawostkami. Lekki i przyjemny styl sprawił, iż przez tę powieść niemalże się płynie. Nim się obejrzałam, już czytałam epilog i było mi mało. Jest to naprawdę wciągająca opowieść o odwadze, o dążeniu do własnego szczęścia oraz o trudnych wyborach, w których serce często ogrywa nadrzędną rolę.

W tej powieści z pewnością nie znajdziecie niespodziewanych zwrotów akcji czy wydarzeń trudnych do przewidzenia. Jednakże zapewniam, iż ta lektura dostarczy Wam wielu przyjemnych chwil dzięki pobudzającym wyobraźnię opisom oraz mądrościom życiowym, które można z niej wyciągnąć. Sądzę, że „Kiedy kwitną oliwki” będzie idealnym przerywnikiem dla wszystkich zimowo-świątecznych powieści, które aktualnie czytacie.