Łukasz Henel to dotychczas kompletnie nieznany mi autor. Jednak niektórzy z Was mogą go kojarzyć z książek o filozofii dla młodzieży lub powieści „Szkarłatny blask”. Jest to osoba, która fascynuje się wszystkim co tajemnicze i lubi samotne wędrówki nocą przez las. Myślę, że taki spacer z pewnością pobudza naszą wyobraźnię i podsuwa niejeden pomysł na dobry horror. Może to właśnie podczas takiego mrocznego spaceru autor wpadł na napisanie tej książki.
Zapomniany, przez nikogo niechciany, ale jakże piękny pałac w środku nawiedzonego lasu oraz tajemnica przeszłości, którą skrywa, to stałe elementy tego utworu. Nie są one zbyt wyszukane, raczej banalne, ale autor świetnie je wykorzystał. Poprzez dodanie swojego talentu oraz stworzenia nastroju grozy, który pobudzał nasz strach, stworzył on bardzo dobrą powieść. Przyznam, że w porównaniu do innych autorów, Łukasz Henel prezentuje się całkiem nieźle. Ja wybierając między innymi powieściami grozy w polskiej literaturze, tę na pewno bym wyróżniła.
Młody biznesmen Tomasz w trakcie podróży postanawia podwieźć pewną autostopowiczkę. Nigdy tego nie robił, ale „Zatrzymam się, zaryzykuję – pomyślał. – Przecież życie jest jak ruletka…”. Oczywiście kobieta zapomniała zabrać ze sobą dziwnego medalionu. Mężczyzna pobiegł za nią, ale nigdzie jej już nie było. Wydawało mu się, że dziewczyna mogła pójść w tym deszczu i ciemnościach do domów, które miałyby znajdować się gdzieś niedaleko lasu w który weszła. Absurdalne, prawda? Ale taki to urok wielu horrorów. Co prawda, biznesmen nie znalazł swojej piękności, ale odkrył ogromny, okazały pałac. W jego głowie pojawił się genialny plan. Dlaczegóż by nie zainwestować i stworzyć w tym piękny miejscu hotel? Od myśli, do czynów. Wspaniały budynek zostaje sprzedany Tomaszowi i odremontowany. Teraz trzeba spędzić pierwszą noc w swoim nowym hotelu, który tymczasowo staje się również domem. Ale w ciemnościach pałacu dzieją się rzeczy, które nie mogą być przecież realne. Rankiem wszystko wydaje się być tylko snem, głupstwem, nadmiarem wyobraźni. Ale On nie poprzestanie na życiu w ciemności. Dowodzą temu tajemnicze morderstwa w okolicy. Czy bohaterowi powiedzie się plan stworzenia wspaniałego hotelu? Jak długa można walczyć z czystym złem?
Dużym plusem utworu są częste zwroty akcji. Naturalnie nie posłuchałam groźby widniejącej na okładce „Książka, której lepiej nie czytać po zmierzchu…” i właśnie w godzinach nocnych ją pochłaniałam. Autor potrafił mnie porządnie nastraszyć i podskakiwałam na każdy dziwny odgłos w domu. Moim zdaniem to jest najważniejsze w powieści grozy – czytelnik musi się bać. Ja zostałam w pełni zaspokojona. Z początku myślałam sobie: taka niepozorna okładka, do tego ten opis fabuły z autostopowiczką i pałacem. Nastawiłam się niestety dość negatywnie. Sądziłam, że w środku zastanę coś niezbyt ciekawego, a już na pewno niestrasznego. Jakże byłam zaskoczona, gdy po kilkunastu stronach zostałam tak wciągnięta, że nie mogłam skończyć czytać. Pisarz ma wielki talent skoro z tak banalnych elementów stworzył coś ciekawego. Język był bardzo obrazowy, niebezpieczny las, ciemny i stary pałac … obrazy przewijały się w mojej głowie jak błyskawice. Niby niecałe 300 stron, ale ile tam się działo! Gdyby ktoś chciał stworzyć z tego film – nic trudnego!
„On” niesamowicie mnie zaskoczył. Bardzo pozytywnie. Z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne książki tego autora. Szczerze mogę Wam polecić ten utwór. Spodoba się każdemu miłośnikowi tego gatunku, ale gdyby kogoś, kto nie czytuje takich książek, naszła ochota na odrobinę strachu, również ta powieść się sprawdzi. Dzieci w wieczór Halloween będą pewnie biegały po cukierki. Ja natomiast spędzę kolejny wieczór z niezwykłym „On”.