Autorka zajęła się fascynującym zjawiskiem placebo, które jest dowodem na olbrzymie możliwości ludzkiej psychiki. Książka prezentuje wyniki wielu badań, przeprowadzonych również przez autorkę, wyliczając czasami bardzo ciekawe, czasami bardzo trudne do interpretacji eksperymenty. W zamyśle ma to być pozycja popularna, ale czyta się ją trudno, bo niestety nie jest to literatura przyjazna dla czytelnika. Niemniej książka prezentuje wiele fascynujących faktów i wyników badań, przytoczę tylko te, które mi zapadły w pamięć.
Rozdział poświęcony problematyce placebo w sporcie przedstawia wyniki ciekawych eksperymentów: otóż, gdy sportowcom się powie, że biorą środki wspomagające, a tak naprawdę biorą placebo, to wyniki rosną, tak jak gdyby naprawdę brali wspomagacze (a czasami rosną nawet bardziej!). Otwiera to ciekawą możliwość: można sportsmenom dawać placebo, mówiąc im, że są to środki dopingujące, w ten sposób unika się wpadki, a wyniki się poprawią. Ciekawym, czy ktoś korzysta z tej możliwości, jeśli tak, to pewnie się nie chwali...
Omawia też autorka eksperyment, w którym stosowano placebo do redukcji bólu, i w pewnych przypadkach okazało się bardziej skuteczne od morfiny! W ogóle to ból jest typem dolegliwości, dla których efekt placebo jest silny; niemniej dla pewnych chorób, np. dla choroby Alzheimera, efekt placebo jest słaby.
Autorka prezentuje też oryginalny i kontrowersyjny pogląd, że cudowne uzdrowienia można uznać za pewną formę placebo: „Frank (1982a) zwrócił uwagę na istotną prawidłowość charakteryzującą wszystkie przypadki uleczenia w miejscach kultu religijnego (i prawdopodobnie wspólną dla wszelkich pozytywnych skutków praktyk niemedycznych). Zawsze są one zgodne z prawami natury. Żadnemu z cudownie uzdrowionych nie odrosła amputowana noga, a przypadki przywrócenia widzenia notowano jedynie wtedy, gdy narząd wzroku był wprawdzie uszkodzony, ale zachowany. Proces powrotu do zdrowia w kontekście cudownego uzdrowienia można zatem porównać z naturalnym procesem fizjologicznym o niezwykłej dynamice. Modlitwę można więc uznać za placebo (przynajmniej z perspektywy ateisty czy agnostyka).”
Pani Dolińska podkreśla rolę różnych szczegółów, aby efekt placebo się udał, np. sam wygląd medykamentu gra dużą rolę. Przedstawiając wyniki własnych badań, pisze też, że tak naprawdę nie wiadomo, które osoby są bardziej podatne na placebo: „Choć może się to wydać niewiarygodne, do tej pory nie udało się ustalić jakiegokolwiek czynnika osobowościowego, który pozwoliłby satysfakcjonująco przewidywać reakcję osób badanych na placebo”.
Niestety, jak już wspomniałem, książka nie jest łatwa dla czytelnika niespecjalisty. W wielu rozdziałach dostajemy dosyć monotonną wyliczankę eksperymentów, czasami pełną niepotrzebnych szczegółów; ma się wrażenie, że autorka nie jest w stanie dokonać syntezy, gradacji wyników, napisać co ważne a co mniej ważne. Dlatego lektura bardzo szybko nuży i zniechęca.
Nie można autorce odmówić olbrzymiej wiedzy i zaangażowania, niemniej wydaje mi się, że jeśli chce się pisać książkę psychologiczną przeznaczoną dla szerokiego audytorium, to trzeba popatrzeć jak to robią autorzy amerykańscy, chociażby Daniel Goleman, Cialdini, czy Duhigg, i być bardziej spolegliwym w stosunku do czytelnika.