Na świecie nie dzieje się zbyt dobrze. Mam wrażenie, że ludzkość idzie w złym kierunku. Być może dlatego mocno oddziałuje na mnie fantastyka postapokaliptyczna, która według mnie za kilka dziesięcioleci przestanie być fantastyką, a stanie się realnym scenariuszem. Taki realistyczny przebieg kresu ludzkości przedstawia „Pandemia”, powieść rosyjskiej pisarki Jany Wagner.
Czytanie tej książki było dla mnie ciekawym doświadczeniem, ponieważ jest ona całkiem inna od komercyjnych historii, w których główny bohater, a właściwie superbohater, sprytnie radzi sobie z nadchodzącą apokalipsą. U Wagner tego nie znajdziemy. Autorka postawiła na naturalizm, doskonały w swej prostocie, który ujawnia się w niewymyślnym, niezwykle trafnym opisywaniu prozaicznych rzeczy i zachowań.
Bohaterami dramatu, bo ustalmy, że historia ma bardzo dużo z dramatu, powiedziałabym, że nawet więcej niż z postapokalipsy, jest grupa znajomych, która po wybuchu pandemii nieznanej choroby, przypominającej objawami grypę, zmuszona jest uciekać jak najdalej od upadającej Moskwy. Choroba i upadek norm moralnych nie dają szansy na przetrwanie. Ratunkiem wydaje się być malutka chatka na wysepce na jeziorze w Karelii. Miejsce jest odosobnione i spokojne, odległe od epicentrum choroby. Niestety żeby tam dotrzeć trzeba pokonać setki kilometrów. W obecnym czasie kiedy woda, żywność i paliwo są w deficycie taka wyprawa jest ekstremalnie niebezpieczna. Dla Anny, narratorki, podróż ta będzie wielkim wyzwaniem. Bo nie tylko będzie musiała się zmierzyć z brutalną rzeczywistością, która deformuje normy moralne, ale też przyjdzie się jej zmagać ze skomplikowaną relacją łączącą jej męża z byłą żoną. Do tego dojdzie strach przez zarażeniem i niepokój o ukochanego syna.
Wyprawa przez ogarnięte chorobą tereny budzi grozę. Surowość rosyjskiego krajobrazu, mroźna zima, a także opustoszałe wsie, szybko rozprzestrzeniająca się choroba, i obrazy jak z koszmaru, sprawiają, że dla uciekinierów podróż staje się ekstremalnym przeżyciem. Chłody klimat przekłada się na twarde i nieprzychylne charaktery bohaterów, których los zmusił do wspólnej podróży. Można powiedzieć, że są oni na siebie skazani. Dlatego mimo tragedii, która w pewien sposób powinna ich jednoczyć, wychodzą animozje, uprzedzenia, i niechęć. W obliczu zagłady wydaje się to niepoważne, odrobinę groteskowe i niepotrzebne. Jednak skupienie się na emocjonalności bohaterów pokazuje ludzką naturę. Możemy się oszukiwać, ale na to, żeby zmienić swoje spojrzenie na niektóre tematy trzeba lat, wielu lat. Nasi bohaterowie nie mają na to czasu, mimo antypatii i pretensji muszą walczyć nie tylko z małostkowością, ale też z przejmującym lękiem. Pogodzenie ze sobą tak skrajnych emocji jest dla nich ogromnie trudne, zaś dla nas stanowi ciekawą psychoanalizę postępowań uwarunkowanych określonymi sytuacjami.
Dla niektórych czytelników niesnaski w grupie mogą wydawać się głupie i pozbawione sensu, ale ukazanie tak kontrowersyjnych portretów psychologicznych sprawia, że książka jest autentyczna, bo przedstawia zwykłych ludzi, nie superbohaterów, czy pewnych siebie macho, ale istoty tak prawdziwe, że w każdym z nich możemy odnaleźć część siebie. Powieść Jany Wagner jest ciekawą alternatywą dla zachodnich powieści. Między innymi dlatego, że nie skupia się na niesłychanych wyczynach bohaterów, ale na ich emocjach i mentalności jednostki, grupy społecznej, narodu, począwszy od małostkowości, czepialstwa, aż po zachowania determinujące instynkt przetrwania. Poza tym zachwycające, surowe tło i prawdopodobny scenariusz zdarzeń sprawia, że patrzymy na podróż ludzi walczących o życie z bojaźnią. Nawet nie dlatego że warunki podróży im nie sprzyjają, ale dlatego że wewnętrzny konflikt, jest bardziej zatrważający niż epidemia choroby. Da mnie książka Wagner była wyjątkowa, może dlatego że odrobinę przypominała mi „Drogę” McCarthy’ego, więc jeśli lubicie ten typ literatury to „Pandemia” będzie dla Was idealna.