Do tej książki podchodziłam jak pies do jeża, ale raz kozie śmierć. Zaznaczam, że historia Józefa Cyppka była mi znana, więc do powieści usiadłam już z pewnym obrazem, ale wierzyłam, że autor, tak jak obiecuje w posłowiu, opiera się na faktach i nie wzbogaca historii na siłę. Niestety trochę mu nie wyszło. Zwięźle wymienię zalety i wady historii, żeby ostatecznie przejść do jej istotnego motywu.
Plusy:
- dobre tempo;
- niezły styl, bez gramatycznych gaf;
- ciekawy rys psychologiczny Cyppka;
- przyzwoite tło historyczne;
- obrazowe opisy makabry;
Minusy:
- chaos czasowy;
- ile faktów tyle miejskich legend i plotek!
Myślę, że ktoś, kto nie zetknął się z historią Cyppka inaczej odbierze tę powieść. Nie będzie doszukiwał się prawdy i za fakt przyjmie książkową wersję, która w sumie trzyma się kupy i na upartego można uznać ją za realną. Mnie jednak wyobraźnia autora nie przekonała, ponieważ fakty są...inne. Nie będę opisywać losów Józefa Cyppka, bo sporo jest w Internecie artykułów na jego temat, ale mam wrażenie, że z jego historią jest tak, jak z historią Elżbiety Batory. Nikt nie uwzględnia ówczesnych nastrojów społecznych czy politycznych, tylko przyjmuje wersję, która najbardziej przeraża.
Nie ulega wątpliwości, że Cyppek był chory psychicznie i że trauma wojny uczyniła z niego istotę bez sumienia. I właśnie, a'propos, autor zrobił jedną ciekawą rzecz, bo choć ukazuje narratora swojej powieści jako potwora, kanibala ćwiartującego ciała, mielącego zwłoki w maszynce do mięsa, to jednocześnie opisuje jego dzieciństwo i młodość, stawiając go w całkiem innym świetle, jako dobrego męża, ojca, przyjaciela, a nawet bohatera. Tak, jakby to wojna uczyniła z Cyppka bestię. Co więcej Czornyj przywołuje pewne zdarzenie tj. egzekucję zbrodniarzy ze Stutthofu w 1942 roku, którą oglądało ponad 200 tysięcy ludzi, reakcja widzów przeszła już do legendy. Polecam poczytać o tym wydarzeniu, włos się jeży nie tylko z powodu czynów skazanych, ale również zachowania tłumy. W każdym razie w finale książki pojawiają się też cytaty „Wszyscy chcą chleba i doświadczenia śmierci” oraz „[...] są chwile, kiedy każdy, jeśli tylko ma dobrą wymówkę, myśli o zabijaniu[...]” Bez dwóch zdań wojna potrafi zrujnować psychikę, tak bardzo, że my, żyjący w czasach pokoju, nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić. Za przykład niech posłużą słowa jednego ze skazańców z Stutthofu, który pytany dlaczego mordował, odpowiedział „dla chleba, dla chleba” .
Oczywiście nie usprawiedliwiam Cyppka, ale pamiętajmy, że udowodniono mu tylko jedną zbrodnię, został skazany za zabójstwo na tle seksualnym Ireny Jonasz, a na wyrok miały wpływ ówczesne nastroje, przypominam, że wydarzenie miało miejsce w 1952 roku. Tak wiec w całej tej opowieści więcej jest białych plam niż faktów. Jedno muszę przyznać, autor niejednoznacznie kreśli rys psychologiczny „Rzeźnika z Niebuszewa”. Przez takie podejście do tematu nie jesteśmy w stanie określić czy Cyppek był psychopatą czy też człowiekiem, którego dramatyczne doświadczenia ulepiły w zwyrodnialca. Tego typu dywagację bardzo lubię, zwłaszcza że kontekst historyczny ma tutaj duże znaczenie, dlatego oceniam książkę na dobrą, przymykając oko na rozbuchane plotki, dodające makabryczności czynom bohatera tej powieści.