Wyobrażam sobie taką sytuację: spotykam w lesie krasnala, takiego kurdupla, którego łatwiej zdeptać, niż zobaczyć, ale jakimś cudem udaje mi się zrobić to drugie, a nie pierwsze. No i ten krasnal daje mi wybór: duża bańka, albo wgląd w nieopublikowaną jeszcze powieść Anny Musiałowicz. W pierwszej chwili decyzja wydaje się dość oczywisty, z drugiej jednak strony... No zaraz, chwila, mam maskę z
Krzyku (nie, nie
Krzyku Muncha, tylko Wesa Cravena), mam też wiatrówkę i całkiem przyzwoite noże, więc teoretycznie milion dadzą mi w każdym banku i to od ręki, co nie? Ale co ważniejsze, przy powieściach Anny nie ma ryzyka wpadki, bo za każdym razem Pisarka serwuje nam wyjątkową ucztę dla wyobraźni i zmysłów, naszej wrażliwości, z takich lekkim poetyckim posmakiem - wrażeniem, że każde słowo jest na swoim miejscu. A zatem wybór jest prosty - Mały, nie wiem skąd ją masz, ale dawaj następną książkę tej Pani.
Diabeł zza okna, to niepokojąca i urzekająca, nostalgiczna podróż do przeszłości - do czasów dzieciństwa, do wakacji na wsi, do świata dziecięcych fantazji i niekończących się zabaw na świeżym powietrzu. Ośmioletnia Asia spędza lato u dziadków gdzieś na prowincji. Pewnego dnia widzi za oknem stworzenie, które jednoznacznie kojarzy się jej z diabłem. I faktycznie, to jest diabeł, który raz na trzydzieści lat powraca, aby zapolować na dzieci. Wkrótce miejscowa dziewczyna zostaje zgilotynowana przez jadący drogą samochód, na głowę innej spada ciężka blacha. Na pozór to zwykłe wypadki, ale prawda jest bardziej złożona. Wie o tym babcia Asi, a także gosposia miejscowego proboszcza. Wkrótce na spokojną i senną wioskę spada deszcz ptaków...
Jestem wystarczająco stary, aby doszukać się w dzieciństwie małej Asi, chwil i momentów, które sam przeżyłem. Gdy byłem mały, również spędzałem wakacje u babci. Mieszkała w małym i sennym miasteczku między Toruniem a Włocławkiem i gdy ją odwiedzałem zawsze bawiłem się z dwójką, czasem trójką miejscowych dzieciaków, z którymi - podobnie jak Asia i jej ekipa - wypuszczaliśmy się na dworzec kolejowy. Ten w powieści
Diabeł zza okna jest nieczynny, w miasteczku mojej babci był i nadal jest aktywny. Szerokie korytarze i obszerny hol, a także towarzyszące rozmowom echo sprawiały, że to miejsce uznawaliśmy za magiczne, z kolei okoliczna wieża ciśnień zawsze wzbudzała w nas grozę. Anna Musiałowicz, choć opisuje historię z perspektywy dorosłej już Joanny, znakomicie oddaje dziecięce postrzeganie świata, wplatając w na pozór niewinną opowieść, atmosferę grozy i tajemniczości, która jest obecna już od pierwszego rozdziału. Anna to również jedyna znana mi Pisarka, która nawet, gdy pisze o rozczłonkowanych ludziach zrzucanych na ziemię, robi to w sposób ujmujący i poetycki.
Pewnie wspominałem to już przy okazji
Kuklanego lasu, albo najnowszej powieści Anny
Śnieg jeszcze czysty. Jeśli tak, to najwyżej się powtórzę, ale... W swoich powieściach Musiałowicz tworzy niesamowity klimat, jest jak czarownica, która potrafi zaczarować słowem i trzymam w uścisku opowiadanej przez siebie historii. To przyjemny uścisk, który sprawia, że można tak w nim trwać bez końca. Ale wiecie, co mówią: wszystko co dobre szybko się kończy. Pizza tak ma, dwulitrowa butelka pepsi też, jesienne włóczęgi po lesie, no i książki Anny.
Jeśli jeszcze nie znacie twórczości Anny Musiałowicz, to powiem Wam, tak szczerze i od serca: nie macie się czym chwalić i lepiej po cichu nadróbcie zaległości. Ta Pisarka tworzy może i krótkie powieści, ale za to pełne magii, tajemnic i tej subtelnej grozy, którą tak bardzo lubię. Aniu, jesteś Królową Grozy i składam ci pokłon! 🙂
© by
MROCZNE STRONY | 2022