Sięgając po powieść Smitha, zachęcony zajawką z okładki, spodziewałem się kolejnej, ocierającej się o plagiat, grafomańskiej kalki powieści Dana Browna. Niby mamy tutaj zaginiony i utajniony przed światem artefakt, tym razem świętą włócznie, oraz wzmiankę o kolejnej tajemniczej sekcie (na literacki „dywanik” trafili tutaj biedni Katarzy). Nic bardziej mylnego. Spece od PR’u najwidoczniej powieści nie czytali, „Włócznia Przeznaczenia” traktuje bowiem o zupełnie innej tematyce a tytułowa włócznia jest tylko bardzo niewielkim, choć istotnym, elementem fabuły. Ale zacznijmy od początku.
Craigowi Smithowi dużo bliżej do Roberta Ludluma niż do Dana Browna. Powieść nie jest książką awanturniczo-przygodową lecz pełną wartkiej akcji szpiegowską sensacją, której akcja rozgrywa się na dwóch poziomach fabularnych.:
Pierwszy rozgrywa się współcześnie i opowiada losy alpinistki, Kate Wheeler. Mąż Kate, brytyjski arystokrata, zostaje w 1997 zamordowany przez nieznanych sprawców podczas wspinaczki na Eiger. Kate diametralnie zmienia swój dotychczasowy styl życia, wychodzi ponownie za mąż i wraz z nowym małżonkiem planuje zemstę. Para trafia w sam środek międzynarodowej afery szpiegowsko-terrorystycznej w którą zamieszane są: CIA, FBI, włoska mafia oraz tajemnicza organizacja Paladynów.
Perypetie Kate przeplatane są historią zupełnie z „innej beczki”, która stanowi drugą płaszczyznę fabularną powieści. Rozgrywa się ona w latach trzydziestych XX wieku i traktuje o kolejach losu Ottona Rahna, niemieckiego historyka i poszukiwacza przygód. W malowniczej Langwedocji, Rahn bada kulturę i historię Katarów, zwiedzając okoliczne zamki i jaskinie. Poznaje parę rodaków, małżeństwo Bachmanów, którzy zaczynają podzielać fascynacje Niemca. Między Rahnem i Elizą Bachman rodzi się zakazane uczucie. W Niemczech do władzy dochodzą Naziści. Himmler, fanatyczny poszukiwacz zaginionych tajemnic, zaczyna interesować się Rahnem i sekretnym skarbem Katarów…więcej nie zdradzę, trzeba przeczytać.
Kunszt pisarski Smitha można rozpoznać już od pierwszych stron powieści. Autor brawurowo rozpoczyna akcję, napięcie wzrasta a później jest już tylko ciekawiej i ciekawiej. Czytając „Włócznie…” praktycznie nie można się nudzić. Smith lawiruje miedzy czasami i miejscami akcji niczym szczęśliwy posiadacz Wehikułu Czasu, wplata nowe wątki i wprowadza na scenę bohaterów tak wiarygodnych, iż trudno nam, czytelnikom, uwierzyć, że są oni wytworem wyobraźni autora.
I tu pojawia się kolejna niespodzianka. Jedyną postacią autentyczną, której zmyślony życiorys „dopisał” Smith, jest Otto Rahn, niemiecki mediewista i żołnierz SS, którego życie zawiera liczne „białe plamy” i który zginął w tajemniczych okolicznościach w roku 1939. Romantyczna historia Niemca stanowi w powieści wątek wręcz genialny, idealne uzupełnienie „wielkich niewiadomych” w życiorysie Rahna, dodaje powieści duszy i swoistej mądrości oraz stanowi doskonałe „spoiwo” łączące wszystkie pozostałe wątki powieści.
Jeśli chodzi o styl autora to jest on, mówiąc potocznie, lekki, łatwy i przyjemny. Jego główną cechą jest niesamowita brawura w opisach scen akcji (niemalże słyszymy świst kul nad głowami i odgłos wybuchających granatów, gdzieś za oparciem fotela). Kolejnym atutem jest tu dokładność opisów zarówno autentycznych miejsc jak i licznych militariów pojawiających się w powieści. Wraz z bohaterami skaczemy ze spadochronu, zwisamy ze stromych skał, uczymy się obsługi celownika na podczerwień lub , niczym ekipa z „Matrixa”, przeprowadzamy nalot na tajną kryjówkę wroga.
Mnie osobiści „Włócznia przeznaczenia” niemal zachwyciła. Oczywiście można czepiać się tu naiwności niektórych rozwiązań, zbyt przewidywalnych wątków lub oklepanych sensacyjnych klimatów. Ktoś może przyczepić się do zbytniej łatwości zadań bohaterów i tego, iż „wszystko idzie im za dobrze”. Ja takie zarzuty ripostuje mądrym cytatem z Zafona – „ Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie”. Jeśli książka Smitha kogoś znudzi lub wyda mu się durna to prawdopodobnie on sam jest durniem-nudziarzem. Ja czytając bawiłem się lepiej niż w kinie, gdzie ostatnio wieje wtórnością i brakiem nowych pomysłów (wyjątek – „Incepcja”). Swoją drogą powieść pana Smitha była by doskonałym materiałem na film.