Myśląc o babci, zwykle pojawia się obraz miłej starszej pani z siwym koczkiem, miłej i ciepłej, emanującej spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Patrząc na nią z perspektywy dziecka widzimy staruszkę w lepszej lub gorszej kondycji, która co najwyżej może iść z nami na spacer czy popilnować na placu zabaw. Nie zastanawiamy się nad tym, jaka ta babcia naprawdę jest, jakie ma marzenia, a już na pewno nie myślimy o jej młodych latach. A to błąd, bo przeszłość babci może być wypełniona fantastycznymi opowieściami, dużo lepszymi niż najlepsza książka przygodowa.
Jedenastoletni Harry też właściwie nie znał swojej babci. Nie kojarzył nawet jej prawdziwego imienia, bowiem – z racji wzrostu – wszyscy mówili na nią Mini, wiedział tylko, że lubi cukierki toffi, po których zresztą dziwnie się zachowuje. Przeszłość babci nigdy go nie interesowała, był bowiem zbyt skupiony na swoich sprawach, szczególnie na zdobywaniu „psich punktów”, które miały stać się przepustką do posiadania własnego psa, na co do tej pory mama nie chciała się zgodzić. Teraz pojawiła się właśnie okazja, do zdobycia ogromnej ilości takich punktów, a to wszystko dzięki babci właśnie. Albo raczej przez babcie, która zatrzymała się u nich, planując udział w wielkiej gali, na której miała odebrać nagrodę a życiowe dokonania.
Tak naprawdę to udział w tej imprezie zaplanowała mama Harry`ego, bowiem Mini wcale nie zależy na nagrodach. Nawet tak prestiżowych jak ta, wręczona w zasłudze za zrewolucjonizowanie rynku papieru toaletowego. W czasach deficytu tego niezwykle przydatnego artykułu do higieny, Mini wynalazła bowiem nowy sposób jego wytwarzania, przez co zapisała się w historii jako królowa papieru „Szczęśliwy listek”. Co zrobić jednak w sytuacji, kiedy babcia robi wszystko, by na galę nie dotrzeć? Harry dwoi się i troi by utrzymać babcię w ryzach i, zgodnie z poleceniem mamy, doprowadzić ją na imprezę. Tyle tylko, że babcia znika niemal po wyjściu z domu, odnajdując się co prawda w supermarkecie, ale tylko po to, by wciągnąć wnuka w aferę z kradzieżą toffi. Nie mówiąc już o tym, że w trakcie ucieczki babcia unieszkodliwia ochroniarza foremką z pasztetem.
To byłoby jednak zbyt proste, by babcia po kradzieży wróciła do domu. Czeka na nią przecież wesołe miasteczko, a gdy ona beztrosko korzysta z wieży zrzutu czy wykłóca się o prawo do skorzystania z kolejki górskiej, jej wnuk biega za nią w kostiumie wielkiej wiewiórki. Zresztą to dopiero początek przygód chłopaka i niejedyna okazja, by … lepiej poznać babcię. Ta zaś okazuje się niezwykle fascynującą kobietą, mającą na swoim koncie nie tylko epizod z papierem toaletowym, ale i pobyt w Meksyku i realizację tajnych projektów. Nie mówiąc już o tym, że jest nieszablonową osobą, łamiącą wszelkie normy i przekraczającą granice.
Czy wnukowi uda się doprowadzić ją na galę? Jakie jeszcze tajemnice z życia babci odkryje? Przekonamy się o tym dzięki niezwykle wciągającej powieści dla młodych czytelników, pt. „Zgubiłem babcię w supermarkecie”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Dwukropek książka, autorstwa Jo Simmonsa, z sugestywnymi ilustracjami Nathana Reda, to niezwykle pouczająca przygoda, pozwalająca zupełnie inaczej spojrzeć nie tylko na Mini, ale i na własną babcię.
Porywającej fabule towarzyszy wartka akcja, która nie pozwala nam się nudzić. Pogoń za babcią, świadomość upływającego czasu i zbliżającej się gali, kolejne miejsca odwiedzane przez Mini, a pokazujące jej prawdziwą naturę – to wszystko przykuwa uwagę czytelnika i sprawia, że angażujemy się w poszukiwania babci. I na dalszy plan schodzą nawet „psie punkty”, liczy się przede wszystkim, żeby nadążyć za starszą panią i jej pomysłami, a także … by ją lepiej poznać.