Przełom XIX i XX wieku, Galicja. Do pałaców Kazimierza hrabiego Badeniego, namiestnika Galicji, trafia nowa guwernantka, Angielka z pochodzenia, duszy i serca. Żarliwa katoliczka, purytanka oczytana w chrześcijańskich pismach i z pewnością z odpowiednio wysokimi referencjami trafia do domu, gdzie obok wielkiej polityki spotykać się będzie polskość i niemieckość, austriacki dryl i bezkresna miłość do jaśnie panującego cesarza. Oto zestawienie rzadko spotykane, a pamiętnik nieznanej z imienia (aż trudno uwierzyć w niemożność ustalenia tożsamości autorki dziennika!) nauczycielki języka angielskiego (co też stanowiło pewien fenomen, w tamtych czasach nadal „rządził” francuski) jest pełen zaskakujących spostrzeżeń i opisów świata, który przeminął na zawsze.
Wraz z rodziną Badenich i wszelkimi politycznymi zawirowaniami (Kazimierz Badeni był przecież austriacko-cesarskim premierem, znanym zresztą ze słabej znajomości języka niemieckiego) przekraczamy granice zaborów i wraz z autorką pamiętnika spoglądamy na świat równocześnie pogrążony w biedzie oraz przepychu pałacowych pokoi. Ze szczerym zaskoczeniem dama spogląda na lwowskich Żydów, ich stroje, zwyczaje i zachowanie, przygląda się gettowej dzielnicy miasta, w której żyją, ze sporą ciekawością obserwuje polskich chłopów (choć, to trzeba przyznać, opisuje ich dość subiektywnie i niezbyt pochlebnie: i tak na przykład odnotowuje, że „wyglądali apatycznie i roztaczali wokół siebie aurę beznadziei”), grywa w tenisa (tu znów stwierdza, że Polacy, proszę państwa, poruszają się „z niezwykłą gracją”!), zachwyca się obrzędami wielkanocnymi, choć sama kryje się pod palmą stojącą w salonie, by nie zostać (o zgrozo!) oblaną perfumą przez jednego z gości. I tak, jeśli pozwolimy autorce na swobodę wypowiedzi i nieco spuścimy z tonu przy krytyce jej obserwacji, dowiemy się m.in., że Polacy są świetnymi łyżwiarzami, są niezwykle uprzejmi (choć o wiele głośniejsi od Francuzów), po zniesieniu pańszczyzny toczą między sobą nieustanne spory o granice i… po kryjomu podkradają chrust. Później, gdy los rzuci ją w głąb cesarstwa, robi się jeszcze ciekawiej – bo oprócz wizyt w śródziemnomorskich kurortach i odwiedzin wiedeńskich pałaców, guwernantka ma zaszczyt spotkać największe koronowane sławy – z samym najjaśniejszym panem włącznie. Wszystko to skrzętnie notuje.
To pełna przypowiastek i bezpiecznych w wymowie anegdotek opowieść. Jej autorka pozostaje zawsze uważna, by nie zdradzić zbyt wiele. Stąd też spotkać nas może rozczarowanie, gdyż niewiele dowiemy się na przykład o tym, jak wyglądały lekcje, które udzielała panienkom z dobrych domów i arcyksiężniczkom. Trudno też spotkać pogłębione opisy ich charakterów, ścisły rejestr ploteczek, niepowodzeń czy złośliwości – guwernantka zawsze pozostaje posłuszna jaśniepaństwu; nigdy nie wychodzi ze swej roli. Natomiast sporo miejsca poświęca wydarzeniom, które wstrząsały początkami XX wieku i cesarskim tronem, ale o których pisano także w gazetach. Bohaterami stają się nie tylko Franciszek Józef I (o którym wypowiada się zawsze pochlebnie), ale również Elżbieta Bawarska (słynna Sisi) oraz ich dzieci, liczne rodzeństwo i kuzynostwo. Zaręczyny, śluby i pogrzeby przeplatają się tu ze społecznymi wybuchami i tragediami, które dopadały coraz starszego władcę – autorka opisuje traumę, jakiej doświadczył dwór na wieść o samobójczej (rzekomo?) śmierci Rudolfa Habsburga (jego ciało znaleziono w myśliwskim zamku w Mayerling), jak i zabójstwie małżonki cesarza z ręki zamachowca. Kiedy następcą zostaje ogłoszony Franciszek Ferdynand Habsburg niedaleko stąd do kolejnej zbrodni będącej zarzewiem wielkiej wojny.
„Wspomnienia…” są świetnym zapisem epoki – jej zwyczajów, upodobań i spostrzeżeń. Pamiętać należy, że przedstawiają tylko jeden punkt widzenia – to świat arystokracji, balów, kasyn i pałaców, cesarskiej etykiety, bezwzględnego posłuszeństwa i życia w poczuciu, że naszą przyszłością kieruje miłościwy człowiek, wyrozumiały i cnotliwy monarcha, któremu jesteśmy winni bezwzględne posłuszeństwo. Władca, którego szczerze kochamy i z którego imieniem na ustach kładziemy się spać. Nawet jeśli gdzieś toczą się wojny, jeśli ludzie na ulicach Wiednia protestują, jeśli upadają rządy –wszystko to jest dla autorki jedynie tłem i ma znaczenie tylko wtedy, jeśli wpływa na codzienne funkcjonowanie jej „państwa”. Nie mniej jednak dziennik przedstawia świat w istocie kolorowy i zróżnicowany, wybuchową (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) mieszaninę nacji, zwyczajów i upodobań. To głównie świat mężczyzn, którzy dźwigają na barkach ciężar władzy i odpowiedzialności za losy świata (kobiety są dodatkiem, miłą odmianą w surowości codziennego życia, niosą ukojenie starganym nerwom, są pocieszycielkami wzburzonych serc, przykładnymi matkami i żonami), jednak ciągle ciekawy i fascynujący swą oprawą i stopniem skomplikowania. Tym bardziej więc warto weń się zanurzyć i śledzić historię niezwykłej kariery pewnej Angielki, która pewnego dnia bawiąc się huśtawką, ku swojemu przerażeniu, nie zdołała ukłonić się przechodzącemu korytarzem cesarzowi Austro-Węgier.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.