Jeśli lubicie książki o książkach i chcecie upewnić się w przekonaniu, żeście na straconej pozycji, a rosnący stos tomów na kolejnej z szafek to rzecz zupełnie zwyczajna, i doskonale wiecie, że takich jeszcze wież wiele przed Wami, że lista „must have” i „must read” rośnie z dniem każdym i zupełnie, ale to zupełnie nie chce się cudowne zredukować, z czego nie robicie większego ambarasu, bo przecież po to jest, żeby się pięła, macie poczucie humoru, otwarty umysł i chcecie poznać podobnych maniakalnych zbieraczo-czytaczy owładniętych jedyną słuszną pasją, którzy żyli przed Wami i ze swą -filią czuli się wręcz znakomicie, sięgnijcie po książkę Alberto Castoldiego.
W piorunującym skrócie: od rozważań o wampirzej naturze pisma, które odejmuje lub dodaje egzystencji i zaburza jednostkową tożsamość, przez agresję popędową pisma, które wywołuje i obłęd i śmierć włącznie, przez autorów, którzy nie dość, że zabijają własne postaci, zabijają również własne testy, skazując je na zapomnienie, po fałszerzy, książki nigdy nienarodozne i te, które zabijają. Castoldi zasypuje anegdotami i cytatami, stara się uporządkować to cudowne literacko-bibliofijne panoptikum, a im bardziej się tym zajmuje (a my pędzimy wraz z nim),tym bardziej grzęźniemy, a raczej giniemy przysypani starodrukami i tekstami, które każdy przeczytać powinien.
No to próbka tego cudownego imaginarium literatury: człowiek-biblioteka i sartrowska biblioteka-Eden, biblioteka jako schronienie przed światem, aleksandryjska wreszcie. To tu spotykają się Manguel i Ryszard de Bury, Wiktor Hugo i Calvino, Lacroix i Balzac. Tajemnica biblioteki klasztoru Świętego Krzyża na górze Amara w Abisynii, założonej przez królową Saby, która zawierała tony podarowane jej przez samego Salomona, biblioteka Montaigne’a i kapitana Nemo, biblioteka Borgesa i niszczenie bibliotek, które stało się pasją (od starożytnego Nabopolassara przez króla Szwecji Olafa i hiszpańskiego kardynała Jimenesa), wreszcie Kafka i prośba skierowana do Maxa Broda, by spalił jego niewydane utwory… Na koniec czeka na Was strategia literatury i porady samego Italo C., jak czytać, by czytać. Swoje dokłada Perec, Cervantes i Maupassant, a dzieło kończy (niemalże) płonąca biblioteka z „Imienia róży”.
„Prawdziwym wrogiem bibliofila nie jest jednak biblioman, ani tym bardziej bukinista, lecz bibliofob”. No tak.
Przekład: Joanna Ugniewska