"Kulturalna zawierucha" Grażyny Górnickiej, którą otrzymałam od serwisu nakanapie.pl to niepozorna książeczka licząca sobie niespełna dwieście stroniczek z intrygującą okładką oraz całkiem ciekawą i zabawną historią wewnątrz. Jej lektura nie zabierze dużo czasu, ale na pewno odpręży i zapewni sporo relaksu. Już na wstępie informuję, że warto po nią sięgnąć.
Aby uleczyć duszę po rozstaniu z mężczyzną Weronika decyduje się odwiedzić Barcelonę. Dziewczyna zatrzymuje się u swego dobrego przyjaciela Pere - muzyka jazzowego. Postanawia korzystać z życia i pięknej listopadowej pogody, która nie odbiega od naszego polskiego lata. Wkrótce Weronika poznaje przystojnego Manela, z którym Pere gra koncerty w kameralnym lokalu nieopodal centrum oraz jego charakternego chihuahuę o imieniu Chet. Już podczas pierwszego koncertu w Cultura Elitista bohaterka spostrzega dwa barokowe obrazy umieszczone na ścianie miejscowego wc. Okazuje się, że są to dzieła skradzione jakiś czas temu z zamku Grodno na Dolnym Śląsku. Od tego momentu dziewczyna nie spocznie, nim nie wymyśli sposobu na powrót obrazów na zamek. Pere, Manel i mały szczekliwy Chet gotowi są do pomocy i wielu poświęceń, aby spełnić zamierzenie przyjaciółki. Powstaje zatem misterny plan odzyskania dzieł sztuki. Czy będzie on skuteczny i co z niego wyniknie przeczytacie w książce.
"Kulturalna zawierucha" napisana została w formie wspomnień z "zakręconego" wyjazdu do Barcelony. Może posłużyć niczym osobliwy przewodnik w przemierzaniu uliczek katalońskiej stolicy. Podążając śladami bohaterki zawędrujemy do miejsc powszechnie znanych turystom, ale też do takich zupełnie nie odwiedzanych. Odkryjemy uroki tego zakątka Hiszpanii i zapragniemy osobiście odwiedzić Barcelonę. Razem z Weroniką, Perem, Manelem i Chetem będziemy się naprawdę świetnie bawić kombinując, knując intrygę i wprowadzając ten plan w życie.
Autorka wprowadziła do tej opowiastki dwie płaszczyzny zdarzeń, które na samym początku powodują spory mętlik. A to dlatego, że nagle i niespodziewanie pojawia się rozdział z wydarzeniami jakby z zupełnie innej epoki, który nie ma nic wspólnego z tym, o czym czytaliśmy wcześniej - zamek, biesiada, turniej rycerski. Z czasem jednak wszystko staje się coraz bardziej klarowne i zrozumiałe. Bohaterowie są ludźmi pozytywnie zakręconymi i nie sposób ich nie polubić. To osoby, z którymi można przysłowiowe konie kraść. Zostali bardzo dobrze dopasowani do ról, jakie przyszło im kreować. Są wspaniałymi przyjaciółmi, na których można liczyć dosłownie w każdej sytuacji.
Historia jest zabawna, wciągająca i naprawdę ciekawa. Napisana lekko i z humorem przenosi nas w świat zupełnie absurdalnych zdarzeń, a mimo to chcielibyśmy w tych zwariowanych okolicznościach jak najdłużej pozostać. Niestety wspomnienia Weroniki szybko dobiegają końca i w tym miejscu dopatruję się niewykorzystanego potencjału. Moim zdaniem bez trudu można byłoby te wątki nieco rozbudować, co wpłynęłoby jeszcze bardziej pozytywnie na odbiór całości.
Zaskoczył mnie finał tej historii, a dokładnie kilka ostatnich zdań, z których płyną same mądre wnioski, ponadczasowe wręcz przemyślenia. Wygląda to trochę tak, jakby nie do końca tu pasowały i były wciśnięte trochę na siłę. Zupełnie nie spodziewałam się takiej wymowy po tak niepozornej książeczce, choć na pewno są to słowa prawdziwe. Krótki fragment tego przesłania brzmi: "Odnajdź swoją pasję i realizuj ją. Ale nie dla kogoś. Dla siebie, bo jesteś tego wart."
"Kulturalna zawierucha" to niewymagająca historia, która wniesie do naszego życia radość i uśmiech oraz pewne pozytywne wartości. Jej lektura sprawia dużo przyjemności. Warto po nią sięgnąć!