„Nic do stracenia” autorstwa Kingi Litkowiec, stanowi historię, w której poleje się dużo krwi, ale jest to również powieść, która spowoduje u Was wypieki na twarzy. Nie wiem czy wiecie, ale jest to też pierwsza książka napisana przez tę autorkę - to głownie dlatego sięgnęłam po ten tytuł, wcześniej warsztat tej pani znałam dzięki krótkim opowiadaniom - nigdy nie czytałam nic dłuższego, dlatego uznałam, że swoją przygodę rozpocznę właśnie z tym tytułem.
Cześć, jestem Aria, która ma dużego pecha. W ciągu kilku dni tracę pracę oraz mieszkanie - właściciel postanowił wyrzucić mnie z mieszkania, ponieważ jego ciężarna córka potrzebuje większego lokum, jak można tak potraktować drugiego człowieka?! Na szczęście właściciel mieszkania ma jednak serce i na pożegnanie daje mi czek, która ma pomóc mi w ułożeniu swojego życia od nowa. Niestety ani ja, ani on nie przewidzieliśmy, że ten głupi papierek zmieni moje życie o sto osiemdziesiąt stopni... W momencie, w którym znalazłam się w banku by zrealizować czek nastąpił napad... W niektórych momentach żałuję, że nie jestem strachliwa, ponieważ to głównie przez moja odwagę zwracam uwagę jednego z przestępców, który postanawia porwać mnie do siebie... Jak potoczą się dalej moje losy? Tego już musicie dowiedzieć się sami :)
Początek tej książki był bardzo spokojny - uważam ten fakt za zaletę, ponieważ pozwolił mi on lepiej poznać naszą bohaterkę oraz nowe otoczenie, w którym się znalazła, jednak w momencie, w którym Amado przejmuje dowodzenie - narrację, akcja nabrała większego znaczenia i znacznie przyspiesza. Nie wiem czemu na początku bałam się, że „Nic do stracenia” będzie przebiegać tym samym schematem jak inny romans polskiej autorki, którego nie znoszę, jednak autorka się obroniła i blisko setnej strony zmieniłam o jej twórczości zdanie.
Muszę pochwalić panią Kingę za świetną kreację głównych bohaterów - oboje skrywają mroczne sekrety, które przez kilka lat nie miały prawa wyjść na światło dzienne. Czym więcej tajemnic na ich temat poznawałam, tym bardziej zaczynałam obawiać się o ich życie. Niby Amado zapewnił Arię, że jest w bezpiecznym miejscu, to jednak w podświadomości czułam, że on sam nie jest do końca pewny czy jego słowa są w stu procentach prawdziwe.
Jeśli chodzi o moją ulubioną postać jest nim bez wątpienia Amado - przyciągnęła mnie jego tajemniczość, a każdy rozdział z jego perspektywy coraz bardziej pobudzał moją ciekawość. Aż do ostatniego zdania byłam ciekawa co ten bohater jeszcze przede mną ukrywa. Natomiast jeśli chodzi o Arii - na samym początku powodowała u mnie głównie współczucie, jednak później udowodniła mi, że twarda z niej babka, która nie wie czym jest strach.
Może i „Nic do stracenia” jest romansem mafijnym to autorka bardziej skupiła się na bohaterach oraz łączącej ich relacji, a nie na cielesnych doznaniach - co mi osobiście bardzo się spodobało. Spokojnie, występują tutaj gorące sceny, które na szczęście nie są wulgarne, tylko opisane w bardzo przystępny sposób.
I na koniec kilka słów o zakończeniu, które sprawiło, że tytuł ten jest wręcz nieodkładalny. Nie będę ukrywać, że końcówka bardzo podniosła mi ciśnienie - z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej bałam się o życie naszych bohaterów. Kinga wie jak przyspieszyć bicie serca u swojego czytelnika, dlatego też nie dziwę się, że została ona okrzyknięta Królową Romansów Mafijnych.
Czy książkę polecam? „Nic do stracenia” to bardzo dobry tytuł, który wyróżnia się na tle romansów, który miałam okazję czytać. Tytuł ten nie kupił mnie ze względu na zwroty akcji, których trochę tutaj było, czy za bohaterów... autorka ma świetny styl pisania, który sprawia, że aż chce się czytać dalej. Co tu dużo mówić, jak zaczniesz czytać tę powieść to przepadniesz.