„Żaden żywy organizm nie może na dłuższą metę normalnie funkcjonować w warunkach absolutnego realizmu. Niektórzy utrzymują, że nawet skowronki i koniki polne miewają sny. Dom na Wzgórzu, choć nienormalny, opierał się samotnie o swoje pagórki i tulił ciemność w swym wnętrzu”
Kiedy mając jakieś dwanaście lat obejrzałam czarno biały „Nawiedzony dom”z 1963r. zachwyciłam się nim i często do niego wracałam. Najbardziej podobał mi się jego klimat, tak różny od późniejszych popularnych horrorów. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest on nakręcony na podstawie książki. Nie zdawałam sobie z tego sprawy również wtedy, gdy przepisałam i przypięłam na tablicy korkowej cytat, który King umieścił na początku „Miasteczka Salem”. Gdy w końcu skojarzyłam fakty zaczęłam szukać jej w bibliotekach, antykwariatach i księgarniach, jednak nie było mi dane ją zdobyć. Każde wznowienie jakoś mnie omijało, aż w końcu w zeszłym roku pojawiło się przepiękne wydanie Wydawnictwa Replika, które kupiłam w zestawie z dwiema innymi książkami autorki.
Doktor John Montague choć jest doktorem filozofii i ma stopień naukowy z antropologii, od zawsze pragnął zająć się badaniem zjawisk nadprzyrodzonych. Pragnienie to ukrywał nawet przed współpracownikami. W tym celu wynajął ogromny stary dom mający opinię nawiedzonego i zaprosił do niego osoby, u których wcześniej objawiły się jakieś paranormalne zdolności. Jednak jego plan nie do końca się powiódł, ponieważ na miejsce docierają jedynie dwie z około dwunastu zaproszonych osób. Do tej trójki dołącza też syn właścicielki domu. Razem rozpoczynają swoją obserwację, a wszystko co się wydarzy skrzętnie notują. I choć początkowo wszyscy poza doktorem traktują to jak dobrą zabawę, okazję do zawarcia nowych znajomości i miłego spędzenia czasu, to wkrótce dom daje o sobie znać. Nocne stukanie, zamykające się drzwi i dziwne napisy na ścianach, to dopiero początek przyprawiających o dreszcze wydarzeń.
„-To dom o jakim zawsze marzyłam – stwierdziła stanowczo Theodora. - taka mała zaciszna kryjówka, w której mogłabym pozostać sama ze swoimi myślami. Zwłaszcza tymi, które dotyczą morderstw albo samobójstwa.”
Każda z postaci jest w jakiś sposób wyjątkowa, choć prym wiedzie tu trzydziestodwuletnia Eleanor, która jest główną bohaterką tej historii. Większość swojego dorosłego życia spędziła opiekując się matką, przez co ma problem z komunikacją z innymi i jest dość nieśmiała. Do posiadłości przyjeżdża wbrew woli rodziny, pożyczając auto, które tylko w połowie należy do niej. Wiele widzianych po drodze rzeczy uznaje za złe znaki, mimo to nie rezygnuje, chcąc wreszcie zrobić coś po swojemu. Przez całe życie wierzyła, że w końcu przydarzy jej się coś wyjątkowego i zaproszenie do Domu na Wzgórzu uznaje właśnie za tę wyczekiwaną chwile. Ma ogromną wyobraźnię. Drugą osoba, która odpowiedziała na list doktora jest Theodora. Jest kompletnym przeciwieństwem swojej nowej koleżanki. Pełna optymizmu, z ogromnym poczuciem humoru w każdej sytuacji, sprawia wrażenie, jakby niczego nie traktowała poważnie. Luke, syn właścicielki dworu, mający go w przyszłości odziedziczyć, jest kłamcą i drobnym złodziejem, ale szybko znajduje wspólny język z nowymi lokatorami. Oprócz nich domu doglądają także państwo Dudley, którzy jednak wychodzą przed zmrokiem i wracają rano by podać śniadanie i posprzątać po kolacji. Nie są zbyt sympatyczni, ani też zadowoleni z obecności gości, a ich zachowanie bywa niepokojące.
Książka od pierwszych stron zachwyciła mnie swoim klimatem. Dom jest ponury, tajemniczy i dla przyjezdnych wydaje się zły przez sam swój wygląd. Eleanor w pewnym momencie nawet stara się stąpać jak najciszej by nie zakłócić jego spokoju, bo cisza bardziej tam pasuje. Dla mnie historia była wciągająca, choć akcja toczyła się powoli, a nastrój grozy narastał stopniowo, jednak wiem, że dla niektórych może to być odrobinę nużące. Tak samo jak dość specyficzne rozmowy bohaterów, które moim zdaniem miały na celu rozładowanie przytłaczającej atmosfery tego miejsca. Mimo, że początkowo nastawiłam się razem z Doktorem na zjawiska nadprzyrodzone, z czasem zaczęłam się zastanawiać, czy wiele z sytuacji nie jest spowodowanych przez bohaterów lub nie dzieje się tylko w ich wyobraźni. I choć zwykle preferuję gdy rozwiązaniem jest jakaś zjawa tym razem zaczęłam kwestionować zdrowie psychiczne przedstawionych postaci, bo ich zachowanie było dla mnie często niezrozumiałe i wręcz irracjonalne. Widziałam wiele negatywnych opinii od fanów produkcji Netflixa, która luźno się tą książką inspirowała, oraz od ludzi, którzy najpewniej nie wiedzieli, że została ona po raz pierwszy wydana w 1959. Ani trochę się nie zgadzam z tymi opiniami. Rozumiem, że dla odbiorców wychowanych na współczesnej literaturze i filmach, książka może wydawać się nudna, szczególnie jeśli szukamy w niej schematów znanych z horrorów. Dla mnie świetnie działa na wyobraźnię i zmusza do myślenia, nawiązując klimatem do klasycznych powieści gotyckich.
„Pomiędzy drewnem a kamieniami Domu na Wzgórzu zaległa głucha cisza, a to, co po nim chodziło, chodziło samotnie.”