Czym była II wojna światowa wiemy wszyscy doskonale. Pochłonęła miliony istnień, zarówno na polu bitwy, jak i ludności cywilnej w wyniku realizacji planu masowej zagłady całych narodów i grup. Tym, którzy przeżyli, przyniosła głód, nędzę, nieutulone cierpienia. Jej skutki to nie tylko straty w ludziach, ale również znaczne zniszczenia w tkance materialnej miast i wsi oraz osobistym dobytku mieszkańców. Tak jak nie da się wrócić życia człowiekowi, tak jednak można starać się odtworzyć zrujnowane mienie. O tym właśnie jest książka Grzegorza Piątka „Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949”, która opisuje, w jaki sposób z gruzów podnosiła się stolica Polski, kiedy zakończyła się wojna.
Długo zastanawiałam się, zanim zdecydowałam się ostatecznie przeczytać książkę, cały czas obawiając się, że nie będę zadowolona, bo nie jestem ani wielbicielką Warszawy, ani bywalczynią, nie znam miasta poza ścisłym centrum. Okazało się jednak, że w niczym nie przeszkadza to cieszyć się doskonałą lekturą. Czytałam ją poruszona, zafascynowana, żywo zainteresowana historią podnoszenia się stolicy z gruzów. Zdjęcia zniszczonej Warszawy działają na wyobraźnię. Widać na nich miasto zrównane z ziemią, z wystającymi z hałd cegieł i pokruszonego betonu fasadami budynków, pozbawionymi szyb w oknach. Patrząc na współczesna Warszawę, aż trudno uwierzyć, że kilkadziesiąt lat temu była jednym wielkim gruzowiskiem, którego uprzątnięcie, jak oceniali specjaliści, mogło zająć nawet 8 lat.
Książka rzetelnie i wnikliwie prezentuje losy miasta w latach 1944-49, począwszy od rozkazu zrównania go z ziemią po upadku powstania warszawskiego, aż do czasu, kiedy powoli stawało na nogi w całkiem nowej odsłonie - przestrzeni nowoczesnej, uporządkowanej, stworzonej dla wygody mieszkańców. Przede wszystkim dotyka tkanki architektonicznej i urbanistycznej, choć momentami ociera się jeszcze o wojenne losy ludzi, przypadki szabrownictwa, cwaniactwa, zajmowania pustych budynków, które wydawały się w miarę bezpieczne.
Najważniejszą rolę przy odbudowie miasta odgrywało Biuro Odbudowy Stolicy, instytucja zatrudniająca do 1500 architektów, urbanistów i innych specjalistów, którzy krok po kroku nadawali Warszawie nowy wygląd. Ich działania nie były wolne od kontrowersji – urzędnikom często zarzucano niszczenie budynków, które nadawały się do użytkowania. Autor wskazuje jednak, że działania te były podporządkowane wizji stworzenia miasta przyjaznego, uporządkowanego, podzielonego przestrzennie ze względu na funkcje, wygodnego, po prostu najlepszego do życia.
Świetnie się tą książkę czyta. Mimo że to w zasadzie praca naukowa, pełna przypisów, cytatów, informacji, danych, nazwisk, planów i szkiców, nie wpływa to na płynność opowieści, nie traci ona energii. Objawia się w tym talent autora, który wspaniale potrafił oddać słowami tą atmosferę, jaka towarzyszyła budowniczym Warszawy.
Historia wojny jest straszna, kiedy myślimy o ludzkich tragediach. Historia wojny jest smutna, jeśli chodzi o dorobek materialny narodów. Historia odbudowy zniszczeń to ogrom pracy i wyzwań, trudnych, czasami błędnych decyzji, przede wszystkim jednak nadziei, mimo początkowych porażek, trudności i poczucia bezsilności. Paradoksalnie, dla Warszawy wojna stała się też szansą na całkowitą zmianę – z miasta ciasnego, niezbyt wygodnego, pozbawionego gmachów użyteczności publicznej w stolicę w pełnym tego słowa znaczeniu. Książka dotyczy przede wszystkim ludzi, którym bardzo zależało na tym, aby wykorzystać tę szansę w największym możliwym stopniu, ich działań, planów, ich zaangażowania. Warto zdać sobie sprawę, ile pracy i pasji kosztowało nadanie miastu takiego kształtu, w jakim oglądamy je dzisiaj.