Zacznę przewrotnie i strzelę focha: jak tak można, drogi Autorze, pisać fascynującą książkę o mieście i umieścić w niej kilka zaledwie ilustracji! Oburzony, łaknący więcej i więcej, ślęczałem z Pańską książką w dłoni pierwszej, przy pomocy palca zaś drugiej klikając po guglach i wyszukując miejsc, które Pan, drogi Autorze, opisał z pasją równą zapałowi pracowników Biura Odbudowy Stolicy.
Gdyby nie ta pozorna jedynie niedogodność, dałbym Panu ze sto gwiazdek, a tak dam tylko dziewięćdziesiąt dziewięć.
Wstyd się przyznać, ale nie znam Warszawy. Znam za to Łódź, przynajmniej tak sądzę. I miło się robiło łodzianinowi, gdy G. Piątek o Łodzi pisał, nie powiem, przyzwoicie i ładnie. Rósł miejscowy mój patriotyzm i czułem już tę podniosłą chwilę, by Łódź moja stolicą kraju się stała, ale klops się za to stał i po krótkiej przygodzie, korona wróciła do zrównanego z ziemią miasta.
G.Piątek z przekonaniem udowadnia, że pierwsze lata wielkiej odbudowy stolicy były cudem jakimś nieokreślonym, wydartym ze setek (jeśli nie tysięcy) szczerych serc mieszkańców miasta i nawet tych później znienawidzonych przez nich urzędników BOS-u. Z pasją opowiada o losach tych, których kręte, wojenne drogi zaprowadziły do największego w Europie żyjącego gruzowiska. Jak mocarstwowa polityka i rodzący się na wschodzie socjalizm wpłynęły na siatkę warszawskich ulic i fasady kamienic, a jak na tych, którzy mieli zadanie je zaprojektować. Wyciąga z...