Joanna Pypłacz to doktor habilitowany filologii klasycznej. Jej pasja to fotografia, muzyka klasyczna i literatura grozy. Jest również autorką wielu publikacji naukowych, a także utworów literackich.. "Genius loci" to jej szósta powieść.
Tytułowy "Genius loci" to najprościej mówiąc duch lub demon, który opiekuje się danym miejscem, albo ma nad nim władze. Występuje w mitologii rzymskiej, w wierzeniach dawnych Słowian, a także w religii katolickiej. Ma on ważne zadanie- sprawia, że wybrany obszar ma jedyną, niepowtarzalną aurę i można ją poczuć.
Podobnie w powieści "Genius loci" stare domostwo będące świadkiem dziesiątek kłótni, radości, zdrad, rozczarowań, ale również miłości i serdeczności, staje się świadkiem tragedii. Po wielu latach ostrzeżeń w końcu zaczyna egzekwować swoje prawa.
Oś książki koncentruje się wokół śmierci kuzynki głównej bohaterki. Zagadkowej, niespodziewanej i zaskakującej. Ewka, odejściem Oli jest zdruzgotana, ale postanawia pomóc w uporządkowaniu rzeczy po niej. Tak zaczyna stopniowo odkrywać specyfikę miejsca, w którym spędzała kiedyś letnie wakacje. Fantastycznie zresztą autorka przedstawiła sposób odkrywania niewytłumaczalnych zjawisk przez dziecko, a następnie osobę dorosłą. Poziom zainteresowania dziwnymi sytuacjami, tego jak dziecko a następnie dorosła kobieta tłumaczy ten aspekt przez pryzmat doświadczeń i logiki.
Generalnie od samego początku jednym wielkim minusem jest ilość stron. Od początku akcja jest niesamowicie dynamiczna. Masa informacji, rozpoczęcie, paranormalne- trudne do wyjaśnienia zdarzenia powodują, że oczekuje się od tego typu historii o wiele więcej szczegółów. Drobiazgowe opisy pozwoliłyby oddać głębię miejsca, ponieważ mimo, że Pypłacz intrygująco zaczyna budować aurę tajemniczości i makabry, to niestety trwa to zaledwie pół strony. Przykładem jest tu scena -według mnie świetna- przy grobie rodziny Filaków i przy studni, jednakże jak wspominałam, są to krótkie momenty, które kończą się, zanim tak naprawdę na dobre się zaczną.
Zdecydowanie brakuje mi tu opisu domu, takiego dokładnego, ponieważ odgrywa on dosyć istotną rolę. Jest to interesujące, ponieważ autorka pod wieloma względami zaprzepaściła szansę na rewelacyjny horror. Chciała za dużo zmieścić w książce z ilością stron podobną do książek dla dzieci lub komiksów. Cała enigmatyczność w kontekście domu nie jest do końca zrozumiała- większość zagadkowych sytuacji związana jest z okolicą- z cmentarzem, mieszkańcami wioski i ich domostwami. To jest nieporozumienie, zważywszy na zaskakujący koniec powieści.
Największym minusem zaś jest zachowanie głównej bohaterki, Ewki. W momencie gdy ma możliwość zrobić krok milowy w poznaniu być może ostatnich dni życia ukochanej kuzynki, co chwilę zajmuje się czymś kompletnie innym. To totalnie nielogiczne, zwłaszcza, że sama wielokrotnie podkreśla, że zależny jej na tym, by odkryć prawdę.
O bohaterach niewiele można powiedzieć. Co prawda ich ilość można zliczyć na palcach jednej ręki, natomiast jak podkreśliłam wcześniej, uważam, że jest to książka, której gatunek oczekuje więcej ilości stron. Zbyt krótka książka skutkuje tym, że tak naprawdę bohaterów nie ma jak poznać. Ich charakterystyka zwyczajnie nie istnieje, wielu informacji nie ma- właściwie są te najbardziej potrzebne, które też nie do końca tłumaczą istotę problemu i złożoności owego bohatera.
Podsumowując, "Genius loci" nie jest książką złą, ot taką na jeden wieczór. Jeśli ktoś jest fanem gatunku lub lubi pióro Joanny Pypłacz (warsztat pisarski ma naprawdę przyzwoity) to śmiało może sięgać po tą lekturę. Nie sądzę by kogoś zawiodła. Prędzej pozostanie niedosyt, tak ja w moim przypadku.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl