Beskid Sądecki, lata 60, młoda kobieta mieszkająca w rezydencji z geologiczną katastrofą za progiem popełnia samobójstwo (ohohoho, ale czy aby na pewno?), wskakując do studni. Uporządkowanie rzeczy zmarłej przypada jej miastowej kuzynce, Ewce, której przyjdzie się zmierzyć z dziwnymi wspomnieniami sielskiego dzieciństwa oraz sceptycyzmem wdowca.
To jest absolutnie niesamowite, jak bardzo ta książka zostawiła mnie z niczym, naprawdę imponujące, jak można zasygnalizować tyle wątków i każdy tak byle jak maźnąć. Żałoba - niedorzecznie stoicka (żeby nie było: każdy przeżywa takie rzeczy na swój sposób i to, że nie rzuca się z płaczem na trumnę nie znaczy, że nie cierpi - co nie zmienia faktu, że bohaterowie i prywatnie, i w swojej obecności zachowują się tak, jakby im zeszła ciotka, na którą i tak był już czas, a nie w tragicznych okolicznościach przyjaciółka/żona). Podejrzenia wobec wdowca - wymuszone (zwłaszcza, gdy się weźmie pod uwagę, że rzekomo Krzysiek był Ewce niegdyś bliski niczym brat), trudno to robienie z niego potencjalnego "bad gaja" brać na poważnie, i nie mogę się zdecydować, czy bardziej podobało mi się określenie zrobienia ukradkiem normalnego zdjęcia mianem "trącącego erotomanią wybryku" (nie, robienie ludziom zdjęć bez ich zgody nie jest w porządku, ale dżiz), czy wielka obraza do łez, bo gość chce wyciąć podgniłe drzewo na swoim podwórku, ale przecież bohaterka lubiła w dzieciństwie pod tym drzewem czytać i jak on tak może, prymityw bez grama zrozumienia dla metafizycznej cząstki. Motyw upiornego domiszcza - mimo bardzo ciekawej lokacji ledwo zarysowany (co za rozczarowanie, bo po to mi się tu przecież przyszło - tytułowy duch też w dawce iście homeopatycznej). Najbardziej rozbudowany paranormalny wątek cygańskiej zjawy - kompletnie bez polotu, nie robi wrażenia ani rekwizytami, ani nastrojem, bardziej irytuje tymi ciągłymi zniknięciami i tym, że czytelnik już wie i chciałby do konkretów, a bohaterka jeszcze na etapie dziwowania się. W sumie najlepiej (co nie znaczy, że dobrze) wypada kwestia bohaterki wracającej do krainy lat dziecięcych. Najszczegółowiej opisaną w tej książce osobą jest sąsiadka, której łysy kogut z charakterem (którego ma więcej niż Ewka i Krzysztof razem wzięci) byłby może i sympatycznym rekwizytem, ale przez to, że cała reszta jest taka nijaka i bez detali, to wyróżnia się raczej w sposób kuriozalny.
Książce bardzo dobrze by zrobiło zamienienie narracji pierwszoosobowej na trzecio i zrozumienie, że w grozowych nowelkach skupiających się na atmosferze oszczędność słów jest w cenie - bo przecież głównym problemem "Genius loci" są mdłe, wielopiętrowe monologi wewnętrzne bohaterki z nijako wyłożonymi emocjami (nie, sam wykrzyknik nie dźwignie na sobie całego zaskoczenia). Czasem lepiej też odpuścić mądreńkie (czy wyciągane z wysokiego rejestru, byle tylko nie powiedzieć czegoś jak normalny człowiek) słowo w imię czytania bez zgrzytania: "tylko ze Stellą mogłam na ten temat porozmawiać, lecz ona najwyraźniej nie żywi takiego zamiaru", "cóż więc było przyczyną dziwacznego pogorszenia się jej duktu pisma?" "wiedziałam tylko od Krzysztofa, iż pod koniec cierpiała na lęki. Czyżby to one odpowiadały za tę deteriorację?","obserwowałam go sprytnie" (??), "- A teraz zjedz śniadanie. (...) - Naprawdę muszę? - zapytałam proszalnie","miałam świadomość, że biedak tkwił po uszy w materialistycznie przez siebie zdefiniowanej rzeczywistości, czego o mały włos sam nie przypłacił [sic] życiem, i teraz dopiero boleśnie otwierał oczy na CAŁY otaczający go świat, krwawiąc przy tym spod po raz pierwszy w pełni rozwartych powiek." (ło jezu), i tak dalej, i temu podobne.
Wciąż jestem pod wrażeniem, jak pusta jest ta książka, a jako fan powieści gotyckiej czuję bezbrzeżne rozczarowanie. No szukam, szukam, zastanawiam się, ale nie mam nic dobrego o niej do powiedzenia, nic z niej we mnie nie zostało, nawet nie było nic szczególnie głupiego czy absurdalnego, to miałby człowiek co chociaż powspominać. Ot, zaczęła się podziały się słabo zarysowane i sklejone ze sobą rzeczy, i się skończyła.
[Recenzja została po raz pierwszy (15.02) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]