"Historia, którą mam do opowiedzenia jest osobliwa oraz nie łatwa do przyswojenia i zrozumienia, dlatego bardzo dobrze się składa, że mam do tego zadania odpowiedni zasób słów".
Tak rozpoczyna się "Siostrzyca", która niejednokrotnie zjeży włos na głowie a ciało pokryje się gęsią skórką. Słowa, które przytoczyłam wypowiada 12 letnia Florence. Uważa się ona za "dziewczynkę bardzo elokwentną jak na swój wiek. Niezwykle elokwentną". Mieszka ona w zaniedbanej posiadłości Blithe House, która "jest jak wielka stodoła. To wielopokojowa, nieprzystępna, kamienna rezydencja" razem z bratem, gospodynią Grouse i trojgiem służących. Matka Florence umarła przy jej narodzinach a macocha i ojciec krótko po urodzeniu Gilesa zginęli w tragicznym wypadku podczas przejażdżki łodzią. Opiekę nad osieroconym przyrodnim rodzeństwem przejął wuj. Nie interesował się dziećmi a wszystkie dyspozycje i swoje wymagania przesyłał listownie. Wuj ze względu na swoje złe doświadczenia związane z inteligentną i wykształconą żoną, zabronił edukacji Florence. Jednak dziewczynka, pewnego dnia, odkrywa domową bibliotekę., tysiące książek i miliomy liter. Bardzo ją to zafascynowało i zaintrygowało. Podstępem dowiadywała sie poszczególnych liter i sama załamała szyfr słów, szyfr do samodzielnego czytania.
Florence zaintrygował Szekspir: "podobała mi się swoboda i lekkość z jaką władał słowami. Zdawało się, że jeśli nie było słowa wyrażającego to, co chciał powiedzieć, po prostu wymyślał własne. Bardował język. (...) Zamierzam wyszekspirować kilka własnych słów. Już zaczynam ćwiczyć". I faktycznie Florence jest w tym mistrzynią. Wyćwiczyła swój własny język, który nadaje powieści nowatorskiego, klimatycznego i niepowtarzalnego smaku, uroku i charakteru. Mówiła np. "całą noc bezsenniłam" czy "serce mi podgardłowało" lub "z obawy przed łzokapaniem".
Giles chodził z siostrą do biblioteki ale robił to wyłącznie dla towarzystwa. Jego nie interesowała nauka , miał z nią trudności. Jednak nadszedł czas kiedy musiał wyjechać do szkoły z internatem. Florence została sama, bardzo tęskniła za bratem. Rodzeństwo było bardzo emocjonalnie ze sobą związane. Dziewczynka przeczuwała zagrożenia, które mogą spotkać Gilesa. Okazało się, że w okolicy mieszka chłopiec Theodore Van Hoosier , o kilka lat starszy. Zaczęli się spotykać na wspólne rozmowy i zabawę. Nie zaprzyjaźnili się od razu, jednak z każdym dniem łącząca ich więź ocieplała się by w końcu rozkwitnąć pełnym porozumieniem.
Florence miała pewną przypadłość a mianowicie była lunatyczką. Przed jej nocochodzeniem zawsze śniła okropny sen: Kobieta odziana w czerń, w czarnej podróżnej sukni i pasującej do niej pelerynie z kapturem, pochylająca się nad łóżkiem Gilesa. Potem go obejmuje i wyjmuje z łóżka, spogląda na niego i wypowiada zawsze te same słowa " Mój maleńki, mogłabym cię schrupać!"
Nauka nie szła zbyt dobrze Gilesowi, okazało się że nie nadąża za rówieśnikami. Wrócił do domu ku wielkiej radości Florence. Wuj zatrudnił guwernantkę.
Jednak panna Whitaker szybko "utragiczniła się na jeziorze" gdy odkryła sekret i zdolności Florence i zabroniła jej korzystania z biblioteki. Czy był to wypadek czy celowe działanie? Drugą guwernantkę pannę Taylor dziewczynka zauważyła w nocy przy łóżku Gilesa, wypowiadającą słowa " Mój maleńki, mogłabym cię schrupać!"
Od tego momentu zaczyna się nierówna walka o chłopca.
Książka zaczęła się dość niewinnie. Poznajemy młodą, sprytną i inteligentną dziewczynkę, która umiłowała sobie książki. Przez to jest mi bardzo bliska i już od pierwszych słów polubiłam Florence. Jej zapał w dążeniu do celu jest godny pozazdroszczenia. Zastanawiałam się czy wybór powieści, które czytała bohaterka był odzwierciedleniem upodobań autora czy wynika on z koncepcji i tematyki "Siostrzycy". Zaczytywanie się Florence w twórczości Edgara Allana Poe czy Wilkiego Collinsa otworzyło jej umysł na to, co na co dzień jest ukryte na zjawiska paranormalne oraz na dedukcję pozwalającą na przeprowadzenie śledztwa. I to wszystko w czasach kiedy nie było żadnych udogodnień typu telefon, komputer, internet. Moc i potęga książek to przede wszystkim pomoc w rozwijaniu wyobraźni, inteligencji i pamięci. Florence korzysta z tego pełnymi garściami.
Akcja przyspieszyła z pojawieniem się panny Taylor. Od tej pory zaczął się wyścig z czasem i w powieści i w rzeczywistości. Cały wieczór zaklinałam czas, żeby zwolnił, żebym mogła poznać zakończenie historii przed udaniem się na spoczynek. Tak zżyłam się, wciągnęłam i zjednoczyłam się z książką, że trudno było nas rozdzielić choć na minutę. Nie dojadłam, nie dospałam ale "Siostrzycę" przeczytałam.
Bardzo podobało mi się zakończenie. Niby wszystko się wyjaśniło ale autor pozostawił furtkę na naszą indywidualną interpretację. Ja dopatrzyłam się podstępu, oskarowej roli Florence i jej prawdziwego oblicza. Sprawdź jak dla Ciebie zakończy się "Siostrzyca"