Czy wszystko jest tylko czarne albo białe? Dobre albo złe? Czy jednak może być coś pomiędzy? Florence widzi w swoim świecie tylko dobro albo tylko zło. Nie bierze pod uwagę tego, że nie wszystko musi być takie, jakie się wydaje. Mieszka z bratem, którego bardzo kocha. Doskonale się rozumieją, a on nigdy nie zdradza sekretów, jakie powierza mu siostra. Mieszkają w posiadłości Blith, gdzie opiekuje się nimi pani Grouse, którą zatrudnił ich wuj. Rodzice od dawna nie żyją. Wuj zakazał edukacji Florence, uważa, że kobiety powinny zajmować się wyszywaniem i innymi podobnymi rzeczami. Jednak Florence dzięki swojemu sprytowi sama uczy się czytać i całe dnie spędza w bibliotece wraz z bratem, który w tym czasie się bawi. Ich szczęście w pewnym momencie się kończy. Giles musi iść do szkoły, a ona w tym czasie musi spędzać czas z Theo, który przyjeżdża na wieś z powodu astmy. Jednakże jej brat wraca do domu, gdyż nienajlepiej radził sobie w szkole. Zostaje zatrudniona guwernantka, która po krótkim czasie topi się w jeziorze. Kiedy przyjeżdża druga zaczyna się prawdziwa historia… Druga guwernantka Giles’a budzi niepokój w Florence. Uważa ona, że panna Taylor chce skrzywdzić jej brata. I nie może na to pozwolić…
„Siostrzyca” od dawna mnie intrygowała. Od kiedy tylko przeczytałam pierwszą recenzję tej książki, wiedziałam, że jest ona dla mnie stworzona. Akcja się dzieje w 1891 roku w Anglii, jest to epoka wiktoriańska, a tamte czasy wprost uwielbiam. Chciałabym się tam znaleźć choć na jeden dzień… Ech, zawsze sobie można pomarzyć, prawda?
Książka jest podzielona na dwie części. Pierwsza ukazuje życie przed przybyciem panny Taylor. Florence opowiada o swojej znajomości z Theo, odkryciu biblioteki i nauce czytania, o smutku po wyjeździe Gilesa, a także o jego powrocie i pierwszej guwernantce. Choć w tej części prawie nic się nie dzieje, wcale się tego nie zauważa, tylko wchłania każde słowo. Druga opowiada o życiu rodzeństwa po przyjeździe drugiej guwernantki, która napawa niepokojem główną bohaterkę. Wydaje jej się, że panna Taylor wie o niej wszystko i szpieguje ją na każdym kroku.
Florence, jako że wuj zakazał jej edukacji, sama nauczyła się czytać, a także zaczęła posługiwać się własnym językiem. Wymyślała nowe słowa, które na początku zadziwiają, ale później czytelnik tak się do nich przyzwyczaja, że przypadkowo używa ich w realnym świecie. Tylko w pierwszym rozdziale troszeczkę przeszkadzają, gdyż na początku nie za bardzo wiadomo o co chodzi, ale później jest już tylko lepiej.
Autor pisze bardzo ciekawie, posługuje się bogatym językiem, co sprawia, że czytanie staje się jeszcze przyjemniejsze i całą historię czyta się w szaleńczym tempie. Mogłam sobie dokładnie wyobrazić posiadłość Blith, pełną luster i mrocznych zakamarków. A do tego ten klimat powieści… Na początku trochę przypominało to „Mroczny sekret”, jak bohaterki chodziły nocą po szkole i odkrywały przeróżne rzeczy, ale na tym porównanie się kończy. „Siostrzyca” to niepowtarzalna powieść, od samego początku jest przesiąknięta aurą grozy i tajemniczości.
Okładka książki jest prosta, ale w tym tkwi jej piękno. Przedstawia łyżwy – coś, co połączyło Florence i Theo. Moim zdaniem jest bardzo ładna.
Zakończenie pozostawia niedosyt, i to jaki! Przez parę dni moje myśli krążyły wokół tej lektury i zastanawiałam się co w końcu było prawdą, a co wymyśliła główna bohaterka. Tak naprawdę nic nie zostało wyjaśnione. Nawet o co chodziło ze zdjęciem, a nawet kilkoma. Miałam nadzieję, że dowiem się w końcu czy Flo postradała zmysły, czy miała rację. I za to nienawidzę tej książki, a zarazem kocham. Jak można tak zostawić czytelnika bezradnie szukającego odpowiedzi na nurtujące go pytania?! Chętnie bym się teraz umówiła na herbatkę z Johnem Hardingiem i wycisnęła z niego trochę informacji.
Postępowanie Flo na samym końcu mnie zszokowało. Jak można tak postąpić?! Co ona sobie myślała?! Wtedy zaczęła mnie już naprawdę przerażać i byłam prawie pewna, że miała jakieś zaburzenia psychiczne.
„Siostrzyca” to szokująca i zmuszająca do myślenia książka. Już dawno takiej nie czytałam i do tej pory nie mogę się otrząsnąć. Mam pewne teorie dotyczące tego, co tak naprawdę się działo, ale nigdy nie dowiem się, czy są prawdziwe. Sądzę, że dla każdego czytelnika historia skończyła się inaczej i inaczej ją rozumie. Serdecznie wszystkim polecam tę powieść, sądzę, że nikt się nie zawiedzie. Książka jest tajemnicą od początku do końca.
Moja ocena: 10/10