"Mleko i miód" jest tomikiem poezji o miłości i kobiecości. Wiersze podzielone są na cztery części:
"Cierpienie" to część studium tego, o co walczy feminizm. Podmiotami są kobiety uciszane, przyćmiewane, rządzone przez mężczyzn, żyjące w rodzinach, w których dalej mocno trzyma się patriarchat. Nauczone i dalej nauczane słuchania braci, ojców, mężów, chłopaków, tłumienia własnego zdania, emocji. Ofiary niezdrowego patriarchatu. To studium tytułowego cierpienia, przykrości, piekła, z jakim niektóre kobiety muszą zmagać się także i w dzisiejszych czasach.
Kolejna część- "Kochanie" jest za mało "kochana", za mało w niej miłości. Według mnie było w niej niewystarczająco dużo wierszy, które zwracałyby uwagę na te drobne rzeczy, które w kochaniu, miłości przecież się widzi. Rupi Kaur poświęciła sporo uwagi wierszom erotycznym. Nie piszę, że były one złe. Przyznam, że niektóre mi się podobały- zachwycała mnie ich poetyckość, natomiast było kilka takich, w których podmiot liryczny była stereotypową słodką idiotką, co niesamowicie mnie irytowało. Moim zdaniem autorka powinna stworzyć w tym tomiku jeszcze jedyną część poświęconą erotyce, sferze seksualnej właśnie. Gdyby dopracowała wiersze o tej tematyce, czytałoby mi się je o wiele lepiej.
W trzeciej części, w "Zrywaniu" znajdują się utwory, które mówią o nieudanych związkach, w których coś się wypaliło. Z jednej strony mamy takie wiersze, w których podmiot cieszy się, iż zerwała z mężczyzną, ponieważ czuła, że ją tłamsił. W takim związku nie było już miłości, jedynie przyzwyczajenie, przywiązanie. Nudna, codzienna rutyna. Te wiersze mówią, że czasami po prostu się rozejść, trochę pocierpieć, żeby po jakimś czasie znowu normalnie funkcjonować. Oddzielnie, bo razem już jest bez sensu. Z drugiej strony zaś zamieszczone są w tym rozdziale utwory o tym, że podmiot nie pogodziła się z odejściem swojej drugiej połówki-tutaj, niestety, znowu często do głosu dochodzi słodka idiotka. Bardzo podoba mi się właśnie ta dwutorowość w "Zrywaniu", ale wiersze w nim nie były mistrzowskie, tylko totalnie średnie. Niczym się nie wyróżniają, ale też nie są tragiczne. Ta przeciętność to chyba najpoważniejszy problem tomiku.
Ostatnia część, "Gojenie, to zbiór złotych myśli, pocieszeń, nauk na przyszłość, do których podmiot doszedł po zerwaniu. Jeden z gorszych rozdziałów. Te wszystkie wiersze były niczym rady "coachów ekspertów" z Instagrama. Mam do nich niezwykle uprzedzenie i uważam, że są laniem wody. Mam wrażenie, że utwory tej części tym właśnie w dużej mierze były.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę, to z pewnością kompozycja "Mleka i miodu". Na tomik składają się cztery części, które wyżej dokładniej opisywałem- "Cierpienie", "Kochanie", "Zrywanie" i "Gojenie". Tworzą one ze sobą spójną całość. Przechodzą przez przykre dzieciństwo (cierpienie), miłość i sferę seksualną (kochanie), zmierzch uczucia, ból i zdradę (zrywanie) aż do próby pogodzenia się z końcem i składania serca z drobniutkich kawałeczków (gojenie).
Zdecydowanym plusem tego tomiku dla mnie jest również to, że wszystkie utwory są wierszami białymi. Lubię ten typ liryki, ponieważ zostawia spore pole do interpretacji (szczególnie podczas czytania na głos, ale także w trakcie interpretacji).
Podsumowując, ogólny całokształt książki jest obiecujący, natomiast pojedyncze wiersze naprawdę średnie. Mało jest tych, które mi się bardzo podobały, co nie zmienia faktu, że tomik na pewno jest wart uwagi.