Książki Magdaleny Witkiewicz biorę w ciemno i nie jest to dla nikogo tajemnicą. Powieści Magdaleny to przepiękne historie, wywołujące we mnie mnóstwo pozytywnych emocji i są jak jasne latarenki dające światło w ciemności, jak plasterki miodu zasklepiające ranę. Dające nadzieję, że na świecie jest mnóstwo dobrych ludzi, którzy pojawiają się w naszym życiu w odpowiednim momencie. Właśnie wtedy, gdy potrzebujemy tego najbardziej, bo nie jesteśmy samotną wyspą i by żyć i kochać potrzebujemy drugiego człowieka. Nie wiem, jak Magda to robi, ale za każdym razem przenoszę się do miejscowości, w której dzieje się akcja powieści i przeżywam wszystko wraz z jej bohaterami. Czuję się wśród nich, jak w gronie dobrych przyjaciół, uczestniczę w ich rozmowach, siedzę tuż obok zaangażowana całą sobą w ich historię.
"Czereśnie zawsze muszą być dwie" – te piękne słowa, wypowiedziane przez pewnego ogrodnika, zainspirowały Magdalenę Witkiewicz do napisania powieści. Drzewo czereśniowe potrzebuje drugiego drzewa, by żyć i dawać owoce. Podobnie jest z ludźmi…
Nie udało mi się przeczytać książki w jej poprzednim wydaniu, ale widocznie tak miało być. Ta powieść pojawiła się w moim życiu we właściwym momencie, żebym uwierzyła w to, że wszystko w naszym życiu jest po coś, nawet jeśli na owoce zdarzeń z przeszłości musimy czekać bardzo długo, nawet całymi latami. Czytając, 𝐶𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑧ą 𝑏𝑦ć 𝑑𝑤𝑖𝑒, miałam wrażenie, że siedzę na ganku domu Zosi, otulona ogromnym szydełkowym kocem w kolorze morza, wącham zakwitającą właśnie różę, głaszczę rudego kota i niesamowicie przyjaźnie nastawionego do świata psa. Słucham opowieści Zosi, która uwierzyła, że nic w życiu nie dzieje się przypadkiem i każde zdarzenie ma jakiś sens i o tym jest ta historia
Zawsze wydawało mi się, że życie zależy od bardzo ważnych decyzji, a nie od drobiazgów, ale czy na pewno tak jest? […] 𝑛𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑛𝑎𝑗𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑜𝑧𝑜𝑟𝑛𝑎 𝑑𝑒𝑐𝑦𝑧𝑗𝑎 𝑤𝑝ł𝑦𝑤𝑎 𝑛𝑎 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑒, 𝑎 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ść 𝑧𝑎𝑤s𝑧𝑒 𝑤𝑦𝑏𝑟𝑧𝑚𝑖𝑒𝑤𝑎 𝑤 𝑡𝑒𝑟𝑎ź𝑛𝑖𝑒𝑗𝑠𝑧𝑜ś𝑐𝑖. 𝑍𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 […] 𝑔𝑑𝑦 𝑠𝑖ę 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒 𝑐𝑜ś 𝑧ł𝑒𝑔𝑜 𝑤 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 ż𝑦𝑐𝑖𝑢, 𝑡𝑜 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑝𝑜 𝑡𝑜, 𝑏𝑦 𝑧𝑎 𝑗𝑎𝑘𝑖ś 𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑧𝑦ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑐𝑜ś 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒𝑔𝑜. Medal zawsze ma dwie strony.
Często zastanawiamy się, co by było, gdyby, ale zapominamy o tym, że już nie mamy wpływu na przeszłość. Rozmyślamy, że gdybyśmy podjęli inną decyzję, spotkali innych ludzi, poszli inną drogą, może byśmy byli szczęśliwsi, ale pewności nie mamy. Nie warto zatem tego rozważać i analizować. Żyjemy tu i teraz, nie możemy wrócić i zacząć wszystkiego od nowa, a konsekwencje swoich wyborów będziemy ponosić już zawsze. Czasem jedna mała decyzja sprawiała, że nasze życie potoczyło się właśnie w taki, a nie inny sposób, więc usiądźmy, uśmiechnijmy się i bądźmy wdzięczni za to, co mamy.
Zosia Krasnopolska przykładna córka i uczennica w ósmej klasie idzie na wagary, by wreszcie klasa, przestała uważać ją za kujona i zaczęła traktować, jak równą sobie. Ta jedna decyzja, jak się później okaże, będzie miała wpływ na całe dorosłe życie Zosi. Za ten postępek wyznaczono jej prace społeczne. Musiała opiekować się starszą panią, której miała robić zakupy, przynieść obiad ze stołówki i trochę ogarnąć mieszkanie. Zosia nie wiedziała wtedy, że przymusowa pomoc starszej pani zaowocuje cudowną przyjaźnią na wiele lat. Stefania Pilch stanie się dla niej nie tylko przyjaciółką i mentorką, ale także ukochaną babcią, której nigdy nie miała. To Stefania dostrzegła w Marku to, czego zakochana Zosia nie widziała. On zaś robił wszystko, by Zosię od przyjaciółki odciągnąć i narzucić jej swoje zasady.
Zosia jest tak zaślepiona wybrankiem, że ignoruje oczywiste sygnały i nie dostrzega, że z Markiem jest coś nie tak. Dla niego gotowa jest położyć na szali dosłownie wszystko, nawet wieloletnią przyjaźń, byle tylko on był zadowolony. Marek natomiast chce spędzać z nią każdą wolną chwilę, nawet ten czas, który Zosia ma zarezerwowany dla Stefanii. Wymyśla dla niej atrakcje, by uniemożliwić jej spotkanie z przyjaciółką, a tak naprawdę chce kontrolować dziewczynę. Trzeba kubła zimnej wody i to nie jednego, żeby Zosia zrozumiała, że Marek to osoba, której ufać nie warto, a wręcz nie wolno.
Miłość nie może polegać na tym, by jedno drugie wykorzystywało. Miłość to pasmo kompromisów i akceptacja drugiej osoby, pozwolenie jej na poruszanie się po swoich obszarach. Tylko że zakochana Zosia nie zdawała sobie sprawy, że jest tylko narzędziem w rękach ukochanego, bo uczucie do Marka zupełnie przysłoniło jej zdrowy rozsądek. Upłynie sporo czasu, zanim dziewczyna zrozumie, że tak naprawdę dla tego człowieka niewiele znaczyła.
Gdy Zosia otrzymuje w spadku urokliwą, chociaż bardzo zniszczoną willę po raz pierwszy poczuje, że Ruda Pabianicka jest jej miejscem na ziemi. Tu czuje się dobrze i jest szczęśliwa. Otoczony czereśniami stary dom skrywa wiele tajemnic z przeszłości, których poznanie doprowadzi dziewczynę do zrozumienia, co jest w życiu najważniejsze. Wcześniej nawet nie przypuszczała, że w tej starej willi odkryje fakty z przeszłości Stefani, a w Rudzie Pabianickiej znajdzie prawdziwą miłość. […] 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑗𝑎𝑤𝑖𝑎𝑗ą 𝑠𝑖ę 𝑤 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 ż𝑦𝑐𝑖𝑢 𝑝𝑜 𝑐𝑜ś. 𝑃𝑟𝑧𝑦𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧ą, 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑗ą 𝑧 𝑛𝑎𝑚𝑖 𝑛𝑎 𝑑ł𝑢ż𝑒𝑗, 𝑎 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑜𝑑𝑐ℎ𝑜𝑑𝑧ą. 𝑊𝑎ż𝑛𝑒, 𝑏𝑦ś𝑚𝑦 𝑧𝑟𝑜𝑧𝑢𝑚𝑖𝑒𝑙𝑖, 𝑝𝑜 𝑐𝑜 𝑖𝑐ℎ 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎𝑙𝑖ś𝑚𝑦 𝑛𝑎 𝑠𝑤𝑜𝑗𝑒𝑗 𝑑𝑟𝑜𝑑𝑧𝑒.
𝐶𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑧ą 𝑏𝑦ć 𝑑𝑤𝑖𝑒 to niesamowita historia, w której przeszłość miesza się z teraźniejszością. Urzekła mnie cudownie splecionymi losami współczesnej bohaterki z losami bohaterów z lat trzydziestych. To przepiękna historia z nutką magii, dokraszona klątwą z przeszłości. 𝐶𝑧𝑒𝑟𝑒ś𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑧ą 𝑏𝑦ć 𝑑𝑤𝑖𝑒 to powieść o tym, że jeżeli na świat patrzymy sercem, to los pozwala nam dokonywać właściwych wyborów. O poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, dramatycznych stratach, ale przede wszystkim o miłości, która przetrwała mnóstwo lat, bo była taką na zawsze.
Zakończyłam czytanie książki z poczuciem zadowolenia i satysfakcji, a w mojej głowie zrodziła się myśl. Gdybyśmy pozwolili sobie na chwilę wyciszenia, zapomnieli o trudach dnia codziennego, wyłączyli ten nieustanny jazgot, to może usłyszelibyśmy, co nam chce podpowiedzieć intuicja, zobaczylibyśmy kobietę w czerwonym płaszczu, znaleźli zapomniany brzozowy krzyż w lesie, a w ogrodzie co roku specjalnie dla nas zakwitłaby róża. 𝐶ℎ𝑜𝑑𝑧𝑖 𝑜 𝑡𝑜, 𝑏𝑦 𝑝𝑖ę𝑘𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒ż𝑦ć 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑑𝑧𝑖𝑒ń. 𝐵𝑦 𝑧𝑎𝑠𝑦𝑝𝑖𝑎ć 𝑧 𝑚𝑦ś𝑙ą, ż𝑒 𝑧𝑟𝑜𝑏𝑖ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝐵𝑦 𝑡𝑎𝑘 ż𝑦ć, ż𝑒𝑏𝑦 𝑤𝑖𝑒𝑐𝑧𝑜𝑟𝑒𝑚, 𝑔𝑑𝑦 𝑘ł𝑎𝑑𝑧𝑖𝑒𝑠𝑧 𝑠𝑖ę 𝑠𝑝𝑎ć, 𝑛𝑖𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑖𝑒 ż𝑎ł𝑜𝑤𝑎ć.
„Czereśnie zawsze muszą być dwie" – te piękne słowa, wypowiedziane przez pewnego ogrodnika, zainspirowały Magdalenę Witkiewicz do napisania powieści. Drzewo czereśniowe potrzebuje drugiego drzewa, by...
„Czereśnie zawsze muszą być dwie" – te piękne słowa, wypowiedziane przez pewnego ogrodnika, zainspirowały Magdalenę Witkiewicz do napisania powieści. Drzewo czereśniowe potrzebuje drugiego drzewa, by...
Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą by...
To moje kolejne spotkanie z twórczością autorki. Książka "Czereśnie muszą być dwie" doczekała się wznowienia w cudownej szacie graficznej, a dla mnie była to okazja do poznania historii zapisanej na ...
@paulinkusia1991
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...