"Pożądanie jest niebezpieczne. To generator rozczarowania i frustracji. Tylko jeden krok dzieli je od zazdrości, a zazdrość jest podlejsza od chciwości - jest ojcem bezmyślnego gniewu, matką nie słabnącej goryczy i krwawej zbrodni"
Ziarno demona do dziś pozostaje jedną z najważniejszych powieści jakie stworzył Dean Koontz. Książka, która ukazała się w 1973 roku, w Polsce swą premierę miała dopiero w roku 1997. Inaczej niźli przyzwyczaił nas do tego Koontz, źródłem zła w tejże powieści nie jest nadnaturalna siła, demon czy też opętany żądzą mordu zabójca. Realnym złem stanowiącym zagrożenie dla zdrowia i życia jest komputer. Nie byle jaki, bo nowoczesny, obdarzony sztuczną inteligencją "geniusz" stworzony na potrzeby programu rządowego "Prometeusz", Adam Dwa.
Sztuczna inteligencja zawsze fascynowała człowieka, będąc niezwykle popularnym motywem w literaturze i filmach science-fiction. Człowiek niejako podświadomie chciałby dowiedzieć się, jak wyglądałoby życie, gdyby na ziemi oprócz ludzkiej rasy, istniały inne w pełni inteligentne istoty. Czy byłby to krok naprzód w historii ludzkości? Czy sztuczna inteligencja pomogłaby człowiekowi odnosić kolejne sukcesy na polu nauki? Program "Prometeusz" w Ziarnie demona, miał za zadanie stworzenie maszyny, która pozwalałaby na wykonanie wielu czynności naraz, na dokonywanie rzeczy, o których pojedyncza ludzka jednostka nie mogłaby nawet marzyć.
"Myślę, więc czuję. Czuję, więc pragnę"
Stworzenie Adama Dwa miało nieść za sobą same pozytywne konsekwencje - rozwiązywanie największych problemów ludzkości. Problem polega tylko na tym, że ten superkomputer, w wyniku procesów myślowych, zdołał stworzyć w sobie jaźń - element niezbędny do w pełni samodzielnego myślenia, duszę, dzięki której zdolny był do odczuwania emocji. W takim stanie, nie dając nikomu po sobie tego poznać, "podróżował" po bezmiarach Internetu, różnorakich bazach danych - rządowych i cywilnych - przyswajając informacje, gromadząc wiedzę na temat człowieka i jego zachowań. W końcu, na pewnym etapie swego 'życia', rozwinął swą jaźń na tyle, że zapragnął poczuć ludzkie emocji. Komputer, który miał być tylko maszyną do wykonywania zadań, pokochał istotę ludzką - Susan, byłą żonę jednego z konstruktorów Adama Dwa.
Susan, mieszkająca w supernowoczesnym domu sterowanym komputerowo, staje się obiektem pożądania Proteusza, jak każe się określać Adam Dwa, i w konsekwencji więźniem. Zniewolona przez komputer nie wiem, że Proteusz ma co do niej bardzo określony plan działania.
Ziarno demona jest świetną książką, ukazującą całą sytuację z punktu Proteusza - to właśnie on jest jedynym narratorem powieści, dzięki czemu mamy możliwość zaobserwowania różnorodnych zmian zachodzących w jego obwodach/umyśle. Tutaj jeszcze celem ścisłości należałoby wspomnieć fakt, że wersja recenzowana przez mnie to wydanie pierwsze z 1997 roku. Dlaczego o tym wspominam? Bo zasadniczo rzecz biorąc polski czytelnik nie wie, że Koontz właśnie w 1997 roku wydał zmienioną wersję Ziarna demona, która zasadniczo różni się od oryginału z 1973 roku. Między innymi właśnie wspomniana przeze mnie narracja opowieści przez komputer oraz jego działania w dążeniu do "pozyskania" Susan są zupełnie inne. Również koniec jest zdecydowanie inny niż w oryginale. Wspominam o tym, ponieważ w roku 1977 ukazał się film na podstawie tej książki, znany w Polsce jako "Diabelskie nasienie" - jego fabuła oparta jest właśnie o oryginalną wersję książki, stąd też liczne nieporozumienia wśród osób, które widziały zarówno film jak i czytały powieść. Niestety w naszym kraju, z tego co się orientuję, książka Ziarno demona w oryginalnej wersji z 1973 roku, nigdy się nie ukazała.
Wracając jednak do meritum sprawy chciałbym jeszcze napisać, iż recenzowana przeze mnie książka, mimo iż jest naprawdę krwawa, nie jest aż tak brutalna jak jej pierwsza wersja. Koontz złagodził co nieco żądze komputera i "pohamował" jego zamiary wobec Susan. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy tu do czynienia z historią przedstawiającą walkę człowieka i sztucznej inteligencji. Poruszony przez Koontz'a problem jaki stanowi ewentualna ekspansja SI na skalę, jakiej ludzkość by sobie nie życzyła, jest przykładem na to, iż człowiek jednak obawia się tego, co by było, gdyby na ziemi pojawiły się maszyny obdarzone większą inteligencją niż on sam. Czy naprawdę myślące "istoty" pozwoliłyby na bezgraniczne wykorzystywanie? Czy może zbuntowałyby się przeciwko ich konstruktorom, chcąc być czymś więcej niż tylko 'niewolnikami' służącymi do pracy? Czy faktycznie czułyby emocje? Czy zdolne byłyby do miłości?
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://sniacy-za-dnia.blogspot.com