Los, a może coś innego sprawia, że prokurator Adam Szmyt zostaje zmuszony do powrotu do Krakowa i zmierzenia się z przeszłością. Najpierw dzwoni jego dawny znajomy z pracy, z dziwnym pytaniem o pomarańcze, a potem okazuje się, że jego ojciec jest w szpitalu. Szmytowi nie pozostaje nic innego jak odkryć tajemnicę sprzed lat...
Będzie to bardzo niepopularna opinia o "Maszynie losu", ponieważ większość czytelników jest książką wręcz zachwycona. A dla mnie jest to jeden z najsłabszych kryminałów z jakimi miałam do czynienia. Powód jest bardzo prozaiczny - po zaledwie stu stronach jasne jest kto jest sprawcą, jakie motywy nim kierują i jak wygląda prawda. Autorowi nie udało się mnie zaskoczyć (chyba, że za zaskoczenie uznać irracjonalne zachowanie bohaterów), wszystkie moje podejrzenia sprawdziły się, a wszelkie próby kluczenia, które podejmował Autor spełzły na niczym. Powieść jest przewidywalna aż do bólu, a przez to nudna... aż do bólu.
Za plus powieści mogłabym uznać opowiedzenie jej z kilku perspektyw, co w normalnych warunkach uwielbiam. Ale nie w przypadku tej książki. Dlaczego? Kolejny prozaiczny powód - mamy perspektywę sprawcy, który niczego nie ukrywając wyjaśnia kogo ma zamiar zabić i dlaczego, potem otrzymujemy perspektywę prokuratora, który "odkrywa" jakie motywy kierują mordercą, a następnie dziennikarka czytając stare dokumenty po raz kolejny "odkrywa" kto morduje i dlaczego. Podsumowując: trzykrotnie mamy to samo, napisane w ten sam sposób, nie wzbogacone o żadne nowe informacje. Rozdziały pisane niby z punktu widzenia różnych bohaterów niczym się od siebie nie różnią. Zwyczajnie mamy same powtórzenia. A ja naprawdę "załapałam" już za pierwszym razem.
Kolejna spraw. Do Krakowa mam daleko i dawno tam nie byłam, ale po lekturze książki doszłam do wniosku, że albo to miasto zbrodni albo strasznie się ostatnio wyludniło, bo można po nim biegać z wszelkiej maści bronią i nikt nie zareaguje!
Kilkukrotnie Autor zastosował coś co nazwałam "tanią sztuczką" mającą na celu zbudowanie napięcia. Niestety w wykonaniu pana Mathiasza wyszło to tak nieudolnie, że w konsekwencji jego bohaterowie gonili za własnymi urojeniami, a nie za faktycznym mordercą (dla sprawiedliwości Autor sam to zauważył), a ja miałam zwyczajnie dość lektury, bo wiedziałam, że przez kilka kolejnych akapitów/stron będę czytała o wymysłach niemających nic wspólnego z rzeczywistością.
Nie do końca tez rozumiem intencje jakie przyświecały Autorowi jeśli chodzi o przedstawienie sytuacji w wymiarze sprawiedliwości. Bo z jednej strony świetnie oddał nagonkę, jaka w rzeczywistości miała miejsce i dobrze nakreślił wszelkie układy i układziki (tak, książka nie jest wolna od polityki), a z drugiej strony tak wykreował swoich bohaterów, że zaczynało to wyglądać, iż wszyscy mają jakieś przestępstwo na sumieniu. Mnie najbardziej zaskoczyło zachowanie Szmyta w sklepie, do którego się włamano.
Zakończeniem będziecie zachwyceni. Ja byłam, bo w końcu zbliżałam się do końca lektury, ale obiektywnie było ono całkiem sprytnie wymyślone i zgrabnie łączyło wszelkie wątki. Ponownie niestety, ale nie mogę się pozbyć myśli, że ja już takie zakończenie widziałam, ewentualnie czytałam (chodzi mi tu o ostatnią scenę z udziałem Szmyta i sprawcy). Dlatego nie dość, że nie byłam zaskoczona, to późniejsze zastanawianie się bohatera co tak naprawdę się wydarzyło tylko mnie nużyło.
Gdybym miała podsumować swoje wrażenia z lektury, to do połowy była to dla mnie opowieść, która miała potencjał, ale został on niewykorzystany, chociaż muszę przyznać, że momentami czytało się ją przyjemnie i z zaangażowaniem. Ale tak od 280 strony to już równia pochyła zakończona przepaścią. Męczyłam się z czytaniem i pierwszy raz w życiu chciałam odłożyć książkę i już nigdy do niej nie wracać, bo i po co skoro już wtedy wszystko było jasne? To pierwsza powieść, która już od połowy niczym mnie nie zaskoczyła i w żadnym momencie nie zaciekawiła. Oprócz znudzenia nie wywołała we mnie żadnej emocji. Już naprawdę wolałabym się irytować na zachowania bohaterów niż nie czuć nic.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl