W tym roku moje wakacje nie należą do najbardziej udanych, ponieważ wymarzony wyjazd w Tatry musiałam odwołać. Na szczęście istnieją książki, a dzięki nim można wybrać się w najdalszą podróż. W ostatnich dniach udało mi się odwiedzić Mansfield Park i poznać tamtejszych mieszkańców. Przy okazji cofnęłam się do początku XIX wieku i po raz trzeci w swym życiu poddałam czarowi pióra Jane Austen. Ta autorka działa na mnie niezwykle kojąco i pozwala odciąć się od przyziemnych problemów. Już mam w planach kolejną jej powieść... Ale najpierw parę słów o "Mansfield Park".
Główną bohaterką historii jest Fanny Price - dziewczynka z ubogiej rodziny, która w wieku dziesięciu lat opuszcza swój dom, aby zamieszkać z bogatym wujostwem. Początki nie są łatwe, gdyż dziecko wyrwane z własnego środowiska, tak przecież innego od arystokratycznego Mansfield Park, czuje się opuszczone, osamotnione. Po prostu nieszczęśliwe. Szorstkość wuja, obojętność jednej ciotki, pogardliwe uwagi drugiej, a do tego wywyższające się kuzynki i starsi kuzyni - to zbyt wiele dla małej Fanny. Na szczęście znajduje przyjaciela w Edmundzie, jednym z kuzynów, który staje się dla niej nauczycielem, oparciem, przewodnikiem. Stopniowo można zaobserwować, jak na łamach książki Fanny zmienia się w kobietę, wciąż co prawda delikatną, nieśmiałą i cichą, ale z coraz wyraźniej wyrobionymi poglądami i niezłomnymi zasadami. Ta niezłomność czyni ją silną i wyjątkową, jednak też wyobcowaną, gdyż trudno jej dopasować się do towarzystwa o bardziej wyzwolonym usposobieniu.
W "Mansfield Park" poznajemy wielu bohaterów, a dzięki Jane Austen wydają się nam dobrymi znajomymi. Znajomymi z XIX wieku, ale momentami bardzo współczesnymi - z wadami i przywarami, których nie powstydziłby się XXI wiek. Autorka stworzyła swego rodzaju mikrokosmos, dla którego reszta kraju czy toczące się wojny - jakby nie istnieją. A jeśli tak, to jedynie w tle. Liczy się tylko Mansfield Park i problemy jego mieszkańców. A są to problemy - trzeba zaznaczyć - związane oczywiście z uczuciami, z kwestią małżeństwa, także z pieniędzmi. Austen znakomicie oddaje charakter angielskiej klasy wyższej XIX wieku. Z obserwatorską dokładnością i mistrzowskim wyczuciem buduje klimat, którego nie da się z czymkolwiek innym porównać.
Przyznaję, że momentami Fanny mnie denerwowała swą biernością, uległością, pokornością. Panna Crawford była przy niej żywiołem, ale i kobietą na miarę współczesności. Ciotka Norris została przez autorkę chyba najlepiej przedstawiona - obłudna, ciekawska i niesamowicie irytująca kobieta. Po prostu ciotka z koszmarów. Tak groteskowa, że aż zabawna. Ona i rodzeństwo Crawfordów to chyba moje ulubione postaci, właśnie dlatego, że negatywne, ale i wyraziste, charakterne.
Powieści Jane Austen mają swój własny rytm. Nie znajdziemy tu wartkiej akcji, a raczej spokojny upływ czasu, oddany w stylu, dzięki któremu - nie wiedzieć kiedy - przenosimy się dwa stulecia w tył, a wszystko w sposób dziwnie naturalny. Wydarzenia następują powoli, autorka nie spieszy się, daje szansę na wsiąknięcie w poszczególne sytuacje. A także w uczucia i myśli Fanny, której czytelnik towarzyszy przez całą historię. Naprawdę lubię ten rytm i lubię ten styl. Dlatego trochę zawodzi zakończenie "Mansfield Park". Zbyt skrótowe, zbyt pospieszne, zbyt podsumowujące. Liczyłam na coś więcej, ale może następnym razem? Niemniej to jedyna rzecz, do której mogę się ewentualnie przyczepić, bo generalnie jestem książką zachwycona, a Jane Austen utwierdziła się na pozycji jednej z moich ulubionych pisarek.