Tom szósty serii rozpoczyna się przedmową Tomasza Pindela, dzięki której dostajemy się pod otrzeźwiająco zimną, wylewaną z wiadra, wodę. Cóż to się bowiem okazuje? Że gdy w Europie różne Lewisy, Poe i Hoffmanny rozwijały fantastyczne skrzydła wyobraźni, pisarze z Ameryki Łacińskiej „mieli, mówiąc oględnie, inne sprawy na głowie”.
No to klops, myślę obie, ale od razu tłumaczę i wyjaśniam, że jest się (na szczęście) czego bać i zupełnie, ale to zupełnie, nie ma powodów do obaw. Zbiór zawiera bowiem pokaźną dawkę opowiadań (ponad 30!). Bezcelowym jest zatem podejmowanie się próby ich streszczenia. Mogę tylko pochylić czoła przed umieszczeniem w zbiorze „Rzeźni” Estebana Echeverrii (bije na głowę nasze rodzime wyganianie choroby w rozpalonym piecu, kaźnie starej szkapy i inne pozytywistyczne nowelki), która jest perełką samą w sobie (niezależnie od kontekstu, w jakim została umieszczona). Co zaś się tyczy pozostałych opowiadań, to moją uwagę przykuło szatańsko-operowe „Numer sto jedenaście” Eduarda Blanci, robotyczne podrygi i organiczny automatyzm w „Horacy Kalibang albo automaty” Eduardo Ladislao Holmberga, metempsychoza i podróże międzyplanetarne (z barwną domieszką konstatacji, że „mądrość i szaleństwo są tak przeciwstawne jak światło i cień; ale też najczęściej pierwsze towarzyszy drugiemu”) Carlosa Monslave w „,Między światami”. Znajdziemy też wątki tragicznej miłości, podszyte romantyczną wizją duchów i zimnych, trupich ciał („Biały Folwark” Clemente Palmy), czystego szaleństwa, magicznych sztuczek, zabawy cieniami, ożywionej odciętej ręki i pustelnika (opowiadania Leopoldo Lugonesa), wątki kafkowskie i mroczne, balansujące na cienkiej linii szaleństwa i rzeczywistości („Ścigani” Horacia Quirogi), a dzieło wieńczy wampiryczno-upiorne opowiadanie „Vlad” Carlosa Fuentesa, które znane jest każdemu transylwańskiemu przedszkolakowi (i jednocześnie potwierdza zasadę prezentowaną w serii, że im dalej w tom, tym ciekawsze osobliwości).
Wciągający zbiór opowiadań, z pewnością pozwalający wczuć się w odmienne postrzeganie rzeczywistości i świata ukrytego za horyzontem. Spodziewałem się wątków dotykających tzw. realizmu magicznego, a spotkałem postaci i opowieści na wskroś „europejskie”, co zupełnie nie dyskwalifikuje tomu, a wręcz nadaje mu ciekawy posmak mieszanki złożonej z różnych smaków.