Love Porter to dwudziestoletnia studentka szkoły baletowej. Mieszka w uroczym domku w Aspen, a jej spokój zostaje zachwiany przez wprowadzenie się do domu obok przystojnego, ale lekko aroganckiego i upierdliwego Rydera Callahana. Trzydziestoczteroletni psycholog w sekundę staję się największym utrapieniem dziewczyny. Wystarczy jedynie kilka godzin, aby tych dwoje zaczęło pałać do siebie niechęcią i wzajemnie uprzykrzać sobie życie, jak wkładania makulatury do skrzynki, czy wylewanie na mróz kubłów z wodą, aby zrobić sąsiadowi ślizgawkę pod drzwiami. Jednak nie od dziś wiadomo, że od nienawiści do miłości, prowadzi bardzo krótka droga i tych dwoje też się o tym przekonuje, zwłaszcza gdy Love zostaje pacjentką Rydera. Jej mroczna przeszłość, nie pozwala jej się cieszyć życiem. Cały czas odwraca się za siebie, czekając na bolesne uderzenie. Jednak takie życie jest torturą. Love pragnie coś w nim zmienić i w końcu zacząć ufać, przy okazji zakochując się w swoim psychologu i sąsiedzie. Czy podziurawiona przez życie dziewczyna w końcu odzyska spokój? I czy Ryder pokona barierę czternastoletniej różnicy wieku i pozwoli sobie na uczucie do młodej sąsiadki?
Autorka wykreowała fantastycznie uzupełniającą się parę głównych bohaterów. Love to młoda kobieta, która pragnie zaznać szczęścia, spełniać małe marzenia, ale przede wszystkim nie chce zapominać, że ma zaledwie dwadzieścia lat i jej głowa jest pełna szaleństwa. Ryder to całkowite jej przeciwieństwo. Poważny pan psycholog, który jest oddany pracy i pacjentom. Gdy do jego życia wkracza Love, wywraca je do góry nogami, a on jej na to pozwala, rozumiejąc, że nie trzeba być cały czas sztywnym i postępować według ściśle określonych zasad. Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Partnerujący im bohaterowie drugoplanowi, stanowią świetnie uzupełnienie Love i Rydera, wykorzystując swoje pięć minut. Narracja w powieści prowadzona jest z perspektywy obu bohaterów, co pozwala na szersze przyjrzenie się całej opowieści, a także zrozumieć emocje Love i Rydera.
Powieść wciąga czytelnika od pierwszej strony. Gdy zacznie się ją czytać, trudno odłożyć ją na bok. Z zapartym tchem, chce się poznać dalsze losy naszych głównych bohaterów i zrozumieć, co wydarzyło się w przeszłości Love, doprowadzając ją do stanu, w którym egzystuje. Martyna Keller stworzyła piękną, magiczną historię okraszoną zimową aurą, co sprawia, że czytelnik niecierpliwie wypatruje czającej się za rogiem zimy z nadzieją, że i na niego czeka odrobina magii, która otaczała Love i Rydera. Autorka sprytnie bawi się emocjami czytelnika, w jednym momencie rozczulając go zimową scenerią Aspen, relacją Love i Rydera, aby za moment pojawiło się wzruszenie oraz żal, czytając o przeszłości tej młodej, doświadczonej przez życie dziewczyny. Dużym plusem całej historii jest fakt, że ich relacja nie jest w żaden sposób wymuszona. Nie ma tutaj nagłego gromu z jasnego nieba, który ciska w bohaterów nagłą miłością. Wszystko ma tutaj swoją kolejność, a sposób, w jaki Ryder opiekuje się podziurawioną Love, zasługuje na docenienie. Kluczem ich zaufania, bezpieczeństwa, które czuła Love był fakt, że Ryder był od niej czternaście lat starszy. Gdyby ta dziewczyna spotkała w tym momencie na swojej drodze rówieśnika, sądzę, że nie poradziłby sobie z ogromem jej problemów. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do książki to fakt, że niewiele dowiadujemy się o Ryderze. Mam jednak nadzieję, że w drugim tomie jego wątek zostanie lepiej rozwinięty i zapoznamy się z jego przeszłością równie dokładnie, co z przeszłością Love.
Martyna Keller w swojej najnowszej powieści porusza wiele ważnych wątków, o których powinno się mówić. Jednym z nich są zaburzenia odżywiania, które stanowią jeden z najpoważniejszych problemów Love. W tej książce nic nie jest przypadkowe. Wszystko zostało dokładnie rozplanowane, tworząc jedną z najpiękniejszych historii, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Goodbye, Love kończy się gwałtownym zwrotem akcji, co nadaje smaczku i sprawia, że czytelnik niecierpliwie przebiera nóżkami w oczekiwaniu na styczeń, gdy ma się ukazać drugi tom. Po cichu liczę, że będzie równie piękni i nostalgiczny, jak ten pierwszy.
Podsumowując, śmiało mogę stwierdzić, że Goodbye, Love to jedna z najpiękniejszych historii, jakie ostatnio czytałam. Książka całkowicie skradła moje serce. Im bliżej byłam końca, tym wolniej ją czytałam, aby jak najdłużej obcować z Love i Ryderem. Jeżeli szukacie naprawdę świetnie napisanej powieści romantycznej, gorąco polecam wam nowość od Martyny Keller. Pełna piękna, emocji oraz humoru książka, chwyci was za serce. Ja niecierpliwie wypatruje kontynuacji!