Gdy sięgałam po swoją pierwszą powieść Adriana, autor był jeszcze mało znanym pisarzem. Teraz jego książki są rozchwytywane tuż po premierze, a czytelników liczy w tysiącach. Nikomu już nie trzeba przedstawiać autora, a ja właściwie wyczerpałam zapas słów komplementujących zamysł, sposób, styl i wykonanie. Każda kolejna powieść spod pióra Adriana broni się sama. Ja po kolejnej przeczytanej powtórzę swoje zachwyty.
Poprzedni tom otwierał furtkę dla następnych wydarzeń. Autor rzucił Kubie kłodę, która wydawała się dużym problemem. Jakież było moje zaskoczenie, gdy fabuła nie poszła w tą oczywistą stronę, a przyniosła nowe mordercze wyzwania. Nie, autor nie zapomniał o swojej "furtce", bo wspomina o tej sytuacji już na początku "Pokusy diabła", ale wymija ją i przeskakuje przez płot w nową historię.
W Krakowie Kuba wiedzie dostatnie, stateczne życie u boku Dony. Zmienił się. Stał się bardziej opanowany, stateczny, nie działa pod wpływem emocji. Nie słyszy już w głowie Klary, nie nawiedza go w koszmarach. Dona pracuje w kancelarii Merka i dostaje coraz to ciekawsze sprawy. Teraz ma zostać adwokatem seryjnego mordercy zwanego Mimem. Jego ofiary giną w łudząco podobny sposób jak ofiary Rzeźnika Niewiniątek. Kuba angażuje się w sprawę głównie z prywatnych pobudek.
Wszyscy, w większym lub mniejszym stopniu, nosimy w sobie mrok. Gdy większość żyje z nim w nieświadomości, to Kuba ma ten luksus, że jest go w pełni świadomy. Przyzwyczaił się do niego i żyje z nim w pełnej symbiozie. Wewnętrzna bestia zazwyczaj siedzi w cieniu swojego żywiciela, a psychopata sprawia wrażenie normalnego. Zresztą to określenie jest koncepcją trudną do zdefiniowania, ale z całą pewnością normalność nie jest precyzyjna. Demony przeszłości Kuby śpią spokojnie w jego ciemnych zakamarkach umysłu, jednak w każdej chwili mogą się wybudzić, wyczuwając pokusę mordu. Jego myśli ulegają przewartościowaniu, ale w głowie Kuby coraz częściej toczy się walka z nostalgią.
"Wolność traci na znaczeniu, gdy nie można sięgać po to, czego pragnie się najbardziej."
Autor dostosowuje styl pierwszoosobowej narracji, by wyszło jak najbardziej realnie. Oddał narracyjny głos Kubie, który opisuje swoją perspektywę zarówno emocjonalną, jak i wydarzenia dziejące się wokół.
Misternie skonstruowana fabuła wywołuje dziwną ekscytację, konsekwentnie drąży w emocjach czytelnika, zamyka w świecie bestialskich zbrodni, maniakalnych żądz, bezpardonowych rozgrywek. Wina jest oczywista, ale w przypadku Kuby wcale nie chcę sprawiedliwości.
Autor ma wyjątkowy talent do tworzenia wkurzających kobiecych postaci. Nie są to głupie, naiwne lale, ale bardzo inteligentne, perfidne, przebiegłe, wyniosłe babska. W każdej powieści się taka znajdzie. Co jedna to gorsza. Autor zaczyna przechodzić samego siebie. Również w tej powieści znalazła się, kolokwialnie rzecz ujmując, suka, która swoją postawą wzbudzała we mnie wstręt i chęć mordu. Nie czułam z nią żadnej solidarności, czy współczucia nawet jak działa jej się krzywda. Co więcej, wyczekiwałam tego z niecierpliwością. Analogicznie psychopatycznego Kubę po prostu uwielbiam i mu kibicuję, mimo że jego postawa życiowa jest na kursie kolizyjnym z moim wewnętrznym poczuciem moralności.
Kreacja postaci jest spójna ze szkicami psychologicznymi z poprzednich tomów. Bohaterowie sportretowani są w magnetycznie przyciągający sposób, z obsesjami, które wciągają w świat zemsty, żądz i chłodnej kalkulacji. Cała fabuła jest konsekwencją krzywd doznanych w dzieciństwie, studium przeszłości, które odciska piętno na dorosłym życiu postaci.
Od dawna stawiam autorowi wysokie oceny. Jednak stwierdzam, że dochodzi do perfekcji. Usunął elementy, które były zbyt rozbudowane, a pozostawił esencję. Widać progres autora. Nie chodzi o sam styl i oprawę, bo to zdaje się być jego wrodzonym talentem. Jest lekko, prosto, idealnie do pochłonięcia podczas jednego posiedzenia. Progres widać w słabszych punktach, których Adrian sukcesywnie się wyzbywa.
Autor wyrównał proporcje między treścią a opisami. Mało istotne wydarzenia nie są przesadnie rozbudowane, zmniejszona została ilość nużących opisów. Te, które występują, są nie tylko konieczne, a wręcz pożądane. Bardzo plastyczne, w idealnie wyważonych proporcjach. Dotyczą one zarówno wydarzeń, jak i postrzegania otoczenia. Akcja całej serii osadzona jest w Krakowie. Autor sztywno i precyzyjnie trzyma się geolokalizacji. Kuba porusza się po istniejących ulicach, czy budynkach. W tym tomie również w tej kwestii widać zmianę w ilości przytaczanych nazw własnych. Działa to na korzyść, bo nie każdy czytelnik zna topografię miasta i nie dla każdego będzie to interesujące.
Kolejną zmianą na plus jest ilość wstawek ze zmarłą siostrą Kuby, Klarą. Sobański już nie słyszy jej głosu na każdym kroku, nie czuje takiej potrzeby szukania i mordowania jej substytutów, ja nie czułam nadmiaru Klary. Kubą kieruje chęć zemsty i usuwania potencjalnych zagrożeń i wrogów. Ci dostarczają się sami. To, że czasem są podobni do jego siostry nie jest przytłaczające.
Dotychczasowe tomy były mroczne, obezwładniające, momentami z duszną atmosferą. "Pokusa diabła" zdaje się być mniej brutalna a bardziej finezyjna. Czy to działa na korzyść? Polemizowałabym.
Mam okropną przypadłość zapominania fabuł, przynajmniej częściowo. Zarówno we wcześniejszych, tak i w tym tomie autor zamieszcza retrospekcje z dotychczasowych wydarzeń. Robi to subtelnie we wspomnieniach Kuby, ale dla sklerotycznego czytelnika (czyli mnie) jest to zbawienne.
Autor przeprowadził solidny research, co jest odczuwalne na łamach powieści, a potwierdzone w podziękowaniach autora.
Cały cykl jest wyjątkowy w zatłoczonym gatunku. Pozostaje gorycz rozstania z Kubą Sobańskim jednak nie na zawsze. Siódma cześć nie jest ostatnią, jak zapowiedział Adrian w posłowiu. Oby dotrzymał słowa, bo pewna męska postać żyje zdecydowanie zbyt długo...