Nie ma wiele takich powieści, które porwą czytelnika od pierwszej strony. Takich, które będą zachwycać, ale i w pewnym stopniu przerażać. Takich, których nie zapomnimy na długo po przeczytaniu. Całkiem niedawno miałam okazję poznać historię, która łączy w sobie wszystkie te czynniki, a dodatkowo jest na tyle osobliwa, że ciężko jest mi napisać o niej choć kilka zdań. Mam jednak nadzieję, że uda mi się przelać na papier wszystko o czym chciałabym wspomnieć i książka zaintryguje Was równie mocno jak mnie.
Jest koniec XIX wieku. W starym angielskim dworze mieszka Florence, sprytna dwunastoletnia dziewczynka wraz z młodszym bratem Gilesem i służbą. Żyją spokojnie, a większość czasu spędzają na zabawach i psotach. Podczas gdy Giles spędza rok szkolny poza domem, Florence większość czasu przesiaduje w bibliotece. Odkąd udaje jej się nauczyć czytać, studiuje niemal każdą książkę, która wpadnie jej w ręce. Któregoś dnia jej młodszy brat wraca ze szkoły, a jego wujek postanawia zatrudnić guwernantkę. Ta ginie w tragicznym wypadku, więc opiekun dzieci nie zwleka długo z zaangażowaniem kolejnej. Nowa guwernantka, panna Taylor, sprawia wrażenie niezwykle surowej i zasadniczej kobiety. Zdaje się, że nie znajdzie wspólnego języka z dwójką rodzeństwa. Florence jeszcze bardziej niepokoi fakt, iż panna Taylor małymi kroczkami zbliża się po uprowadzenia jej największego skarbu. Czy dziewczynce uda się przechytrzyć guwernantkę?
W "Siostrzycy" mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową prowadzoną przez Florence. Dziewczynka w swój osobliwy, wyjątkowy sposób opisuje wszystkie wydarzenia i ukazuje tamtejszą rzeczywistość oczami przesympatycznej, nieco osamotnionej dziewczynki. Historię, którą pragnie przekazać, pisze w specyficzny sposób. Używa wielu neologizmów, które wbrew pozorom są bardzo proste do odczytania i są ciekawym urozmaiceniem języka. Dzięki temu, że to właśnie Florence wciela się w rolę narratora, możemy bliżej ją poznać, a także łatwiej jest nam zrozumieć niektóre jej czyny, które na pierwszy rzut oka mogłyby wydawać się niezrównoważone. Ta nastoletnia dziewczyna jest bardzo intrygującą postacią. Kiedy wydaje nam się, że wszystko już o niej wiemy, potrafi naprawdę zaskoczyć. Jej postać jest bardzo rozbudowana i nietypowa. Na mnie wywarła mieszane uczucia, aczkolwiek bardziej pozytywne niż negatywne.
Niesamowicie podobał mi się klimat w jakim utrzymana jest ta powieść. Anglia, stary wielki dom, mnóstwo pokoi, tajemniczych pomieszczeń i to wszystko położone na odludziu. Niezwykłe są wszystkie opisy w książce. Dzięki nim, podczas lektury moja wyobraźnia pracowała ze zdwojoną siłą. Książkę czyta się niezwykle szybko i z każdą stroną jesteśmy coraz bliżej punktu kulminacyjnego, gdzie wszystko się wyjaśni. Czytelnik ciągle zadaje sobie pytanie jak to wszystko się skończy. Niezbyt dobrze zapowiadający się początek z każdym kolejnym akapitem nabiera tempa, aż akcja pędzi tak prędko, że ciężko choć na chwilę odwrócić wzrok od tekstu. Punktuje u mnie również zaskakujący koniec, który jest na tyle dezorientujący, że wprawia w osłupienie i analizuje się go jeszcze na długo po skończeniu książki.
"Siostrzyca" to niezwykła książka. Jest oryginalna i zdecydowanie odcina się na tle dzisiejszych książek młodzieżowych. Zawiera w sobie wszystkie cechy, jakie powinna zawierać dobra powieść. Skłania do chwilowej refleksji, zastanowienia się czy rzeczywiście potrafimy odróżnić dobro od zła, czy warto spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy. Książka z pewnością jest odmienna, ale to właśnie ta odmienność czyni ją wyjątkową.