Kissen wciąż pamięta dzień, w którym jej rodzina spłonęła na stosie. Byli oni ofiarą dla bogini ognia, złożoną przez osoby z jej wioski. Dziewczyna wtedy ledwo uszła z życiem, ale obiecała sobie jedno: zemści się za to. Dlatego też została veigą, czyli bogobójczynią – zabójczynią starych bóstw.
Elogast to piekarz, który próbuje zapomnieć o wojnie. Jednak nie jest to wcale takie proste, gdy przeszłość puka do drzwi i zleca ci kolejne zadanie. Mężczyzna obiecał królowi, że zawsze będzie na jego wezwanie. I zamierza dotrzymać tej przysięgi.
Inara to młoda księżniczka, która jest związana ze Skedim – bożkiem niewinnych kłamstw. Odkąd pamięta, zawsze byli razem. Dziewczynka jednak czuje, że czas najwyższy dowiedzieć się czegoś więcej o łączącej ich więzi. I o swoim dziedzictwie.
Bogobójczyni, piekarz i księżniczka. Jak połączą się ich losy? Czy stare bóstwa nadal żyją? Dlaczego doszło do wojny między nimi a ludźmi?
W „Bogobójczyni” Hannah Kaner zabiera nas do świata pełnego magii i starych wierzeń. Książka ta porównywana jest do twórczości Andrzeja Sapkowskiego, ale moim zdaniem nie powinno się tego brać dosłownie. Oczywiście, da się zauważyć dużą inspirację wiedźmińskim światem, ale Kissen, Inara i Elo nie są kopiami postaci z sagi. Mają oni swoją historię, ambicje i unikalne cechy charakteru. Może tylko losy księżniczek są zbyt podobne do siebie, co niejednokrotnie mnie irytowało. Nie na tyle jednak, aby porzucić lekturę.
Postacie są ciekawe, ale dość charakterystyczne dla fantastyki. Relacje między nimi budowane są na zasadzie przeciwieństw, nie brakuje więc drobnych sprzeczek i przekomarzania się. Dużym plusem jest to, że dialogi między bohaterami są inteligentnie poprowadzone. Ciekawym zabiegiem jest to, że tak naprawdę żadna postać nie ufa pozostałym członkom drużyny. Cały czas wyczuwalny jest dystans między nimi i gotowość do obrony przed zdradą. Przyznam, że wprowadza to w lekki dyskomfort podczas lektury, ale równocześnie intryguje. Szczególnie dorośli bohaterowie są szarzy moralnie; popełniają błędy, krzywdzą i zabijają. Dzięki temu są jednak bardziej ludzcy, wiarygodni.
Jeśli chodzi o ukazanie świata, to muszę przyznać, że Hannah Kaner naprawdę się w tym aspekcie postarała. Podczas czytania mamy dostęp zarówno do mapy, jak i wyjaśnień wplecionych w fabułę. Nie ukrywam, że początkowo te wszystkie nazwy mi się mieszały, ale z biegiem historii coraz łatwiej mi przychodziło zrozumienie powiązań między rodami, krajami, zawodami itd.
Mimo wszystko nie zaszkodziłoby umieszczenie w książce słownika, bo czasem musiałam cofać się kilka stron i czytać jeszcze raz, aby upewnić się w tym, że dobrze rozumiem opisywaną sytuację. Nie spodziewałam się, że podczas lektury „Bogobójczyni” będę musiała się aż tak skupiać. Pisarka wprowadza nas w złożony, wielowarstwowy świat. Religia, kultura, polityka… To wszystko jest naprawdę ciekawie opisane, ale wymaga dużej dawki uwagi od czytelnika.
Wydawnictwo bardzo się postarało, jeżeli chodzi o samo wydanie książki. Przykuwa ono uwagę, a złociste zdobienia i grafika na okładce naprawdę zachwycają. „Bogobójczyni” ma trochę większy format niż przeciętna książka, ale czcionka nie jest przez to mniejsza. Również rozdziały są odpowiedniej długości; ani za długie, ani za krótkie.
Podczas czytania tej historii czułam, że to dopiero pierwszy tom serii. Widoczne jest to, że autorka ma świetny pomysł na fabułę, a także ciekawie opisuje losy swoich postaci. Mimo to kilka elementów jest jeszcze niedopracowanych, a niektóre wątki są moim zdaniem kompletnie zbędne. Sądzę jednak, że wraz z kolejnymi książkami Hannah Kaner nabierze doświadczenia. Z chęcią się o tym przekonam, sięgając po drugą część „Bogobójczyni”, która jest już w przygotowaniu. Pierwszą za to już teraz mogę polecić, szczególnie fanom fantasy, mitologii i niesamowitych przygód. Myślę, że warto.
Książka otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu @nakanapie.pl