Rój Hellstroma recenzja

Krzyk antyutopii: ,,z roju powstałeś, w rój się obrócisz"...

Autor: @belus15 ·8 minut
2024-11-20
Skomentuj
1 Polubienie
Znalezienie odpowiedniej lektury, szczególnie z gatunku sci-fi lub fantasy, i to na coraz dłuższe i dłuższe aż do nie wiadomo dokąd, coraz bardziej dżdżyste i nieprzewidywalne oraz senne dni i wieczory, bo przecież ta prawdziwa jesień właśnie się nam objawiła, to zadanie, które dla niedoświadczonego czytelnika może być prawdziwą mordęgą. Ale najważniejsze to cierpliwość, trochę wolnego czasu plus najważniejsze: bycie zdecydowanym, kogo, co i z jakiego podgatunku chcemy przeczytać, bo w przypadku fantastyki naukowej wyboru jej odmian w beletrystyce czy komiksie jest ogrom i jeszcze, jeszcze więcej. Dlatego chyba jednym z najlepszych rozwiązań jest sięgnięcie po coś z gatunku twardego, podchodzącego pod kwestie metafizyczne i futurologiczne sci-fi – w końcu jesienią solidna dawka refleksji i problematyki z tego tytułu pomoże rozgrzać nasze ,,zziębnięte szare komórki”, utrzymując umysł czytelnika w jak najlepszej dyspozycji.

Co by nie było, gatunek science-fiction podchodzącego pod realizm świata ludzkiego, świata jako domu naszej cywilizacji, która od lat brnie zdawać by się mogło ku jakiejś niewytłumaczalnej na dzień dzisiejszy, nieodgadnionej osobliwości gospodarczo-technologicznej, to przykład mocnego odłamu tego popularnego rodzaju przekazywanych w ,,popkulturze literackiej” treści, zawsze stanowiącego solidne wyzwanie dla całego spektrum odbiorcy, i to dla kompletnie zielonego w tej materii tematu geeka, jak i zaprawionego w boju kogoś nader doświadczonego. Czy to Robert A. Heinlein, Philip K. Dick, Arthur C. Clarke, nawet Isaac Asimov i częściowo Roger Zelazny – jak widać jest w czym w tak specyficznej, wysmakowanej surowej fantastyce z pogranicza nauki i czegoś konkretnie prawdziwego wybierać. I nie dziwię się, że wielu z nas ma, powiedzmy to sobie szczerze, ,,lekkawy problem” z tym, co pośród tego omawianego gatunku czy też sub-gatunku wybrać, jeśli chcemy z danej powieści czy komiksu lub, co czasami się zdarza, mangi po prostu coś dla siebie wynieść: dużo, dużo więcej poza warstwę powierzchowną, zyskując tym samym refleksję naukowo-filozoficzną w jakiś stopniu wpływającą na nasze życie, cele, świadomość, doświadczanie rozwoju świata, który nas otacza. Trudna i twarda fantastyka musi mieć w sobie to coś, co sprawi, że będzie to czytelnicza przygoda, z której wyjdziemy naładowani wieloma nowymi wartościami, materiałem do rozważań czy do inspiracji naukowych. Dlatego też tak bardzo lubimy lektury, które uwydatniają problemy współczesnej cywilizacji, i problemy typowo ludzkie: sytuacje ,,krótsze” i długoterminowe (wieloletnie i wielopokoleniowe) dotyczące jednostki, która w takim a nie innym ,,odłamie” świata próbuje się odnaleźć; lubimy gdy dana książka, powieść graficzna, czy nawet sięgając w tej kwestii do medium filmowego, zakorzenia się w gatunku sci-fi w swego rodzaju awangardzie futurystycznej, okraszonej dodatkiem z pierwiastka metafizycznego i egzystencjalnego jako specjalnego składnika, w której na rzecz problematyki typowo powierzchownej rozwija się dużo głębsza idea. Pragniemy doświadczać tytułów, w których naukę, przyszłość ludzkości i temu podobne scala się z kwestią Boga i jego relacją do ,,niby nic nieznaczącego na tle ogromu Wszechrzeczy” człowieka: bo czy człowiek ma prawo ciągłego rozwoju technologicznego, naukowego, energetycznego, skoro jako gatunek jest tak niedoskonałą istotą, która potrafi chyba tylko ,,zametkować” sobie Ziemię i określić ją jako swoją własność, nazwać ,,naszą Planetą”, dodatkowo zaburzając globalny system łańcucha pokarmowego globu poprzez nieustanną eksplorację zasobów i terenów Ziemi, m.in. dla celów rozwojowych zbiorowości cywilizacyjnej, której lada dzień liczba osobników przekroczy 8 miliardów?

My ludzie, faktycznie, jesteśmy niedoskonali, pochopni, krnąbrni, pyszni, z tendencją do ambiwalencji, jakbyśmy ciągle trzymali nogę na gazie i chcieli dla siebie jako jednostki i dla Cywilizacji więcej i więcej: ciągła konsumpcja, adaptacja, ewolucja i przekraczanie granic. Jednak, co paradoksalnie - odnośnie w akapicie powyżej ujętych tematów jako cech rodzaju fantastyki naukowej, po którą uwielbiamy sięgać, ale co do której nie jesteśmy zdecydowani jaki konkretnie w tej różnorodności rozpraw metafizyczno-futurologicznych twór wybrać – lubimy wyciągać wnioski z tego jak uczymy się na błędach i ile z tej nauki jesteśmy w stanie wynieść, co wyrażamy m.in. w postaci takich właśnie jak nieco powyżej sci-fi rozmaitych powieściach, tak tworzymy barwne światy, zawrotne i ciekawe fabuły z masą rozmaitych wątków stricte naukowych bądź mieszczących się na granicy gatunku, które stanowią to słynne ,,mięsko treści” przy czym wtłaczamy w to pewne aspekty filozoficzne, futurologiczne, naukowo-metafizyczne, które mają nami samymi wstrząsnąć dając pasjonatowi lektury ogromną okazję do zrozumienia świata w którym żyje, do tego czym i dlaczego jest Ziemia na tkance Wszechświata i kiedy powinniśmy na realnie myśleć o opuszczeniu zbiorowości 8 miliardów (lub więcej) istot ku eksploracji dalszej części Układu Słonecznego lub daleko, daleko poza jego obszar. I zawsze chyba będziemy tak ,,sprzeczni” – mamy tendencję do destrukcji ekosystemu Ziemi, ale z drugiej strony lubujemy się w naukach i rozmaitych filozofizmach o tym, jak chronić planetę, która jest domem naszego, ale i nie tylko!, gatunku, także jak dobrze ją wykorzystać, aby móc eksplorować Kosmos i cieszyć się dalszą na niej egzystencją przez wiele tysięcy lat. Jednym z takich twórców, który zdaje się robić to pośrednio jak i bezpośrednio, dlatego też jego twórczość jest trudna w odbiorze i dogłębnej i dokładnej analizy, i który w swych dziełach podejmuje gatunek twardego, jakby post-sci fi z elementami metafizycznymi, naukowymi, zahaczającymi tak samo o odległą przyszłość cywilizacji jak i o wierną realność czasów obecnych jest Frank Herbet.

Wyjątkowo dogłębną i wielowymiarową, mającą solidnego kopa w wydźwięku futurologicznym, gdzie nie zabraknie akcji, polityki i coś co nazywam osobiście ,,meta-historii” z wisienką na torcie w postaci ,,przeżartego jednostajnością antyutopijnego świata” kreowanego tu Uniwersum, jest słynny cykl książek zwany „Diuną”. I zna go chyba każdy, mimo iż zapewne nie każdy czytał wszystko z tego Uniwersum, ale chyba wszyscy, którzy wiedzą ,,o co kaman” w tej rzeczywistości widzieli dwa filmy Denisa Villeneuve z tejże Sagi. Co istotne, założyć się naprawdę o wiele można, że nie wszyscy znają jego bardzo dobrą, chyba konkurującą z wybitnością twórczości tego pisarza omawianą niniejszym ,,Diunę"”, książkę pt. „Rój Hellstroma”. To tak osobliwa powieść, że jeśli dość dobrze rozumiemy czy to po seansie filmowej ,,Diuny” lub po lekturze pierwszej lub dwóch z serii powieści założenia filozoficzne, naukowe, futurologiczne i ideologiczne, które w swej twórczości, w swym stylu pisarskim kreśli Herbert, to ,,Rój” mimo wszystko powinien być dla nas. Uważam, że to tu, z powodu nie aż tak epickiej i rozległej, patosowej fabuły jak w ,,Diunie", Herbert rozdaje prawdziwe karty; „Diuny” jeszcze nie czytałem, ale rozumiem wizje autora, które znakomicie przelał na karty medium filmowego Villeneuve. Mało tego po przeczytaniu niniejszym omawianej prozy, ,,Roju", Pana Franka, zrozumiałem o jaką stawkę w jego wizjach pisarskich toczy się batalia; zrozumiałem dlaczego ,,rozdaje te karty” w taki a nie inny sposób. Bo „Rój Hellstroma” to nie tylko sensualno-metafizyczno-naukowo-futurologiczna mamałyga – to coś a’la partia gry w szachy, gdzie czytelnik jest tym pionkiem, którego umysł porusza się pod dyktando ,,ruchów” kolejnych rozdziałów, które się tu czyta, a to czy gracz zwycięży zdecyduje to, jak zinterpretuje on powieść od deski do deski.

Narracja, ilość nauki splatanej z tą bardziej futurologiczną i antyutopijną z lekkim zacięciem polityczno-społecznym stroną tytułu Herberta etc. – a są tu one tak samo egzystencjalne jak i rzeczywiste – to mówiąc bardzo krótko: potwierdzenie iż książka ,,Rój Hellstroma" to byt literacki na granicy rozważań nauki i filozofii, trwający (choć to moja prywatna opinia) troszku jak u P. K. Dicka: na granicy ułudy i zatracenia. Herbert w osobie Hellstroma i tego, jak ów ,,naukowiec" potrafił zawładnąć swoim ,,ludzkim Rojem”, jak chorą wizję uporządkowanego i zdecydowanego Świata przy tym wcielał, stawia Cywilizacji wyzwanie, które musimy zrozumieć my sami. W powieści to szeroko pojęte ,,rozumienie” (bo w przypadku interpretacji zadań Roju, jego celów, paradygmatów, nie jest to sprawa jednorazowa i prosta. I tu jawi się nam cały Herbert),sądzę, odbywa się poprzez sylwetki pracowników ,,Agencji” np. agentów Depaux, Peruge, której to nie podobają się liczne nazwijmy to ,,pseudo-akcje związane z badaniem owadów w obszarze, który prawie że nie istnieje, a który aż krzyczy całym sobą, że coś poważnego dzieje się ludziom, którzy tu przebywają”. Najgorsze jest to, że prawdziwej krzywdy tutaj nie widać, odbywa się ona za potężną zasłoną stereotypowej organizacji/placówki. Z tym że… z czasem ,,Rój” ,,Pana H” daje o sobie znać, zostawia ślady, można by rzec popełnia błędy – idealna szaruga orwellowskiej tyranii rzuca tu olbrzymi cień. A to, co wykreował nam autor, i co rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami, to chyba oprócz intrygi na linii Agencja-Hellstrom i jego pracownicy najlepszy wątek, który to przedstawił nam w powieści Herbert. I co istotne, to jak wykorzystuje się ,,zdrajców” Roju, pracowników w wieku ,,po-produkcyjnym”, niepotrzebnych zużytych robotnic i robotników, to co robi się z ich przecież nic nieznaczącymi ciałami, bo przecież ,,z roju powstałeś do roju wrócisz” jest paskudnie przerażające i zarazem pouczające.

Przestrzeń Roju, okolice ,,fabryki Hellstroma” nie kreują się w książce twórcy Diuny różowo – to wyjałowiony emocjonalnie, pusty, amorficzny, istniejący w jednym celu ,,tylko dla Roju!”, byt. To zbiorowisko ludzi, których rzeczywistość jest tak naprawdę dziwaczna, porażająco smutna. Czyż zatem nie jest to świat inwigilowany w którym jego ,,mieszkańcy-robotnicy” czują się samotni, niepotrzebni, choć tak naprawdę, nie do końca to do nich dociera, gdyż są manipulowani, dominowani i kontrolowani? Oby nie było na naszej idącej ku coraz to większej dominacji technologii w naszym życiu Cywilizacji czasów, gdy zamiast normalnych kolonii na Marsie czy Księżycu lub gdzieś w Układzie Słonecznym będzie kwitnąć ,,hodowla” ciał ludzkich, tworzonych do jednego konkretnego zadania: ,,przez Rój, dla Roju, na wieki i zawsze!”.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-11-20
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Rój Hellstroma
Rój Hellstroma
Frank Herbert
6.8/10
Seria: Wehikuł Czasu [Rebis]

Żywy intelekt, który niemal nie ma sobie równych we współczesnej literaturze science fiction. - The Encyclopedia of Science Fiction. Książka zdobyła w 1978 roku Prix Tour-Apollo. Nils Hellstrom...

Komentarze
Rój Hellstroma
Rój Hellstroma
Frank Herbert
6.8/10
Seria: Wehikuł Czasu [Rebis]
Żywy intelekt, który niemal nie ma sobie równych we współczesnej literaturze science fiction. - The Encyclopedia of Science Fiction. Książka zdobyła w 1978 roku Prix Tour-Apollo. Nils Hellstrom...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Parę dni temu zapytałem kolegę z pracy czy czytał „Rój Hellstorma”. Zaprzeczając, w kilku zdaniach streściłem mu opis z okładki, czym zasiałem u niego ziarnko ciekawości, podkreślając, że to ten sam ...

@MichalL @MichalL

Pozostałe recenzje @belus15

Alfred Hitchcock. Życie w ciemności i pełnym świetle
Welcome to his world... world of Alfred Hitchcock

Alfred Joseph Hitchcock - geniusz przez solidne ,,duże g" pośród kinowej myśli ludzkiej, którego osobie typowo obeznanej w kinie, albo ,,coś tam" z kinematografią będącą...

Recenzja książki Alfred Hitchcock. Życie w ciemności i pełnym świetle
Fantastyczna Czwórka 1 (1961)
Popkulturowy kamień milowy. Kirby, Lee i ich Fantastyczna Czwórka.

Drużyny superbohaterów, aby w popkulturze dojść do pozycji tuz komiksu, gwiazd medium filmowego czy serialowego, a nawet i niekiedy powieści, których to ich wyjątkowości...

Recenzja książki Fantastyczna Czwórka 1 (1961)

Nowe recenzje

Dom
Mroczny thriller
@olamagdalen...:

Książka "Dom" to tajemniczy i makabryczny thriller pełen drastycznych opisów zbrodni, które stają się coraz bardziej br...

Recenzja książki Dom
JESTEM ALFĄ I OMEGĄ POCZĄTKIEM I KOŃCEM
Zmagania z chorobą
@ladymakbet33:

Poruszająca historia autora zmagającego się od dziecka z zespołem Tourette'a. Czym jest owo schorzenie? Ma podłoże neur...

Recenzja książki JESTEM ALFĄ I OMEGĄ POCZĄTKIEM I KOŃCEM
Aplikacja na miłość
Aplikacja
@ksiazkawaut...:

#Współpraca reklamowa Nowy rok to doskonały moment na wprowadzenie pozytywnych zmian w naszym życiu. Książka „Aplik...

Recenzja książki Aplikacja na miłość
© 2007 - 2025 nakanapie.pl