Thriller psychologiczny to gatunek, który wymaga precyzji – zarówno w budowaniu napięcia, jak i w tworzeniu wiarygodnych postaci. W debiutanckiej powieści „On tu jest” autorka podejmuje ambitną próbę połączenia mrocznej intrygi z pogłębioną analizą psychologiczną bohaterów. Czy udało się stworzyć pełnokrwistą historię, która na długo zapada w pamięć?
Jednym z głównych problemów książki jest sama bohaterka. Emily to postać pełna sprzeczności – z jednej strony targana lękiem, z drugiej naiwnie dobra i nieprzekonująco beztroska w chwilach, gdy powinna wykazać się czujnością. Zamiast złożonej osobowości dostajemy bohaterkę, która budzi frustrację swoją infantylnością i nieprzemyślanymi decyzjami.
W thrillerze psychologicznym dialogi powinny budować napięcie i odkrywać skomplikowane relacje między bohaterami. Niestety w „On tu jest” rozmowy częściej przypominają banalne pogawędki niż głębokie wymiany zdań pełne emocji. Zamiast poczucia realizmu mamy do czynienia z dziwnie nijakimi rozmowami, które bardziej pasują do nastolatków niż dorosłych ludzi mierzących się z ogromna gamą różnorakich emocji. To sprawia, że nawet w najbardziej dramatycznych momentach trudno się zaangażować emocjonalnie.
Struktura książki to kolejny aspekt, który nie sprzyja odbiorowi. Powieść podzielono na trzy części, z których każda ma inną dynamikę i klimat. Pierwsza część wprowadza nas w sytuację Emily, ale robi to bardzo powoli i bez wyraźnego akcentu na kluczowy problem. Jest tu wiele opisów przemyśleń bohaterów, które, zamiast budować napięcie, rozmywają się w monotonii.
W drugiej części akcja nabiera tempa, lecz w sposób nieuporządkowany. Wątki pojawiają się nagle i bez wyraźnego związku z poprzednimi wydarzeniami, co wprowadza chaos. Zdarza się, że autorka porzuca jeden pomysł, by nagle rozpocząć inny, przez co całość sprawia wrażenie niedopracowanej.
Dopiero w ostatniej części autorka pokazuje pełnię swojego talentu. Akcja gwałtownie przyspiesza, a narracja staje się wyraźniejsza. Rozdziały z perspektywy „ON” są najbardziej emocjonujące i intensywne, sprawiając, że ciężko oderwać się od lektury. W końcu pojawia się to, czego brakowało przez całą książkę – konsekwencja w budowaniu napięcia i trzymanie czytelnika w niepewności.
To debiut literacki, który z jednej strony ujawnia obiecujący talent autorki do tworzenia atmosfery grozy i konstruowania wyrazistych, psychologicznie złożonych postaci, z drugiej zaś obnaża braki warsztatowe, które kładą się cieniem na całości opowieści.
Jest w tej powieści coś inspirującego – przebłyski twórczej odwagi i literackiej intuicji, które mogą zwiastować rozwój autorki w przyszłych dziełach. To tekst, który intryguje, ale jednocześnie pozostawia niedosyt – jakby potencjał nie został w pełni wykorzystany. Debiut ten stanowi obietnicę na przyszłość, jednak wymaga jeszcze dopracowania i większej dbałości o szczegóły, by wznieść się na wyższy poziom literackiego kunsztu.