Znalezione w otchłaniach czytnika. Myślę, że dla własnego dobra najlepiej będzie nie dociekać, jak i skąd.
Ponieważ do tekstów o matactwach wszelkich "byłych" ostatnimi czasu nabrałam głębokiego urazu, do lektury przystępowałam z dużą dozą nieufności, uzbrojona w widły i pochodnię. Tak na wszelki wypadek.
Okazuje się, że bardzo niesłusznie.
To romans. Romans, który jest "tylko" jest romansem i nie udaje, że czymś jeszcze. Książką "o miłości", z mocnym podkładem obyczajowym i zgrabnie rozrysowanym motywem kryminalnym. Całość zaś rozpisana jest wdzięcznie i schludnie.
Jak na warunki Harlequina jest więcej niż przyzwoicie.
Nie wiem, skąd pomysł na polski tytuł Żon Ralphie'go, lecz ma on tyle wspólnego z treścią książki co ja z baletem, tudzież: wspinaczką górską.
Fakt: Ralphie nie był święty. Co prawda, oddałby bliźniemu ostatnią koszulę, ale później okazywało się, że tę koszulę pożyczył od kogoś innego i należy ją oddać, nie mniej miał szczególny dar zjednywania ludzi i wszystkie byłe żony Ralphie'ego żyją ze sobą w zgodzie. Więcej: Są przyjaciółkami. Dlatego informacja, że Ralphie padł ofiarą morderstwa a podejrzaną jest jedna z nich przyjmują z niedowierzaniem. Podobnie jak informację, że swoją połowę baru, którą Ralphie obiecywał przekazać każdej z nich, zapisał w testamencie jakiemuś ridersowi z Kalifornii, który przedstawia się jako prywatny detektyw.
I w tym miejscu uważam, że Christine Rimmel należą się wyrazy uznania.
Wiem, że książka typu romans to synonim kiczu. Ze znaczkiem pajacyka w dominie - nawet jeszcze bardziej.
Zgoda: Fabuła nie grzeszy wymyślnością. To wciąż prosty, poczciwy romansik na zabicie czasu. Prościutki, głupiutki, schematyczny.
Nie mniej, czytałam wiele (może zbyt wiele?) romansów i obyczajówek z bardziej uznanych wydawnictw, w swojej istocie marnych, że opcja zastępnika dla papieru toaletowego jest dla nich zaszczytem. W zestawieniu z nimi, ten pośledni romans bez mała błyszczy! Konstrukcją linii fabularnej, swadą opowieści, kreowaniem jej bohaterów.
Co więcej, "Spisek...." posiada sznyt i styl, którego próżno uświadczyć w romansach Harleqina wydawanych obecnie.
Bogać! Który obecnie ogólnie jest rzadkością.
Tę książkę, gdy się ją zacznie - chce się czytać. Co więcej: czyta się ją z przyjemnością.
Wstępy do rozdziałów z czasem zaczynają drażnić, nie mniej nic nie stoi na przeszkodzie by tych kilka zdań sobie odpuścić i cieszyć się zacną lekturą.
Ja czytaniem byłam ukontentowana.
Przyjemne, odprężające poczytadło, z rodzaju tych, "których dzisiaj już takich nie robią".