No i mamy ostatni tydzień wakacji. Jakie macie plany na te dni ? Spędzicie je aktywnie czy może z książką ? Mi akurat wpadł urlop i mam zamiar wykorzystać go na całego i aktywnie i z książką.
“ Opowiem ci o wszystkim. O tym, jak to jest, gdy z dnia na dzień walą się twoje marzenia. Jak to jest, gdy twój świat w sekundę obraca się do góry nogami. Czyli po prostu jak to jest, kiedy wpier#alasz się przy jakichś stu pięćdziesięciu kilometrach w drzewo.”
Tristan Hart miał wszystko - bogatych rodziców, przyjaciół, seksowną dziewczynę, pasję i ambitne plany na przyszłość, które nie miały prawa nie wypalić. Ale los bywa przewrotny. Jedna zła decyzja, jedna chwila i… cudem przeżył. Choć nie stracił życia, można odnieść wrażenie, że niewiele mu z niego zostało.
Zanim do tego doszło, perfidnie zaszedł za skórę szkolnej kujonce, od której teraz zależy jego być albo nie być. Sport i jego zdolności w koszykówce, były biletem na studia, gwarancją dostania się na dobrą uczelnię. Wręcz walczyli o niego bo taki uczeń to skarb i duma. Ale jeśli jeszcze zagra to nie prędko. Zanim odzyska sprawność, musi poprawić wyniki w nauce i tylko z pomocą Kiry ma na to szansę. Czy po tym jak ją skrzywdził i upokorzył, uratuje go z opresji ?
Kira to wyjątkowo ambitna dziewczyna, zupełnie inna od Tristana. Zawsze miała go za tępaka, stereotypowego sportowca, który jedyne co potrafi to rzucać piłką do kosza, imprezować i zaliczać panienki. Gardziła nim i dostarczył jej ku temu dodatkowe powody. Nic więc dziwnego, że gdy już decyduje się zostać jego korepetytorką, stawia warunki. I to nie byle jakie. Bo w życiu nie ma nic za darmo.
“Może małe błędy przestrzegają nas przed popełnieniem wielkich. A wielkie błędy przed popełnieniem ogromnych. “
Pewne jest, że Tristan dostał konkretną lekcję życia. Król został rzucony przez los na kolana, zmuszony do przeanalizowania swoich dokonań, do zmiany priorytetów. I co wg mnie jest ogromnym atutem tej książki - autorka nie sprowadziła tej historii wyłącznie do romansu, nie skupia się tu wszystko na uczuciach bohaterów, nie padają sobie w ramiona po chwili, nie ma róż i serduszek. Mamy ewidentne slow burn, z początkowym hate - love. Ale duża część książki pokazuje nam właśnie to czego doświadczył Tristan, jak to na niego wpłynęło, jak go zmieniło. Widzimy chłopaka, który w jednej chwili zrujnował sobie życie ale… Może zarazem otrzymał szansę od losu na wybranie innej, lepszej dla niego drogi ? Czy uda mu się spojrzeć na wszystko z innej perspektywy ?
Chłopak, który uważa, że jego życie legło w gruzach, zaczyna otwierać oczy na to co robił, jaki był, kim się otaczał. Czy rzeczywiście miał wszystko ? Czy może dopiero teraz może to mieć ?
“ Bycie królem to nie pławienie się w blasku chwały. To odpowiedzialność i branie na klatę całego gówna.”
Jego drużyna straciła najlepszego zawodnika. Ale czy to znaczy, że nie mają szans na zwycięstwo ? Czy Tristan może im jeszcze jakoś pomóc ? A może sport nadal może być jego pasją tylko w inny sposób ?
A co z tą miłością ? Co z Kirą ?
Otóż nasza bohaterka nabiera z każdym rozdziałem wyrazu, pokazuje pazurki i uwielbia nimi drapać Tristana. Ale też poznają się oni z innej strony i ich relacja zmienia charakter. I tu też niesamowicie podobało mi się podejście Tristana do tego co rodziło się między tą dwójką. Można pomyśleć, że dojrzał ale wg mnie on był rozsądny już wcześniej tylko nie miał okazji tego zademonstrować. Wykazuje się tu godną podziwu cierpliwością do Kiry, nie wywiera na niej presji i nie ukrywa swoich uczuć, intencji. Ale czy i ona będzie potrafiła się przyznać do tego co zaczęła do niego czuć ? Czy może będzie uważała to za zbyt mało istotne, bo … każdy ma swoje priorytety…?
Kocham takie z pozoru banalne i oczywiste książki, które zaskakują na wiele sposobów i na jeszcze więcej zachwycają. Widać jak autorka starannie się przygotowała do tej książki, jak wiele informacji na temat koszykówki tu zawarła. Nie podeszła do tematu jak amatorka byle jak wplatając wątek sportowy. Równie starannie wykreowała bohaterów, każdego z osobna, zarówno tych głównych jak i tych mniej znaczących. Widzimy wyraźnie zachodzące w nich zmiany, to jak pozory mogą mylić. Ewidentnie mamy tu lekcję w stylu “prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” i nie mam tu na myśli stanu konta, bo co prawda i ten temat jest tu poruszany ale najważniejsze jednak jest to, że gdy jesteśmy na krawędzi, gdy nasze życie zaczyna się walić, osoby, które udawały przyjaciół zaczną z tego życia uciekać jak szczury z tonącego okrętu. Niestety niektóre jeszcze przystaną by wygryźć kolejną dziurę… Jednak podobno “nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”. Czy i to przysłowie tu się sprawdzi ? O tym przekonajcie się już sami.
Jeszcze trochę i rozpiszę się jak autorka, bo książka do krótkich nie należy. Ale wcale nie miałabym jej za złe jakby miała jeszcze więcej stron. Bo naprawdę dobrze mi się to czytało i przywiązałam się do bohaterów, a teraz pozostało mi jedynie za nimi tęsknić. Mimo to gorąco Wam polecam tę książkę, jest po prostu świetna i zdecydowanie trzeba to przeczytać. Dziękuję za tę możliwość.